Sekwoje Welcome To

Mamy zaplanowany dłuższy wyjazd do USA. Chcemy być mobilni. Co wybrać? Motorhome, przyczepa, a może coś innego? Wynająć, a może kupić? Oto jak my doszliśmy do tego, że dla nas na pół roku najlepszym rozwiązaniem będzie kupno samochodu i przyczepy. Co do niej dokupić, czy i jak ubezpieczyć?

Długo planowaliśmy kupno motorhome (czyli samochodu mieszkalnego) klasy C (na bazie półciężarówki z nadbudowanym łóżkiem nad kabiną kierowcy). Plus tego rozwiązania jest taki, że gdziekolwiek się dojedzie, wystarczy się zatrzymać i po sprawie. Nie trzeba nawet wychodzić na zewnątrz. Zasłaniamy okna, przechodzimy na tył samochodu i jesteśmy w domu. Minus jest też w miarę jasny – jak już się gdzieś taką C-klasą osiądzie, wypoziomuje, podłączy, wystawi antenę, uchyli lufciki, to ciężko potem się gdziekolwiek ruszyć. I nawet nie chodzi o zwiedzanie. Może się po prostu okazać, że właśnie skończyły nam się bułki, albo przydałby się plasterek, bo właśnie naszego dziecko postanowiło się skaleczyć.

Minusy C-klasy można wyliczać dalej: parkingi często są droższe, trudno podjechać po jedzenie pod drive-thru, raczej można się pożegnać z jazdą po bocznych drogach Utah czy Nevady. A szukając noclegu w lesie pewnie dobrze mieć przed sobą kogoś, kto będzie szedł i upewniał się, że gałęzie nie porwą nam dachu.

Oczywiście z przyczepą też bywa trudno. Niby można ją wszędzie zostawić, ale część atrakcji mija się po drodze. A nawet krótka przyczepa podłączona pod samochód tworzy całkiem długi zestaw. Przygotujcie się więc na to, że część miasteczek i atrakcji nas w ogóle do siebie nie wpuści. A jeśli jedziecie w jakiś nieznany zaułek, to upewnijcie się, że nie musicie zawracać, bo zawracanie z przyczepą to wyższa szkoła jazdy. Czytając różne porównania w internecie traficie też na uwagę, że dużym minusem przyczepy jest trudność prowadzenia samochodu. Wierzcie nam, przynajmniej w przypadku mniejszych przyczep jest nawet łatwiej niż z C-klasą.

Możecie się skusić na formę pośrednią, czyli B-klasę, mieszkalnego vana. Tu też jednak są minusy. Zazwyczaj mają one szczątkową lub żadną kuchnię, oraz miniłazieneczkę, gdzie dacie radę wziąć prysznic, ale tylko w pozycji siedzącej na toalecie.

Ważyliśmy te wszystkie plusy i minusy, ale tak naprawdę szalę przechyliło asekuranctwo. B-klasę odrzuciliśmy, bo zmieszczenie się do niej na pół roku w czwórkę byłoby mistrzostwem świata. Przy C-klasie baliśmy się za to, że nikt nam po wczytaniu się w polskie prawo jazdy dopuszczające jazdę pojazdami do 3,5 tony jej nie ubezpieczy i nie zarejestruje. Wtedy jeszcze sądziliśmy, że w Illinois ubezpieczenie trzeba mieć przy rejestracji. I tak faktycznie chyba jest, choć nikt nie zwraca na to uwagi.

Co do wagi przyczepy, to okazało się, że mamy ją określić… oświadczeniem. Nie było to łatwe, bo nawet za bardzo jej nie znaliśmy. Dobra dusza podpowiedziała nam, żeby podać ją jak najniższą i tak też zrobiliśmy. Zmieściliśmy się dzięki temu w limicie 3,5 tony. Waga przyczepy ma też znaczenie w niektórych stanach odnośnie miejsc, gdzie można wjeżdżać, dodatkowego wyposażenia i dziesiątek rzeczy, których nigdy nie przewidzicie.

Prowadzenie przyczepy

Nasz zestaw (Jeep Grand Cherokee plus 18-stopowa przyczepa) miał ponad 10 metrów długości. Pierwszego dnia faktycznie mieliśmy lekkie stracha. Przy lekko zatłoczonej autostradzie, podmuchach wiatru i mijających rozpędzonych tirach, byliśmy bardzo czujni i nerwy mieliśmy jak postronki. Ale to bardzo szybko przeszło. Wystarczyło kilka dni i zdarzało nam się zapomnieć, że z tyłu mamy przyczepę. Nie było też problemu z opanowaniem jej na kempingach. W Stanach zawsze znajdzie się jakaś dobra dusza, która pokieruje z ustawianiem i pomoże z przyłączami. Za drugim razem samemu można to zrobić w mniej niż godzinę.

Niestety zestaw SUV + (nawet mała) przyczepa nie sprawdza się po dojechaniu do Gór Skalistych. U nas porachunki z górami skończyły się skrzynią biegów do wymiany już w Nevadzie. To też trochę wina mało umiejętnego sposobu prowadzenia. Problem polega jednak na tym, że każdy spotkany weteran szos miał inne rady jak jeździć, oczywiście rzadko pokrywające się z radami poprzedników. Po wymianie skrzyni biegów przyjęliśmy więc zasadę: nie szybciej niż 60 mil, pod górkę nie szybciej niż 50 mil i z wyłączonym over-drivem (piątym biegiem). Co ciekawe, każdy mówił, że wyłączenie O/D będzie nas biło po kieszeni przy tankowaniu. Tymczasem samochód bez O/D znacznie mniej szalał ze zmienianiem biegów i pracował równiej i spokojniej. Spalanie było więc mniejsze niż z włączonym O/D. Na początku byliśmy też leniwi i włączaliśmy sobie tempomat. To nie jest dobry pomysł, lepiej jednak reagować na podmuchy wiatru i nachylenia terenu stopą na pedale gazu.

Gorąco jednak polecamy rozważenie zestawu pick-up (co najmniej 4,0l i v8) plus przyczepa. Najlepiej oczywiście z manualną skrzynią biegów, ale w USA to trochę marzenie ściętej głowy, albo zaleta posiadania naprawdę grubego portfela.

Jak ktoś kiedyś powiedział, „pick-ups are ready to tow”. To samochody robione pod jazdę z dużym obciążeniem. Inaczej ustawiony moment obrotowy, odpowiednio oddalone od siebie osie, itd. (nie jesteśmy specami od samochodów, więc zamilkniemy, by się nie skompromitować za bardzo). Przy pick-upie większa też szansa, że trafimy na model z wbudowanym kontrolerem hamulców przyczepy („brake controller” – urządzenie przekładające nacisk hamulca w samochodzie na zacisk obręczy elektrycznych w przyczepie). Niektóre stany wymagają go bezwarunkowo, inne od pewnej wagi, ale warto i tak go mieć dla bezpieczeństwa. W SUV-ach bywa z tym różnie. Nasz Grand Cherokee’01 miał gniazdo do podpięcia wtyczki (ten rocznik był wyjątkiem, ani wcześniej, ani później tego nie robiono), którą trzeba było dokupić do kontrolera dostanego z przyczepą. Znaleźliśmy co prawda rysunek co i jak podłączyć, ale okazało się, że kolory na obrazku nie odpowiadają temu co dostaliśmy. I tak wykombinowanie, który kabel odpowiada za co i gdzie go podłączyć zajęło nam kilka dni i poradziliśmy sobie tylko dzięki pożyczonemu próbnikowi. Był to chyba nasz największy sukces, jeśli chodzi o samodzielną pracę przy samochodzie!

Kupno przyczepy i samochodu w Stanach

Tu nieoceniony był craiglist.org. To z niego kupiliśmy zarówno samochód jak i przyczepę. Sprawdzaliśmy też autotradera i strony z ofertami rv (rvtrader.com, itp.). Można oczywiście próbować jeszcze kupno od dealera. My patrzyliśmy na ich strony głównie pod kątem przyczepy. Jakoś jednak nie potrafiliśmy im zaufać, poza tym nawet jak widzieliśmy dobrą cenę za przyczepę, to okazywało się, że jest ona zupełnie „goła”, tzn. bez żadnych węży, butli gazowej, mikrofalówki, itp. Niby nic, bo to wszystko można kupić w różnych charytatywnych sklepach albo na craiglist, ale po pierwsze zajmuje to sporo czasu, a po drugie i tak w sumie wyjdzie co najmniej kilkaset dolarów.

Przez craiglist.org udało nam się też sprzedać przyczepę. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Yellowstone, który był jednym z naszych ostatnich planowanych przystanków z przyczepą, ogłosiliśmy się na lokalnej „craigliście”. Dostaliśmy telefon, umówiliśmy się na parkingu w Rapid City w Południowej Dakocie i po krótkich negocjacjach dobiliśmy targu. Bardzo mili kupcy dostali w promocji polska rodzinę na dwa dni, bo tyle musieliśmy czekać aż kurierem dotrze do nas tytuł własności przyczepy z Chicago. Mamy nadzieję, że w sumie mają miłe z nami związane wspomnienia.

A może wynajem kampera?

Przy miesięcznym czy dwumiesięcznym wyjeździe może być to dobra opcja do rozważenia. Jeśli ma się trochę szczęścia i dobrze się poszuka w internecie, to można wyszperać kampera do wynajęcia poniżej 40 USD dziennie. Można próbować na stronach takich jak Moturis. Nie musząc się martwić o ubezpieczenia, rejestrację, nie tracąc czasu i pieniędzy na kupno i sprzedaż, pewnie wyjdziemy na tym lepiej. Ale to oczywiście opcja na wyjazd max. 2-miesięczny. Potem robi się już naprawdę drogo.

Rejestracja samochodu i przyczepy w USA

Przy planowaniu podróży, z którą wiąże się zakup przyczepy/kampera warto o szczególnie mocno pamiętać o tym, że stan stanowi nierówny. Stany Zjednoczone to stany, a nie województwa czy powiaty zjednoczone – mają inne podatki, przepisy, itp. To prosta prawda, ale wcale nie taka oczywista. Kiedy zaczynaliśmy planować tę wyprawę, mieliśmy ją z tyłu głowy, ale w całej okazałości ukazała się nam dopiero po lekturze kilku forów skupiających ludzi, którzy o sobie mówią „full timers”, czyli na stałe mieszkających w rv (recreational vehicles). Tą prawdą dała nam też między oczy agentka ubezpieczeniowa z Florydy mówiąc: Nie wiem jakie są tam u was prawa w tym Illinois, ale u nas to jest tak a tak…

Niektóre stany w ogóle nie pozwolą na rejestrację samochodu przez kogoś z wizą turystyczną. Inne są w tych kwestiach bardziej liberalne. Najbardziej liberalny jest w tym względzie podobno Nowy Meksyk, który jeszcze w 2013 roku pozwalał zrobić nowo-meksykowe prawo jazdy z wizą turystyczną w paszporcie, ale szykował się już wtedy do zmian.

Inna sprawa to podatki stanowe, które mogą wynosić ponad 10 procent a mogą też 0 procent. Jak ktoś ma trochę zielonych do wydania na sprzęt, to może odczuć tą różnicę. Przy sumach jakimi my dysponowaliśmy nie było to aż tak istotne. No i na koniec kwestia kupna od firmy/osoby prywatnej. Zazwyczaj ta pierwsza możliwość wiąże się z zapłatą sales tax (czyli tych nawet ponad 10 procent), a druga to niewielka sztywna opłata.

My na wszystkie formalności wybraliśmy Illinois, przede wszystkim dlatego, że mieliśmy rodzinę, która wsparła nas na początku bardzo mocno. Wiedzieliśmy też, że Illinois dopuszcza rejestrację pojazdów przez obcokrajowców (ale mogących się wykazać adresem w Illinois – np. kopertą z przesyłki od Amazona) i w przypadku rejestracji zakupu od firmy sales tax nie jest taki wysoki (6-7 procent). Rejestracja poszła w ogóle zaskakująco sprawnie, być może dlatego, że podaliśmy numer Social Security (odpowiednik PESEL) Pawła wyrobiony dekadę temu przy okazji wakacyjnych pobytów na kontraktorce i wyjazdach typu work&travel…

Przy rejestracji warto pamiętać, że tablice rejestracyjne dostaniemy od ręki razem z potwierdzeniem własności samochodu i przyczepy. Jednak tytuł własności do pojazdów, który jest nam potrzebny do sprzedaży, przychodzi pocztą i na przykład w stanie Illinois wydział drogowy, czyli DMV ma 60 dni na jego dostarczenie. Jeśli planujemy sprzedaż zestawu gdzieś po drodze, warto więc poprosić kogoś, kto dostanie tytuł pod adresem podanym przy rejestracji by wysłał nam go gdzieś, gdzie staniemy na dłużej niż kilka dni.

Wyposażenie przyczepy – co kupić, co można odpuścić?

Nie wpadajcie w wir zakupów i jeśli nie potrzebujecie nowych rzeczy, przeglądajcie craiglist, zwiedźcie kilka wyprzedaży garażowych, odwiedźcie sklepy charytatywne (thrift shops, charity shop). Kupicie tam czasem całkiem dobre rzeczy za ułamek ceny. Pamiętajcie, że USA to ogromny rynek rv. Jeździ ich tam miliony, co roku co najmniej kilkadziesiąt tysięcy trafia na wysypiska, czy jest wyprzedawanych na części. Amerykanie wbrew pozorom są tradycjonalistami. Te same rozwiązania, szczególnie jeśli chodzi o lodówki, ogrzewanie czy hydraulikę, stosowano przez dekady. Liczących się producentów lodówek i nagrzewnic do rv można policzyć na palcach jednej ręki. No i też dzięki temu na prawie każdy problem można znaleźć odpowiedź  w internecie, a nierzadko też na pierwszym lepszym średnim kempingu.

Co nam się zdecydowanie przydało? Konwerter prądu. Taka skrzyneczka co przerabia napięcie 110V na 220V i ma jeszcze określoną moc. O ile bowiem sprzęt elektroniczny naładuje nam się na niższym napięciu, tak na przykład szczoteczka elektryczna miała już z tym problem, a takie rzeczy jak strzyżarka czy depilator już w ogóle odmawiały współpracy. Moc jest oczywiście o tyle ważna, że wyrażona w watach powie nam, ile rzeczy możemy naraz podłączyć. Oczywiście jest inne wyjście: kupić wszystko za parę dolarów na wyprzedażach.

Z narzędzi przydały się kombinerki, średni klucz francuski (przydatny do odkręcania butli gazowych, by je napełnić), śrubokręt, taśma izolacyjna. W ferworze pierwszych zakupów kupiliśmy jeszcze na przykład młotek. Ani razu go nie potrzebowaliśmy.

Do podłączenia przyczepy do samochodu dobrze mieć stablizatory wagi (weight distribution bars) i sway control (zabezpieczenie przed „bujaniem przyczepą”). Do obu potrzeba specjalnego haka z miejscami do mocowania. Nawet jeśli wasz samochód jest opisany jakąś klasą uciągu (Trailer Tow Class), to może się okazać, że ma prosty, podstawowy hak, do którego nie zamontujecie ani stabilizatorów, ani dodatkowych zabezpieczeń.

Stabilizatory odpowiadają za rozłożenie ciężaru przyczepy na samochód. Wydłużając nacisk przyczepy na hak, przenoszą jej ciężar mocniej na przednią oś. Samochód się dużo pewniej wtedy prowadzi. Sway control to element, który zmniejsza podatność na bujanie się przyczepy na boki przy podmuchach wiatru. Jest to belka z wysuwaną częścią z regulowaną siłą blokowania. Przy większych wiatrach warto ją mocno dokręcić, przy mniejszych niekoniecznie, bo utrudnia skręcanie. Zaleca się też by zdjąć ją przed cofaniem, bo można ją wykrzywić i zepsuć. Nam się zdarzyło kilka razy zapomnieć i przetrwała, aczkolwiek na szczęście cofaliśmy delikatnie.

Konieczne wyposażenie przyczepy to rura na ścieki (w USA w przeciwieństwie do Europy jeździ się z rurą, wyjmowany zbiorniczek do przewożenia ścieków to wyposażenie dodatkowe) i wąż na świeżą wodę. Warto by miały chociaż po kilka metrów, w Walmarcie można kupić już mniej niż 2-metrowe, ale marne szanse, że starczą nam na jakimkolwiek kempingu. Można się skusić na filtr do czystej wody, który teoretycznie starcza na trzy miesiące. My swój zostawiliśmy gdzieś po drodze właśnie po trzech miesiącach. Nie mieliśmy problemów żołądkowych z filtrem, nie mieliśmy i bez niego. Raczej zbędny wydatek. Nie zachęcamy w każdym razie do picia wody z głównego baniaka w przyczepie. My mieliśmy kilka pięciolitrowych baniaków, które napełnialiśmy regularnie jak tylko była okazja. A te były właściwie codziennie, bo każdy park narodowy ma dostępne ujęcia wody pitnej.

Przy nocowaniu u ludzi przydaje się też adapter z 15A (sieć domowa) na 30A (małe przyczepy) lub 50A (duże przyczepy). W przypadku przyczep z ogrzewaniem gazowym warto też pamiętać, że to jest ogrzewanie z elektrycznym wspomaganiem. Kiedy system wykryje wyłączenie wentylatora, automatycznie odetnie gaz. W zimne dni (z temperaturą w nocy poniżej +5 stopni) akumulator starczał nam na jedną, maksymalnie dwie noce grzania. Jeśli ktoś chce uciec zupełnie od cywilizacji, warto o tym pamiętać i albo kupić naprawdę mocny akumulator, albo generator. Sam zapas gazu was nie ogrzeje.

W naszej przyczepie przy braku podłączenia do sieci nie działały gniazdka. To standard w mniejszych przyczepach. W większych z własnymi generatorami pewnie jest inaczej. Warto to jednak mieć na uwadze, my po jakimś czasie złapaliśmy syndrom podobny do studenckiego (widzę kartkę więc kseruję) i jak tylko widzieliśmy gniazdko podłączaliśmy co się dało. Życie zazwyczaj ratowała nam prądnica podłączona do gniazdka samochodowego, którą serdecznie polecamy do zakupu w Polsce albo już na miejscu w USA.

Ubezpieczenie samochodu i przyczepy w USA

W Illinois nie ma większego problemu z ubezpieczeniem samochodu zarejestrowanego i prowadzonego przez obcokrajowca z wizą turystyczną. Stawki też nie są jakoś przesadnie zawyżone wobec osób z prawem jazdy spoza Stanów. Nas dobre półroczne ubezpieczenie na samochód z AC kosztowało niecałe 500 USD.

Gorzej z przyczepą. Tej nie udało nam się ubezpieczyć. Agent, który nas obsługiwał w Chicago twierdził, że musimy mieć prawo jazdy z Illinois. Próbowaliśmy jeszcze na Florydzie, ale powiedziano nam, że skoro mamy przyczepę z Illinois, to musimy ją ubezpieczyć w Illinois. I nam tym się skończyła nasza przygoda z ubezpieczaniem przyczepy. Nie jest to obowiązkowe, ale ryzykujemy w przypadku szkód, które nią wyrządzimy. Tu uwaga; w niektórych stanach prawo stanowi, że ubezpieczenie samochodu pokrywa też wszystko, co tym samochodem ciągniemy. To nam uświadomiło, że kwestia ubezpieczenia jest dla nas zbyt skomplikowana i nie ma sensu tracić na nią więcej czasu.

Benzyna

Korzystaliśmy z aplikacji Gas Buddy, która wyszukuje stacje benzynowe wraz z cenami. Nie zawsze robi to dokładnie, ale przynajmniej w miarę wiadomo gdzie są zwyczajowo najtańsze stacje.W 2013 roku nie mieliśmy jednak zbyt dużego wyboru, jeśli chodzi o darmowe aplikacje. W 2017 roku sytuacja na pewno wygląda już inaczej. W trakcie półrocznej podróży po USA przejechaliśmy 40 000 km. Benzyna była najbardziej istotną pozycją w naszym budżecie. Dlatego warto spędzić chwilę nad narzędziem, które choć trochę pomoże nam ograniczyć wydatki w tym zakresie.

Przy benzynie widać też duże różnice między stanami. Akcyza ustalana stanowo na benzynę może się czasem różnić nawet o 20-30 centów na galonie. Przy granicach różnice są zazwyczaj spłaszczone, ale po wjechaniu głębiej w tańszy stan na pewno je dostrzeżecie. Raczej nie opłaca się tankować w centrach większych miast. Najboleśniej można odczuć miejską politykę w Chicago, gdzie cena benzyny dochodziła podczas naszego pobytu do 5 USD za galon. Na przedmieściach prawie udawało się jej spaść poniżej 4 USD, a za granicami Illinois pikowała już do 3,6 USD.

Stacje benzynowe działają w USA trochę inaczej niż u nas. Najpierw się płaci, potem się tankuje. Przy płaceniu gotówką, trzeba wrócić po resztę. Przy płaceniu kartą nierzadko też. Warto się więc spytać, czy trzeba wrócić do kasy by dostać zwrot, czy naliczy nam się tylko zapłacona kwota. Mogą przy kasie spojrzeć na nas jak na idiotów, co nie zmienia faktu, że w sąsiednim stanie na stacjach jakiejś sieci nie zwrócą nam różnicy, dopóki nie poprosimy o to w kasie. Kartą zazwyczaj można płacić przy dystrybutorze, niestety najczęściej system zapyta się nas o kod pocztowy i nie przyjmie polskiego. Przy płaceniu kartą warto też się upewnić, że cena jest niezależna od formy płatności. Bardzo często cena za gotówkę była inna – niższa, wypisana dużymi literami. A o tym, że płacąc kartą zapłacimy sporo więcej było wspomniane gdzieś z boku baaardzo małym drukiem.