Necropoli di Pantalica – skalne miasto umarłych

Necropoli di Pantalica odwiedziliśmy ostatniego dnia 2021 roku. Wyszła z tego piękna metafora – pogrzebać nienajlepszy, pandemiczny rok w skalnym mieście umarłych. Naprawdę jednak chodziło o to, że dzień zapowiadał się bezchmurny i ciepły – idealny do rodzinnej wędrówki po Pantalice…

Z „idealny” to może się za bardzo rozpędziliśmy. Pantalica to głównie ukryte w cieniu wąwozy i chłodne wody rzeki, które je wyżłobiła. Dlatego idealny dzień na zwiedzanie urytego tam skalnego miasta umarłych to najgorętszy dzień lipca w przerwie od rozgrzanych do czerwoności starożytnych atrakcji czy plaż Sycylii. W grudniu i styczniu poprzeczka zawieszona jest trochę niżej. Nie pada? Jedziemy chłonąć naturę. Na szczęście nawet zimą na Sycylii znacznie częściej nie pada niż pada.

Zdecydowaną przewagą zimy nad latem są pustki. Ale nawet w zimie nie nastawiajcie się, że będziecie mieli Necropoli di Pantalica. Na każdym z mniej lub bardziej zorganizowanych parkingów, z których wychodzi się na kolejne szlaki czy punkty spotykaliśmy jeden czy dwa samochody. W naszym najdłuższym spacerze towarzyszyła nam ekipa włoskich studentów, którzy taką formę rozrywki wybrali sobie na ostatni dzień roku.

Necropoli di Pantalica, San Micidiario

Necropoli di Pantalica, San Micidiario, wejście do jednego z grobowców

Necropoli di Pantalica – największa nekropolia Sycylii

Czymże jest więc Pantalica? W największym skrócie to największa nekropolia Sycylii, wpisana na listę UNESCO. Sykulowie – jedno z trzech wielkich plemion sycylijskich sprzed czasów fenicko-greckich, zasiedlili tę okolicę ok. XIII w. p.n.e. kiedy pod wpływem migracji nowych ludów przenieśli się w głąb wyspy.

Z czasem powstało tu jedno z największych miast wschodniej Sycylii. W literaturze historycznej utożsamia się je z Hyblą, ale miast o tej nazwie było co najmniej kilka. Prawdopodobnie greckim historiografom nazwy miast pomyliły się z imieniem sykulskiego bóstwa. Stąd kult Hybli przesłonił prawdziwe nazwy miast, pochłonięte już na zawsze przez historię.

Od VIII w. p.n.e miasto traci powoli na znaczeniu, choć nadal jest zamieszkane. Okolica zostaje w pełni opuszczona dopiero w średniowieczu, ok. XII w. Te 600 lat bogatej historii i kolejne ponad 1500 mniej znaczącej obrodziły skalną nekropolią. Wiadomo, domy się burzy lub przenosi. Świątynie niewiernych się niszczy. Ale groby, szczególnie te wykute w skale można co najwyżej splądrować.

Necropoli di Pantalica, Sycylia

Miasto umarłych miejscami musi bronić się przed żywymi

Skalnych grobów w wąwozach rzek Anapo i Calcinara jest około pięć tysięcy. Są one zgrupowane w kilku koloniach. Do tego można obejrzeć pozostałości bizantyjskich kościołów. Większe groty czy jaskinie to też prawdopodobnie dzieło tamtych czasów z przeznaczeniem na cmentarne kaplice. Jeśli chodzi o starożytne miasto, to jego lokalizacja nie jest pewna. Z budynków przetrwały właściwie wyłącznie ruiny dużego budynku zwanego Anaktaronem.

Paolo Orsi (a jakże – główny archeolog Sycylii był i tutaj) twierdził, że to pałac wybudowany dla Sykulów w początkach ich bytności w tym miejscu. Ponieważ nie pasował on do sykulskiej architektury, Orsi wysnuł teorię, że wybudowali go greccy robotnicy. Anaktaron dalej jest tematem dyskusji. Wpływy helleńskie są oczywiste, ale wykopaliska odkryły głównie elementy bizantyjskie. Prawdopodobnie więc budynek miał różne funkcje i różnych mieszkańców na przestrzeni ponad 1000 lat.

Necropoli di Pantalica, Sycylia

Anaktoron. Ruiny mało imponujące, za to ten widok…

Necropoli di Pantalica – jak ją zwiedzać?

Pantalica ma dwa wejścia, a właściwie dwa oficjalne dostępy, bo teren jest niebiletowany. Do północnego można dojechać od miasta Sortino. Przy Ingresso Pantalica lato Sortino znajdziecie kilkadziesiąt miejsc parkingowych i ścieżkę. Nią zejdziecie w dół i po ok. 30 minutach dostrzeżecie wykute w skale groby. Według przewodnika, który wpadł nam w ręce, północne zejście jest bardziej dramatyczne, w znaczeniu widoków i wrażenia, a nie trudności. Pantalica jest bowiem łatwa do zwiedzania. Miejscami ścieżki są strome a po sezonie też trochę zarastają, ale to nadal spacer a nie górska wyprawa.

Jak północ łączy się z południem? Tu mamy zagwozdkę. Nasz przewodnik zbył tą kwestię, twierdząc, że po zejściu z północy przechodzi się mostem po rzece i po drugiej stronie jest dawna droga do Ferli. Ale… Po pierwsze nie jest to droga, tylko była linia kolejowa. Zbudowano ją w latach 1915-1922, zamknięto mniej więcej po 20 latach. Po drugie, tam jest naprawdę stromo i nie ma wytyczonej spokojnej drogi na górę. Internetowe śledztwo doprowadziło nas do tego, że są dwa połączenia północy i południa. Dzięki temu można więc zrobić sobie ponad 10-kilometrową pętelkę. Mapę szlaku Necropolis di Pantalica znajdziecie na serwisie AllTrails (wymagana niestety rejestracja)

Ponieważ nasza baza była na południu Sycylii, do Necropolis di Pantalica dotarliśmy od południa. Nasza trasa z Ferli wyglądała następująco:

Necropoli di Pantalica od południa

Niestety nie starczyło nam czasu i zacięcia na 10-kilometrowy spacer. To w sumie nie jest dużo, ale po pierwsze trzeba się jednak nawspinać i naschodzić. A dodatkowo jest jeszcze co oglądać. 10 kilometrów zajęłoby nam pewnie z 5 godzin w miarę intensywnego spaceru. Nasze zwiedzanie nekropolii i tak tyle zajęło, ale w znacznie spokojniejszym i wyważonym tempie.

Nasz pierwszy przystanek to okolica zwana Sella di Filiporto. To przede wszystkim pierwszy od południa parking, gdzie można zostawić samochód i ruszyć na wspomnianą przez nas wyżej pętlę wokół nekropolii. Można też tędy dojść szlakiem do bizantyjskiego kościółka San Micidiaro i osady, w której się znajdował. Groty tutaj są dostępne, ale w czasie naszej wizyty trawa sięgała nam momentami po pas i trzeba było się porządnie natrudzić, żeby gdziekolwiek wejść.  

Można pójść dalej aż do Anaktoronu, albo wrócić i obejrzeć groby wykute w skalnej galerii obok miejsc, gdzie współcześnie parkują turyści. Ta galeria w pierwszej chwili nam umknęła i zobaczyliśmy ją w pełnej okazałości wracając z San Micidiaro. To przede wszystkim pojedyncze groby wykute w półce skalnej. Pod nimi, na kolejnej półce, są też większe, ale znacznie trudniej dostępne.

Neropoli di Pantalica, Sycylia

Widok na wąwóz

Jeśli, tak jak my, wybraliście bardziej leniwą metodę zwiedzania i zamiast na nogach ruszyliście dalej samochodem, to kolejny przystanek to Anaktoron i pozostałości pobliskiej farmy. Wiem, że zabrzmimy teraz jak rozwydrzeni starożytnością, zblazowani turyści, ale szału nie ma. Anaktoron to po prostu resztki fundamentów zbudowanych z dużych kamiennych bloków. Można rzucić na nie okiem z niewysokiej galeryjki. Nie jest to duża pożywka dla wyobraźni…

Jeśli chodzi o parkowanie, to większy parking jest jakieś 50 metrów od zjazdu z głównej drogi. Można pojechać kilkaset metrów dalej, ale ścieżka jest wyłożona polnymi kamieniami i trzeba się przygotować na porządne wytrzęsienie siebie i samochodu. Kolejny parking jest ledwie kilkadziesiąt metrów przed Anaktoronem. Nam żal było naszego minisamochodu z wypożyczalni i darowaliśmy mu te kamienne tortury.

Necropoli di Pantalica, Sycylia

Grobowiec z widokiem

Trzeci i ostatni przystanek to koniec drogi i początek zejścia do wąwozu. Na końcu asfaltu jest dosłownie kilka miejsc parkingowych, więc trudno nam sobie wyobrazić, jak można tam zaparkować w sezonie, ale to południowe Włochy. Słowa nie da się i zaparkować nie występują obok siebie w sycylijskim słowniku.

Schodząc miniemy kolejny bizantyjski kościółek, a potem dojdziemy do meandrującej wąwozem rzeki. Latem to pewnie doskonałe miejsce do kąpieli w cieniu dramatycznych skał wąwozu. Zimą miejsce nie zachęcało do kąpieli, szczególnie, że byliśmy tam chwilę po nagłej powodzi, która naniosła sporo drzew i kamieni. Tu przeskoczyliśmy po kamieniach i gałęziach na drugą stronę, gdzie znajduje się dość urokliwa, chciałoby się powiedzieć miejska, nekropolia (ładnie wykuty chodnik i groby bezpośrednio przy nim). To też połączenie z północną częścią nekropolii. Trochę dalej można albo odbić w lewo na punkt widokowy na okolicę, albo pójść w prawo do północnego wejścia.

Necropoli di Pantalica

Necropoli di Pantalica – czy warto?

Odpowiedź, brzmi tak. Latem to może być miła ucieczka od sycylijskiej spiekoty. A zarówno zimą i latem to piękne widoki i dość niezwykła okazja obcowania z historią ludzkości sięgającą kilka milleniów w przeszłość. Choć sami się nie skusiliśmy, to namawiamy do skorzystania ze szlaku z Alltrails i zrobienia pełnej pętli wokół nekropolii, czy to z północy, czy z południa. Warto tylko wziąć pod uwagę, że trzeba dwukrotnie przekroczyć rzekę. Raz można to zrobić w sposób cywilizowany – przez były most kolejowy. Drugi raz trzeba przeskoczyć po kamieniach, ale latem, przy niskim stanie wody, pewnie nawet nie trzeba skakać.

Necropoli di Pantalica – skalne miasto umarłych

Necropoli di Pantalica – informacje praktyczne

Jak dotrzeć? Niestety chyba tylko samochodem. Nic nam nie wiadomo, żeby jakiś transport publiczny dojeżdżał w okolice Necropoli di Pantalica z Ferli albo z Sortino. Z tej ostatniej miejscowości odległość do wejścia na szlak jest na tyle niewielka (ok. 6,5 km), że być może taksówka nie zrujnuje nawet dość płytkich portfeli.

Otwarte: cały rok.

Wstęp: bezpłatny.

Poziom trudności: łatwy.

Skończyliśmy już blogować, więc wyłączyliśmy komentarze. Nasze posty mogą się teraz starzeć w ciszy i godności:)

  • 11/07/2024

    Nie mogę się zgodzić, że to łatwy szlak, zwłaszcza latem. Byliśmy tam kilka dni temu, zaparkowaliśmy tam, gdzie kończy się droga. Byłam w stanie przejść tylko kilometr, trasa jest w pełnym słońcu, cień tylko przy pojedynczych drzewkach, ścieżka wąska i kamienie uciekające spod butów. W lipcu przy 35 stopniach w cieniu to morderczy pomysł.

  • Marta

    23/11/2022

    Ja odwiedziłam Pantalica wiosną – na przełomie kwietnia i maja Było bosko! Zielono, ciepło (25 stopni) i pachnąco.
    Dojazd od strony Sortino jest dobry, bez wertepów, choć droga wąska i kręta. Wejście tu https://www.google.com/maps/place/37%C2%B008'28.8%22N+15%C2%B002'11.5%22E/@37.1413388,15.0365292,17z/ Zaskoczeniem było dla mnie że po przejściu na drugą stronę rzeki zmieniło się oznaczenie szlaku – w efekcie trochę pobłądziliśmy – zamiast zrobić pętlę do parkingu, doszliśmy do innego wyjścia niż to przy którym czekał samochód. Trzeba było zawrócić. Nie żałuję tych nadłożonych kilometrów – bo widoki wynagrodziły trudy, ale było trochę nerwowo (w wąwozie miejscami nie było zasięgu)

Sorry, the comment form is closed at this time.