
Mamy znajomego Amerykanina, który marzy o podróży na Sycylię tylko po to, by zobaczyć Taorminę. Zakochał się w niej, słuchając piosenki Marka Knopflera „Lights of Taormina”. Warto jej posłuchać. Śpiewana spokojnie, za punkt wyjścia ma idylliczny wieczór na tarasie z widokiem na światła Taorminy. Ale noc kryje w sobie też burzliwą przeszłość, wojny i wiwatujące tłumy na arenie. Taka właśnie jest Taormina. Piękna, wręcz butikowa, ale też kipiąca zabytkami i historią i nadal głośna, współcześnie głównie dzięki tłumom turystów…
Pierwsze nasze skojarzenie z Taorminą? Korki… Ale przecież tego miasta nie zaplanowano dla wygodnego dojazdu. Wręcz przeciwnie. Nie po to buduje się osadę na stromym wzniesieniu, tuż nad dramatycznie ukształtowanymi zatokami, żeby każdy mógł sobie do niej bezproblemowo wjechać. A więc, jeśli jedziecie do Taorminy samochodem przygotujcie się na korki. Jeśli nawet dotrzecie do Taorminy poza sezonem o wczesnej porze dnia i zaparkujecie sobie wygodnie na wybranym parkingu, to w popołudniowym czy wieczornym szczycie i tak odstoicie swoje. To miasto, które nie ma szans, by spokojnie wchłonąć masy turystów.
Ale ma to też swoje dobre strony. Parkingi i dojazdy są naturalną barierą, które utrzymują w miarę limit zwiedzających na wąskich uliczkach Taorminy. Być może gdyby nie one, turyści po prostu przelaliby się przez miasto, unosząc je ze sobą, jak fala powodziowa.
O TYM PRZECZYTASZ W TYM WPISIE
Światła Taorminy
There’s laughter in the darkness
Music floating in across the bay (…)
And he’s sitting out in the night
Looking down upon the lights of Taormina. (Mark Knopfler, Lights of Taormina)
Przyznaję, że kiedy pierwszy raz włączyłem „Lights of Taormina” nie przysłuchałem się jej wyraźnie. Idylliczna, okładka (choć Mark stoi na niej na słońcu bez czapki, a w tym wieku…), do tego spokojna muzyka i jeszcze historia jak z hotelowego tarasu. Mark faktycznie siedział na tarasie hotelu Villa Angela, którego właścicielem jest Jim Kerr z Simple Minds. I warto, jeśli nawet nie odwiedzić Villę Angelę (choć nazwa, jest średnio zachęcająca), to spojrzeć na zdjęcia przy profilu hotelu na Google Maps. Aż samemu chce się napisać jakąś piosenkę.
Bardziej dokładne wczytanie się w tekst piosenki pokazało, że Mark jednak przeszedł się po mieście i zrobiło ono na nim ogromne wrażenie. „The crowd calls for the emperor… Ships of war set sail from Carthagina”. Może więc Mark odwiedził jedną z zatok u podnóży Taorminy, do których my nie dotarliśmy? Na pewno był w grecko-rzymskim teatrze, bo to tam słychać jeszcze echo wiwatującego tłumu. Tam też można poczuć, jak „Love was smoking under the volcano”, gdzie tłem sceny (i każdej sceny na niej odgrywanej) jest Etna.
He can still taste her kisses
Czytając historię Taorminy (i piosenkę Marka), można odnieść wrażenie, że było ona pisana krwią i miłością. I coś w tym jest, choć Taormina sprawia wrażenie sycylijskich Czech. Dość istotna, ale zwykle na tyle rozważna, by przez konflikty przejść obronną ręką. Krótka notka historyczna w Wikipedii ma większą od średniej częstotliwość występowania wyrażenia „one of the few cities of Sicily that…”. Zwykle oznaczało ono odpowiednią zmianę sojuszu, albo strategiczne przyrzeczenie wierności, które pozwalało zachować dawny status w nowej politycznej sytuacji.
Taormina była przez wieki ważnym miastem Sycylii. Jej okolice były zamieszkane przez Sykulów już na pewno w VIII w. p.n.e., ale miasto na wzgórzu założyli w IV w. p.n.e. greccy osadnicy. Szybko osiągnęło ważny status, co było powiązane ze strategicznym usytuowaniem przy wyjściu z cieśniny Messyńskiej. Tak było zarówno pod greckim, rzymskim, arabskim i normańskim panowaniem. Kiedy znaczenie Taorminy osłabło w XVII-XVIII wieku, pojawili się kolejni najeźdźcy – turyści.
Taormina okazała się być wielkim wygranym nowej światowej mody – turystyki. Pisarze i muzycy romantyzmu rozsławili urok Tarominy. Jednym z nich był Johann Wolfgang Goethe, który swoją „Podróż po Włoszech” opublikował na początku XIX wieku. Potem doszli jeszcze malarze oddający zapierające dech w piersiach pejzaże Taorminy z Etną w tle i już nikt nie mógł powstrzymać napływu turystów.
I choć Mark pisze o smakowaniu jej pocałunków, to w Tarominie najsłodziej zaczęły smakować pocałunki, w których kobiety zwykle nie miały udziału. Luźna i otwarta atmosfera Taorminy skusiła choćby Oskara Wilde’a. czy Karola Szymanowskiego. Ten ostatni właśnie w Tarominie miał w pełni odkryć swój homoseksualizm.
Ale byli i tacy, którzy oparli się męskim wdziękom Taorminy. Na przykład Richard Wagner na szczęście dla jego heterogermańskich fanów odwiedził Taorminę z żoną… Aczkolwiek, kto wie czy jego romanse i wegetarianizm to nie objawy taormińskiej choroby… Taki D.H. Lawrence, znany liryczny erotoman również wybrał Taorminę na miejsce kilkuletniego pobytu. On jednak nie omieszkał krytykować swojej przybranej małej ojczyzny. Komentując wysyp kiczu i tanich straganów na głównej ulicy miasta, miał powiedzieć, że marzy, by „Etna zalała to wszystko 60 milionami ton lawy”.
Po II wojnie światowej Taormina miała stać się zwykłą turystyczną „destynacją” bez obyczajowego dreszczyka emocji. Pisarz Harald Acton miał stwierdzić, że stała się nudna jak Bournemouth. Jest to o tyle śmieszne, że właśnie to miejsce wybrał na swój dom wywodzący się z głęboko konserwatywnych kręgów pisarskich J.R.R Tolkien. Co prawda jego książkom daleko do nudy, ale ilustracji igraszek krasnali z elfami w nich nie znajdziemy…
Co zobaczyć w Taorminie? Spacerem przez miasto
Po tym krótkim, muzyczno-historyczno-literacko-obyczajowym wstępie przystąpmy do najważniejszego. Co w ogóle w tej Taorminie jest do zobaczenia i do zrobienia?
Przede wszystkim warto się nią przespacerować w tłumie turystów. Średniowieczne centrum miasta z placami i pałacami zamienionymi teraz nierzadko w luksusowe hotele, to ta dopieszczona Sycylia, jakże inna od nierzadko jedynie przypudrowanych ruin, które mijaliśmy w innych miastach i miasteczkach. Tu naprawdę czuć klasę i renomę historycznego „resortu”.
Główna ulica, która ciągnie się od Porta Messina na północnym wschodzie do Porta Catania na południowym zachodzie to Corso Umberto I. Jeśli zaczynacie zwiedzanie od strony Messyny, to możecie zajrzeć do Palazzo Corvaja, gdzie poza centrum informacji turystycznej znajdziecie też Museo Siciliano d’Arte e Tradizioni Popolari (wejście bezpłatne). Nie będziemy jednak udawać, że tradycyjne ubrania sycylijskie i obrazy z XIX wieku były na tyle atrakcyjne, by odciągnąć nas od spaceru po Taorminie. Za to sam budynek pałacu jest warty zobaczenia. To przebudowana w XV wieku arabska forteca, a raczej rozbudowana wieża obronna, z wieloma orientalnymi motywami.
Teatr Grecki – serce Taorminy
Miejscem, które w Taorminie zrobi na Was największe wrażenie (poza samą Taorminą) jest Teatr Grecki – drugi największy na wyspie. Nie jest to może najlepiej zachowany, ani najpiękniejszy grecko-rzymski zabytek jaki widzieliście. Jednak w połączeniu z Etną oraz otaczającymi Taorminę wzniesieniami robi ogromne wrażenie. Teatr wybudowano w III w p.n.e., ale to co można dziś oglądać, to efekt kompleksowej przebudowy w czasach rzymskiego prosperity Taorminy w I w p.n.e.
Co ciekawe, grecki oryginał miał być znacznie mniejszy i otwierać widok na Etnę. Monumentalna rzymska rozbudowa i zamiłowanie do ogromnych, widowiskowych scenografii przysłoniło naturalne tło, które wykorzystali Grecy. Teraz, siadając na widowni, Etnę zobaczymy przez wyrwę w murze. Cudowny widok zawdzięczamy więc decyzji, by teatr utrzymać w formie zabytkowej ruiny.
Widok Etny w połączeniu z rzymskimi kolumnami i budynkiem zmęczonym dawną chwałą i millenniami historii jest uzależniający. Gdyby nie nasza młodzież, którą zbyt rozpierała energia, zostalibyśmy tam pewnie z godzinę albo i dłużej po prostu gapiąc się w przestrzeń. A tak, trzeba było ruszać dalej.
Przez zaułki miasta do Piazza IX Aprile
Idąc od teatru w stronę Porta Catania możecie minąć Corso Umberto I i ledwie kilkadziesiąt metrów dalej znajdziecie mały Teatr Rzymski, który również jest efektem rzymskiej przebudowy dawnego budynku greckiego. Był to teatr muzyczny, który mógł też pełnić funkcję spotkań urzędników. Nie jest to jednak szczególnie zadbany i efektowny zabytek.
Dużo lepiej prezentują się naumachie – 122-metrowe arkadowe mury, w których Rzymianie umieścili udekorowane statuami fontanny. Obecnie 5-metrowej wysokości arkady służą głównie jako fundamenty dla posadowionych na nich domów.
Naumachia to dosłownie „bitwa morska”, a teren miał być używany do jakiejś formy rekonstrukcji czy widowisk przedstawiających walki na morzu. Historycy nie są jednak co do tego zgodni, a teraz łatwiej uwierzyć, że był to po prostu park z fontannami, ocieniony i wypełniony roślinnością. Gorącym latem jest to pewnie jedno z najprzyjemniejszych miejsc w Taorminie. Jednak nawet styczniowym popołudniem miało sporo uroku.
Balkonem Taorminy, miejscem, gdzie dzieciaki grają w piłkę, a turyści strzelają niekończące się serie zdjęć jest Piazza IX Aprile. Nienarzucający się i oszczędny w formie, jeśli chodzi o fasadę, kościół św. Augustyna (obecnie biblioteka), kolorowe drzewa i swobodna atmosfera. To wszystko przywodzi na myśl idylliczne bardziej zapomniane włoskie miasteczka niż centrum jednej z najważniejszych turystycznych destynacji na wyspie.
Zlokalizowaną na Piazza di Duomo katedrę zbudowano w XIII wieku, ale po kilkuset latach przebudowano. W środku warto spojrzeć do góry, gdzie zachował się drewniany sufit z elementami gotyckimi i orientalnymi. I tyle. Dotarliście już prawie do Porta Catania. Pozostaje Wam jeszcze eksplorowanie uliczek, smakowanie kawy czy wina migdałowego w towarzystwie cannoli i chłonięcie leniwej atmosfery.
Jak dojechać do Taorminy i gdzie zaparkować?
Do Taorminy dojechaliśmy samochodem, bo to był nasz jedyny środek lokomocji po Sycylii. Zaparkowaliśmy go na parkingu Porta Catania, licząc że w tak dużym, wielopiętrowym budynku na pewno znajdziemy miejsce. I nie zawiedliśmy się, aczkolwiek po sjeście turystom udało się go zapełnić i kolejni chętni czekali aż zwolnią się miejsca. Przez to, że dojazd do parkingu prowadzi dość wąską drogą skutecznie korkowało to okolice i wydłużyło nam wieczorny przejazd do Castelmoli a potem powrót do domu.
Parking nie jest tani. Poza sezonem w 2022 roku pierwsza godzina kosztowała 1 EUR, kolejna już 4 EUR, trzecia i czwarta znów 1 EUR, a potem robi się jeszcze bardziej skomplikowanie. W każdym razie za 6 godzin zapłacicie 8 EUR, a za 9 godzin 9 EUR. Tyle powinno wystarczyć z nawiązką na pełne zwiedzenie miasta. Tu znajdziecie aktualne ceny parkingu Porta Catania w Taorminie. Ogromną zaletą tego parkingu jest jego centralne usytuowanie. Po wejściu albo wjechaniu kilka pięter wyżej będziecie na placu, z którego od razu wchodzicie w historyczną zabudowę.
Castelmola – pożegnanie Taorminy
Taorminę i jej światła po zachodzie słońca pożegnaliśmy z Castelmoli. To mała miejscowość położona nad Taorminą, według niektórych piękniejsza niż jej większa i bardziej znana sąsiadka. Styczniowym wieczorem było w niej pusto, a wiele lokali było zamkniętych. Nie da się odmówić uroku jej wąskim uliczkom i starej zabudowie. Czuć jednak, że to uboższa krewna Taorminy, która nie ściąga aż takich tłumów, ale tez nie ma zbyt wielkich ambicji.
Żeby spojrzeć na rozświetloną Taorminę i Zatokę Messyńską wdrapaliśmy się po wąskich uliczkach miasta do Castello di Mola – ruin zamku Mola, które początki gubią się w mrokach historii. Budowla obronna na pewno stała tutaj w X wieku, o czym mówi inskrypcja przy wejściu, a mury, których resztki przetrwały do czasów obecnych zbudowali Normanowie.
Światła Taorminy z zamku Mola wyglądały rzeczywiście widowiskowo, szczególnie, że nie zakłócały ich światła Castelmoli. Na terenie zamku nie świeciła ani jedna latarnia. Cały teren był skąpany w zupełnych ciemnościach. Nieliczni turyści świecili sobie telefonami, żeby nie wpaść na wyrastające tu i ówdzie krzaki czy np. ustawione działa. Nie jesteśmy Wam więc w stanie napisać wiele o zamku, ale poza pięknym widokiem i resztkami murów nic raczej tu nie znajdziecie.
Największą atrakcją Castelmoli (oczywiście poza oddechem od tłumów Taorminy) jest podobno bar Turrisi przy Piazza San Nicolo. Zlokalizowany na kilku piętrach wąskiej kamienicy przybytek jest znany ze swojego wystroju, w którym pomieszano wątki tureckie z… fallicznymi. Penisy i jądra są wszędzie, zrobiono z nich lampy, które stoją (dosłownie) w każdym kącie. Cóż, może D.H. Lawrence, wypowiedział swoje słowa jednak nie po spacerze po Corso Umberto I, ale po wizycie w barze Turrisi (bar otwarto jeszcze za jego życia – w 1919 roku)? Nie był to nasz klimat i nie będziemy zachęcać do wizyty w tej oazie fallicznego kiczu. Ale do spaceru po Taorminie i Castemoli zachęcamy gorąco.
Sorry, the comment form is closed at this time.
Adam
Dzień dobry, na początku marca będę przebywał 2dni w taormina i 2dni w Katania.Zamierzam przeznaczyć przejazd koleją dookoła Etna(circumetnea) wraz z zatrzymaniem się po drodze w 2miasteczkach i zwiedzanie Syracuse. Co jeszcze byście polecili. Dzięki
osiemstop
Poczytaj nasze wpisy z Sycylii, opisaliśmy wszystko co widzieliśmy i wszystkie te miejsca polecamy 🙂
Cecile
Taormina to miasto na Sycylii, które nie wie, co to szarość. Na jej piękno składa się światło, barwy i woda. Położona na niewielkim skrawku wybrzeża wciśniętym między morze a złowieszczą Etnę, schodzi w dół klifu, „tak jakby sturlała się tu z samej góry „. Warto wspiąć się na wzgórze, które zajmuje Teatr Grecki – najbardziej znany miejscowy zabytek, opiewany przez niezliczonych pisarzy ze względu na swoje wspaniałe położenie. Poszarpane wybrzeże w okolicach Taorminy tworzą nagie skały, poprzecinane strumieniami, małymi zatoczkami i wąwozami.