
Lubicie święta Bożego Narodzenia? Podobno każdy lubi. Choć nam z wiekiem o to coraz trudniej. Zamiast śniegu – plucha, w sklepach kolejki, obżarstwo, które zazwyczaj źle się kończy i jeszcze prezenty… Niby miło jest dawać, ale jak znaleźć coś ciekawego i wartościowego dla siebie, dzieciaków i najbliższych?
Kalina i Maciek o świątecznych prezentach potrafią mówić już w styczniu i najpóźniej w lutym zaczynają planować co w następne święta przyniesie im Mikołaj. Może to kwestia tego nieszczęsnego śniegu, który coraz częściej pojawia się dopiero w lutym, albo nawet kwietniu… Dla nas wymyślanie co byśmy chcieli dostać i co chcielibyśmy żeby dostały nasze dzieci (czasem nawet słuchamy ich sugestii:), kupowanie, namawianie innych „świętych Mikołajów” żeby nie kupowali dzieciakom kolejnych przypadkowych zabawek, które te cisną w kąt, to prawdziwa mordęga. Od dawna staramy się (i nawet czasem z pozytywnym skutkiem;) przekonać dzieci, że nie ilość się liczy a jakość, i że równie fajne (jeśli nie fajniejsze!) od kolekcjonowania rzeczy jest kolekcjonowanie wspomnień i przeżyć.
A i tak co roku okazuje się, że święta przychodzą za szybko, część prezentów wysłanych przez Mikołaja pocztą dotrze w połowie stycznia, a po te wymyślone w ostatniej chwili trzeba iść z setkami tysięcy innych spóźnialskich na długie godziny do centrum handlowego. Brrrr…
Dlatego przyznajemy, że o ile zwykle nie klikamy w posty na blogach o „5 najlepszych…” i „10 najfajniejszych…” tak te z pomysłami na prezenty przeczytaliśmy od deski do deski, i nie tylko skorzystaliśmy, ale też postanowiliśmy, że i dla Was taką listę przygotujemy. Ze względów budżetowych litościwie pominiemy milczeniem bilety lotnicze, które oczywiście zawsze i niezależnie od okazji są dobrym pomysłem. Wprawdzie święta (na szczęście) tylko raz w roku, ale po drodze jeszcze urodziny, dzień dziecka, mamy, taty i wiele innych „świąt” a i prezenty bez okazji czasem miło dostać. Poniżej przegląd naszych ulubionych prezentów, niekoniecznie „typowych” ale za to takich, z których się ucieszyliśmy.
Paweł (i Ola trochę też): Plecak CabinZero
Duże plecaki na wyjazdy mamy. A z tymi małymi, podręcznymi jakoś zawsze mamy problem. Albo są za ciężkie, albo za małe, albo zupełnie przypadkowe. Przez ostatnie 2 lata dzielnie służył nam plecak, który dostaliśmy w prezencie od Śląskiej Organizacji Turystycznej, ale kiedy jego dno zrobiło się dziurawe niczym kambodżańskie drogi wysłaliśmy go na zasłużoną emeryturę i zaczęliśmy się rozglądać za godnym zastępstwem.
Poszperaliśmy w internetach i nasz wybór padł na CabinZero. Skontaktowaliśmy się z właścicielem marki i zaproponowano nam plecak do testów, taki, jaki sobie wybierzemy. Osiołkowi w żłoby dano… Długo wahaliśmy się co do rozmiaru – do wyboru mieliśmy 28, 36 i 44L, przy czym ten ostatni wymiarami idealnie mieści się w limitach bagażu podręcznego w tanich liniach lotniczych (wymiary bagażu podręcznego dla różnych linii znajdziecie zebrane pod tym linkiem), ale w końcu zastanowiliśmy się, do czego konkretnie w czasie wyjazdów będzie nam ten plecak potrzebny. I doszliśmy do wniosku, że będzie nam służył raczej jako podręczny na wodę, coś do jedzenia, przewodnik, zapasową bluzę, może jeszcze laptopa itp. niż jako główny bagaż na krótsze wyjazdy, poza tym potrzebujemy też plecaka na co dzień.
Dlatego w liście do Mikołaja/CabinZero poprosiliśmy o 28L Travel Classic. I to był strzał w dziesiątkę. Mimo, że mieliśmy obawy, czy jednak nie za mały litraż wybraliśmy, rozmiarowo plecak okazał się bardzo pojemny i, co tu dużo mówić, na nasze potrzeby idealny. Wybór koloru był chyba jeszcze trudniejszy niż modelu – nasze dzieciństwo przypadało na lata 80-te więc nadmiar opcji wciąż nas czasem onieśmiela, w końcu jednak Royal Blue wygrał z Mysore Red (i kilkunastoma innymi kolorami).
Sam plecak jest bardzo lekki, lecz materiał, z którego jest wykonany, jest wytrzymały (i wodoodporny!) a suwaki solidne. Producent jest tej wytrzymałości i solidności pewien do tego stopnia, że oferuje 10-letnią, a po polubieniu profilu CabinZero na Facebooku, nawet 25-letnią (!!!) gwarancję. Klapa jest w pełni otwierana, co nie tylko ułatwia pakowanie, ale też bardzo ułatwia życie, jak się coś wrzuci na spód i trzeba to szybko znaleźć. W środku jest kieszeń na laptopa i dwie kieszenie zasuwane na suwak w tym jedna siateczkowa, kolejna kieszeń jest na klapie od zewnątrz, brakuje tylko kieszonek z boku na chusteczki czy wodę, ale da się bez nich żyć.
Szelki są szerokie i wygodne, a jak akurat nie chcemy zakładać plecaka na plecy, możemy go przenieść za uchwyt – i tu do wyboru mamy dwie opcje: rączkę na górze i z boku. Jeśli zaszalejemy z pakowaniem i nasz plecak zacznie wyglądać jak my po świątecznym maratonie kulinarnym, można go skompresować za pomocą troków zamocowanych po bokach. A gdy przypadkiem zgubimy nasz CabinZero i trafi on w ręce uczciwego znalazcy (ponoć są jeszcze tacy na świecie), dzięki systemowi Okoban uda nam się odzyskać zgubę. Plecak do najtańszych nie należy, ale stosunek jakości do ceny wypada bardzo korzystnie i wygląda na to, że będzie to pierwszy plecak, który posłuży nam długie lata.
Cena: od ok. 230 PLN w górę w zależności od rozmiaru i modelu. Przesyłka do Polski szybka i bezpłatna.
Maciek: Abonament Legimi
Jako osoby czytające dużo, od zawsze uważaliśmy, że najlepszym prezentem na każdą okazję jest książka. Aż do niedawna, kiedy okazało się, że się przeprowadzamy i nie dość, że musimy zapakować nasz milion książek w pudła, to jeszcze te wszystkie pudła musimy wnieść na czwarte piętro bez windy. No i od kiedy Maciek zaczął pochłaniać książki z szybkością wodospadu (a lada moment dołączy do niego Kalina) zaczęliśmy mieć obawy, że na dłuższy wyjazd potrzebowalibyśmy nie jednego a cztery plecaki CabinZero. 44-litrowe i pełne książek. A że nie lubimy dźwigać to zdecydowaliśmy się na lżejsze rozwiązanie: abonament Legimi!
W bazie Legimi, w której znajdziecie już ponad 25 tysięcy e-booków i audiobooków, czujemy się jak dzieci w sklepie z cukierkami. I dzieci też!
Legimi działa na czytnikach, komputerach, smartfonach i tabletach więc nie tylko jest nieocenione w podróży, ale też zaoszczędzi Wam bardzo dużo miejsca w mieszkaniu. Oprócz e-booków w abonamencie dostajecie też dostęp do audiobooków, co uprzyjemni dzieciakom (i nam też!) nie tylko długie wieczory ale też godziny spędzone w samochodzie czy w samolocie. Żałujemy, że nie wpadliśmy na to wcześniej. Tak jakoś w 1998 roku.
Cena: od 7 do 40 PLN miesięcznie, w zależności od wybranej opcji. Pełny cennik tutaj.
Kalina: Bilet do kina/teatru/sali zabaw (albo do innego atrakcyjnego miejsca)
Takie prezenty praktykujemy już od dawna. Sale zabaw, trampoliny, centrum nauki, parki rozrywki, kino, teatr, park linowy, dzień na kajakach czy wycieczka wąskotorówką– to świetny prezent nie tylko dla dzieci! Wersja basic zakłada pojedynczy voucher, apgrejdowana zakłada wspólne spędzenie czasu lub obdarowanie kilkoma voucherami, bo samemu w takim na przykład domu zagadek to jednak może być słabo. A jak chcecie zrobić prezent znajomym dzieciom i jednocześnie ich rodzicom to wraz z zaproszeniem dla dzieciaków dorzućcie deklarację, że to Wy z tymi dziećmi pójdziecie:) Prezent ten ma również wersję budżetową – w końcu zawsze można zaproponować wyjście na wypasiony plac zabaw, na który nigdy nie chodzicie bo jest za daleko, czy wyskoczyć na rowerach do Kampinosu.
Kalina w zeszłym roku dostała bilet do kina, voucher na 5 wejść do sali zabaw i bilet do filharmonii. W tym roku powinniśmy chyba dorzucić kalendarz, żeby mogła sobie planować atrakcje.
Cena: samo zaproszenie można wydrukować na ładnym papierze i obwiązać wstążeczką, żeby coś jednak pod choinką położyć. A co do prezentu właściwego to jego cena zależy już wyłącznie od miejsca, które wybierzecie!
Ola: Badanie genów
Może nie brzmi to jakoś super atrakcyjnie, ale … Ola, która pochodzi z rodziny dość mocno genetycznie obciążonej, planowała to badanie już od jakiegoś czasu. Tylko że wiecie jak to jest, zawsze są jakieś pilniejsze wydatki. Skoro jednak Mikołaj okazał się być hojny, to pozostało zarejestrować się na stronie, wpisać swoje dane i informacje o nowotworach w rodzinie, wydrukować i podpisać zgodę, oddać krew do badania i… trzymać kciuki!
Po co takie badanie? Po to, żeby ocenić ryzyko zachorowania na raka – głównie piersi i prostaty. Dzięki uzyskanym informacjom można podjąć działania profilaktyczne lub prowadzące do wczesnego rozpoznania choroby. Ale to nie wszystko – poza 14 genami pozwalającymi ocenić ryzyko zachorowania na nowotwór piersi i prostaty, badanych jest także 56 innych genów. Wprawdzie nie dla każdego genu z listy istnieją jednoznaczne rekomendacje towarzystw lekarskich co dalej z nim robić, ale wychodzimy z założenia, że lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć, a co z tą wiedzą zrobimy zastanowimy się jak przyjdzie na to czas.
Cena: 599 PLN.
Rodzinnie: sesja zdjęciowa
Zaczęło się kiedy Kalina miała zaledwie kilka miesięcy. Jakoś przed świętami, w Urzędzie Dzielnicy na Pradze, zobaczyliśmy ogłoszenie o naborze chętnych do projektu „Jestem z Pragi” – warszawiacy może pamiętają zdjęcia, które zdobiły praskie uliczki i ogrodzenia strzegące budowy metra. Zgłosiliśmy się, umówiliśmy się na rodzinną sesję zdjęciową w Atelier Klitka na Ząbkowskiej i… obiecaliśmy sobie, że już co roku, w ramach prezentu gwiazdkowego będziemy się umawiać na sesję.
Niestety różne zawirowania życiowe sprawiły, że nie zawsze udało nam się dotrzymać tego postanowienia, w międzyczasie też wynieśliśmy się z Pragi, ale nie oznacza to wcale, że zarzuciliśmy fotograficzną tradycję: w tym roku wizytę w Klitce mamy już za sobą:) To nie tylko prezent – pamiątka dla nas i dla dzieci: piękne fotografie oprawione w ramkę znakomicie nadają się też pod choinkę dla najbliższej rodziny.
Cena: około kilkuset złotych, zależy od fotografa, tego ile zdjęć zamówicie, w jakim formacie itp. Nasze ulubione miejsce to oczywiście praską Klitkę, polecamy też gorąco Kasię Pawlicę ze Studia Sorelle, ale oczywiście wybór artystów, z których usług warto skorzystać, jest olbrzymi.
Babcia i dziadek: Kalendarz
Personalizowane kalendarze ścienne robimy od kiedy dołączył do nas Maciek. Kiedyś śmialiśmy się z Amerykanów, że robią te wszystkie kubeczki, koszulki, podkładki pod myszki i w ogóle wszystko co tylko się da z podobiznami najbliższych, ale od kiedy mamy dzieci nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy powiesić na ścianie kalendarz z kotkami albo panoramą Tatr. I torturujemy tym rodzinę. W ciągu ostatnich 8 lat siedem razy zamówiliśmy kalendarz w firmie Delta, raz gdzieś indziej, ale nam się nie podobało i wróciliśmy niczym synowie marnotrawni.
Żeby przygotować kalendarz, trzeba wejść na stronę i ściągnąć oprogramowanie, zrobić sobie duży dzbanek herbaty i spędzić kilka godzin na wybieraniu zdjęć, tła, ramek i efektów i wpisywaniu dat urodzin, rocznic i tego co tylko chcecie, żeby było w Waszym kalendarzu. Potem wystarczy kliknąć „zamów”, zapłacić i kilka dni później można odebrać gotowe kalendarze na warszawskim Bródnie (można też oczywiście zamówić wysyłkę). Oprogramowanie jest intuicyjne a sam proces projektowania to niezła zabawa (o ile oczywiście nie zajmiecie się tym w ostatniej chwili i nie okaże się, że macie na to dosłownie godzinkę).
Nasze kalendarze lubimy tak bardzo, że zamiast wyrzucać je po Sylwestrze, wycinamy z nich nasze ulubione zdjęcia, wkładamy w ramki i wieszamy na ścianach. A jak się nam znudzą, to w kolejce czekają kolejne, w końcu mamy ich już całkiem sporą kolekcję!
Cena: zależy od wybranego szablonu. My zawsze wybieramy A3+ Promo z 13 kartkami, który w cenniku jest za 26 pln, ale zwykle też korzystamy ze zniżki dla stałych klientów albo szukamy okazji na allegro, gdzie przed świętami zdarza im się wystawiać kalendarze w niższej cenie (szukajcie po nazwie sprzedawcy taniedrukowanie). W tym roku zapłaciliśmy 15 pln za sztukę. Pełny cennik tutaj.
A Wy? Wolicie dostawać czy dawać prezenty? Jaki był najdziwniejszy prezent jaki dostaliście? A może sami obdarowaliście kiedyś kogoś czymś zupełnie nietypowym? Czekamy na Wasze pomysły w komentarzach!
Sorry, the comment form is closed at this time.
osiemstop
Smart Games chętnie sprawdzimy, dzięki za podpowiedź:) A co do plecaka – ostatnio zdołałam spakować Maćka na weekendowy biwak charcerski w te 28 L, choć bez śpiwora. Nawet mu jeszcze trochę luzu zostało!:)
Magda
Zdecydowanie dawać, szczególnie moim dzieciakom 🙂 U nas bardzo sprawdzają się gry różnego rodzaju (ostatnio zapałały miłością do Smart Games – polecamy:) i książki właśnie. Biletami do parku rozrywki, bawilandi czy innego świata dinozaurów nie pogardzą również. P.S. Od jakiegoś czasu już zastanawiam się na polecanym plecakiem, główny problem to wybór rozmiaru i … koloru. Za dużo tego 😉 Chciałabym by służył nam jako bagaż podręczny na kilkudniowe wypady. To może te średnie będę ok. Muszę jeszcze spojrzeć na wymiary …
VitalWare
Dziękuję za Inio osiemstop! Uwielbiam was!
osiemstop
Dzięki, bardzo nam miło!!!
Brytyjka
Każdy prezent dla dziecka, czy to wycieczka, plecak, spotkanie z ważna dla niego osobą – jest dobre. Lepsze niż te wszystkie tablety, drony, quady pod choinkę!
osiemstop
Zdecydowanie!
monika
Dzięki za Legimi!!!
osiemstop
🙂
Ilona
Pomysły na prezenty (świąteczne) w marcu – tego jeszcze nie było 😉 A tak serio, to wszelkiego rodzaju prezenty, które da się wykorzystać „w późniejszym czasie” (tak jak wspomniany przez Was bilet do kina), to zdecydowanie dobry pomysł 🙂 Ewentualnie bony podarunkowe, które możemy sami wykorzystać na to, co nam (nie darującemu) będzie się podobać.
osiemstop
Hihi, miało być wcześniej, ale jakoś się nie wyrobiliśmy:) Ale zawsze jest dobra okazja, żeby dać komuś prezent:) Wbrew pozorom wcale nie jest łatwo wybrać prezent nie „pod siebie” a tak, żeby trafić w gusta osoby obdarowywanej:)Bony podarunkowe zdecydowanie tak!