
Arabowie byli gospodarzami Sycylii przez kilkaset lat: od 831 do 1091 roku. Te lata zbiegały się ze szczytem ich potęgi, kiedy opanowali dużą część basenu Morza Śródziemnego. Nie jest więc też dziwne, że po latach stopniowego upadku wyspy u schyłku rządów Bizantyńczyków, wraz z nową silną cywilizacją Sycylia znów zakwitła.
Czas potęgi Arabów jednak szybko przeminął i kolejni władcy wyspy zrobili wiele, by ślady ich obecności się zatarły. Nie ma ich więc tak wiele, albo zostały bardzo mocno wkomponowane w nowe budowle. Jednym z nich jest Ponte dei Saraceni – most, który odwiedziliśmy przy okazji wyprawy na Etnę.
O TYM PRZECZYTASZ W TYM WPISIE
Ponte dei Sareceni – atrakcja z… map Google’a
Jak już Wam wielokrotnie pisaliśmy, nie jesteśmy mistrzami planowania. Kiedy szykowaliśmy się do wycieczki na Etnę, założyliśmy, że wracając uda nam się jeszcze gdzieś zatrzymać. Najlepiej w miejscu, które nie będzie wymagało długich i męczących spacerów, bo dobrze wiedzieliśmy, że młodzieży na nic więcej niż kilka kraterów jednego dnia nie namówimy. I wtedy Paweł wypatrzył w mapach Google’a most Saracenów: Ponte dei Saraceni.
Arabistyczne skrzywienie kazało kliknąć i most na zdjęciach wydał się bajkową wręcz budowlą przerzuconą przez dramatycznie wyglądający wąwóz. W komentarzach ludzie pisali o wyjątkowej atrakcji z fatalnym dojazdem, ale co to dla nas. A już zupełnie nie zgadzał się z nimi Google, sugerując dalszą trasę do domu… przez most! No to jedziemy.
Do mostu faktycznie wiedzie fatalna droga. Przez kilka kilometrów to wąska, dziurawa, asfaltowa ścieżynka szerokości półtora samochodu między farmami i gajami pomarańczowymi z wysokimi betonowymi murami z obu stron. Klimat iście libijski. A potem kończy się asfalt i dziury robią się już naprawdę głębokie i groźne dla podwozia.
Ponte dei Saraceni – kluczowa przeprawa przez setki lat
Sam most robi ogromne wrażenie, a historia, która za nim stoi jest jeszcze ciekawsza. Jakaś forma przeprawy przez Simeto – rzekę, która w tej okolicy biegnie dramatycznie wyrzeźbionym przez siebie kanionem w wulkanicznych skałach, istniała już w neolicie. Osadę w okolicy przeprawy założyli Sykulowie w X-IX w p.n.e. W kolejnych wiekach osadę otoczono umocnieniami i zbudowano cytadelę, co wiązało się z jej hellenizacją i przyjęciem statusu greckiej subkolonii.
W kolejnych wiekach rola osady się zmniejsza i z czasem nabiera bardziej wiejskiego charakteru. Prawdopodobnie było to powiązane z założeniem istniejącego do dziś miasta Adrano. Założono je ku czci sycylijskiego boga ognia, który wszedł do rzymskiej mitologii. Wierzono, że Adranus, zamieszkiwał pod wulkanem, zanim został stamtąd przegnany przez Hefajstosa/Wulkana.
Kiedy Rzymianie przebudowują istniejącą tu drewnianą przeprawę na kamienny most, wieś dodatkowo zaczyna obsługiwać podróżnych na szlaku. Okolica nie ma jednak szczęścia w czasach panowania Rzymu i Bizancjum. O Adrano regularnie toczą się bitwy, miasto jest burzone, a jego mieszkańcy zniewalani. Spokojniejszy i bogatszy okres przynoszą dopiero rządy Arabów. Oni też odbudowują zniszczony rzymski most, nadając mu charakterystyczny wygląd.
Okolica nadal ma duże znaczenie wojskowe, ale Arabowie wykorzystują obfitość wody i żyzne gleby. Rozwijają uprawy, głównie cytrusów, ale również bawełny czy warzyw. Wprowadzają również nowe techniki rolnicze, szczególnie w zakresie irygacji.
Normanowie podtrzymują dobry okres dla Adrano, pozostawiając mieszkańców w spokoju, nawet tych o arabskich korzeniach. Dopiero w XII/XIII wieku rozpoczynają się prześladowania, co spotyka się z oporem lokalnej społeczności i upadkiem gospodarczym. Most jednak trwa i funkcjonuje. Wielkie trzęsienie ziemi z 1693 roku, które tak spustoszyło Sycylię, nie oszczędziło mostu.
Z jakiegoś powodu przy odbudowie nie nadano mu barokowej formy, jak to stało się z licznymi miastami, ale pozostawiono typowe dla architektury muzułmańskiej lekkie ostrołuki oraz charakterystyczną naprzemienność ciemnych i jasnych kamieni. Ta ostatnia to technika architektoniczna zaczerpnięta przez Arabów od… Bizantyjczyków i powszechnie stosowana dopiero ok. XI-XII wieku. Jest to więc jeden z najstarszych przykładów zastosowania „ablaqu”, a niewykluczone, że most nabrał już takich kolorów przed nadejściem Arabów przy którymś z bizantyjskich remontów.
Aż do końca XVIII wieku most był główną przeprawą z zachodu do Katanii. Dopiero wtedy otwarto kilka innych dróg i przepraw, a saraceński most zszedł w transportowej hierarchii z kluczowej drogi do lokalnej ścieżki. Znacząco uszkodziło go jeszcze trzęsienie ziemi z 1948 roku, które zawaliło mniejsze, odbudowane później, łuki. Jednakże główna, najbardziej imponująca część budowli, to nadal rzymskie fundamenty i arabskie, oryginalne łukowanie. Stąpając więc po nim, chodzimy tą samą ścieżką, co neolityczni wędrowcy, greccy mieszczanie z Mendolito, rzymscy handlarze, arabscy gospodarze, normańscy rycerze…
A jeśli spojrzycie w dół, to może się Wam zakręcić w głowie, bo wąwóz ma w tym miejscu kilkadziesiąt metrów głębokości.
Dramatyczny przełom Simeto
Przechodząc przez most i idąc w prawo, jakieś 50 metrów od rzeki, można pójść dalej kilkaset metrów po skałach wzdłuż brzegu. Tam nacieszycie oczy tym, co woda wyrabia tutaj w wulkanicznych skałach. Simeto biegnie tu naprawdę wartkim strumieniem. Rozbija się o ostre skały, rzeźbiąc je, a czasem wyrywając z nich większe lub mniejsze fragmenty. Miejscami wygląda to jak walka na śmierć i życie dwóch z czterech wskazanych przez Empedoklesa żywiołów.
My niestety dojechaliśmy do mostu, kiedy się ściemniało, więc na dalsze wędrówki nie mieliśmy czasu, ale jeśli uda się Wam dojechać tu o wcześniejszej porze dnia, to polecamy, żeby poeksplorować okolicę szczególnie z drugiego, bardziej dzikiego brzegu.
A więc na pewno Was wytrzęsie, może zabłądzicie, a na koniec zapytacie samych siebie, gdzie właściwie jesteście. Jednak nie możecie pominąć przy okazji wizyty na Etnie tego najpiękniejszego przykładu architektury arabskiej na Sycylii, i miejsca, przez które Sycylijczycy wszystkich kultur i języków przechodzą od tysięcy lat.
Ponte dei Saraceni: informacje praktyczne
Zwiedzanie Ponte dei Saraceni jest darmowe, miejsce nie jest w żaden sposób ogrodzone, nie ma też o nim żadnej informacji. Nie sposób go jednak przegapić, bo… dalej nie pojedziecie. Co prawda nawigacja Google’a będzie Was do tego namawiać. Nam najpierw sugerowała przejazd pod mostem i dalszą jazdę wzdłuż rzeki, co może nawet jest do zrobienia na crossowych motorach. Potem zdesperowana zasugerowała przejazd przez most i dalej historycznym traktem. To byłoby już coś, bo ostatnie przęsło się kończy dość nagle i trzeba się na nie wdrapać. Patrząc jednak po tym, gdzie zwykle kieruje nas nawigacja Google’a, to po prostu ma wobec nas bardzo wysokie oczekiwania. Może to znak, żeby zrobić prawo jazdy na motory i ruszyć na offroad…
Na koniec jeszcze dwa słowa o Mendolito: na razie odkryto zarysy murów oraz jedną z bram. Na południu osady, na terenie kamieniołomu i żwirowiska natrafiono też na ślad trzech okrągłych grobowców. Wykopaliska wstrzymano i póki co, nie ma czego oglądać. Jakbyście jednak zabłądzili w tej okolicy i znaleźli coś, co wygląda jak starożytne greckie miasto, to dajcie znać.