Pomysł na city break. Wilno praktycznie

Byliście już na weekend w Wilnie? Nie? Dlaczego? Wilno jest teraz bliżej niż kiedyś, ledwie kilka godzin z Warszawy, a dostarcza niezwykłych wrażeń i to niezależnie od tego, czy jesteście miłośnikami historii, architektury, litewskiej kuchni, czy może dobrego piwa. Szukacie pomysłu na city break? Ruszajcie do Wilna!

Pisaliśmy ten wpis i pisaliśmy. Rodził się długo i niestety rzeczywistość go trochę wyprzedziła. Jeszcze latem 2018 roku weekendowa wycieczka z Warszawy do Wilna była naprawdę tania i super prosta. A to dzięki Wizzairowi, który w siatce umieścił połączenie między stolicą Polski a Litwy i wycenił je na rozsądne 150-200 zł w obie strony. To była cena regularna, łowcy promocji i właściciele różnych kart rabatowych mogli polecieć oczywiście jeszcze taniej.

Trzeba było niestety wstać skoro świt, bo samolot z Okęcia startował w piątek o 6.50, ale już po godzinie lądował w Wilnie, a po 40 minutach można było być w centrum stolicy Litwy. Góra cztery godziny poświęcone na transport i już mogliście spacerować po prospekcie Giedymina.

Weekend w Wilnie. Prospekt Giedymina, katedra w Wilnie

Prospekt Giedymina w Wilnie. W tle wileńska katedra

Połączenie wydawało się super rozwiązaniem i w dodatku naprawdę popularnym. Nasz samolot, którym lecieliśmy w sierpniu był w obie strony pełny, a kiedy napisaliśmy na profilu 8 Stóp na Facebooku, gdzie jesteśmy, to posypały się komentarze od osób, które albo chwilę wcześniej odwiedziły Wilno, albo za chwilę się do niego wybierają. Niestety, Wizzair jeszcze latem 2018 roku ogłosił mocne cięcia połączeń z Polski, w tym zupełne wycofanie się z trasy Warszawa-Wilno. Teraz regularnie bezpośrednio do Wilna lata tylko LOT, ale zamiast 150-200 zł, za bilet w obie strony zapłacić trzeba już 400-500 zł. Różnica trochę boli.

Cóż, może Wizzair jeszcze zmieni zdanie i wznowi na wiosnę połączenia z Wilnem. Jeśli nie, to miejmy nadzieję, że upuszczoną pałeczkę podniesie jakiś inny niskokosztowy przewoźnik. W końcu stolice tak bliskich sobie historycznie krajów zasługuję na połączenie lotnicze w rozsądnej cenie. A do wyszukiwania lotniczych okazji niezmiennie polecamy Skyscannera:

 

Jeśli nie samolotem, to jak dojechać do Wilna?

80 lat temu najlepszym sposobem na dotarcie do Wilna był pociąg. Poranny ekspres z Warszawy Głównej jechał zaledwie 5 i pół godziny. Przedpołudniowy pociąg z Warszawy Wileńskiej – 3 godziny dłużej. A teraz? Teraz lepiej nie mówić, tj. pisać. Strona PKP w ogóle nie wyszukuje połączenia do Wilna. Wyszukiwarka połączeń Deutsche Bahn za to znajduje trzy dziennie: dwa z dwoma przesiadkami (13 godzin) i jedno z jedną przesiadką (17 godzin). Zachęceni? Pewnie nie bardzo.

Jak inaczej dojechać do Wilna? Można samochodem. Z Warszawy zajmie nam to około 5-6 godzin. Nawet jadąc z południowo-zachodnich krańców kraju (np. z Wrocławia) nadal zmieścimy się w 10 godzinach. Stan dróg na Litwie jest dobry, przepisy podobne do polskich, a granicy, z racji naszej wspólnej obecności w Strefie Schengen – nie ma. W dodatku w październiku 2018 roku otwarto w końcu całą trasę S8 z Warszawy aż do Białegostoku i teraz przejazd do naszego północno-wschodniego sąsiada jest jeszcze szybszy i wygodniejszy.

Skoro drogi są coraz lepsze, to może wybrać autokar? Cztery kursy dziennie do stolicy Litwy oferuje z Warszawy Luxexpress. Bilety zaczynają się od 19 zł w jedną stronę, a bez wyczekiwania na promocję powinno się udać zmieścić w 150 zł w obie strony. Z różnych miast do Wilna dojedziemy też autokarami Ecolines, którymi kiedyś zdarzyło nam się pojechać do Amsterdamu. Z Warszawy są dwa kursy, jeden rano, jeden wieczorem (całonocny). Cena? W sezonie 65 złotych w jedną stronę. Obie firmy gwarantują czas przejazdu w granicach 7-8 godzin. Nieco dłużej (10 godzin) jadą autokary firmy Voyager. Z Warszawy jest 7 kursów dziennie w różnych godzinach. Bilet w sezonie kosztuje około 140 zł w obie strony.

Weekend w Wilnie. Uliczka i kościół pw. Wszystkich Świętych

Uliczka w Wilnie. W tle XVII-wieczny kościół pw. Wszystkich Świętych na ul. Rudnickiej (Rūdninkų g.)

Gdzie nocować w Wilnie?

Opcji noclegowych jest oczywiście mnóstwo i wszystko zależy od Waszych preferencji, my szukaliśmy przez HotelsCombined i Airbnb, i stanęło na tym ostatnim. Udało nam się wynająć mieszkanko wielkości pudełka od zapałek za 115 euro za 4 noce. Widzieliśmy tańsze i bardziej zachęcające oferty, ale jakoś nie chciało nam się uwierzyć, że chata wyglądająca jakby stała w środku wsi jest w zasięgu spaceru od centrum. Nie popełnijcie naszego błędu, zabudowa Wilna już na obrzeżach centrum zaczyna przypominać wsi spokojną wsi wesołą i nocleg w takim miejscu powinien być całkiem przyjemnym doświadczeniem.

Informacja turystyczna w Wilnie

W każdym odwiedzanym przez nas mieście staramy się odwiedzić punkt informacji turystycznej. Ten nawyk utrwalił nam się w czasie naszej podróży po Stanach, gdzie każdy taki punkt oferował niezliczone mapki, ulotki i foldery, bezcenne przy planowaniu trasy podpowiedzi a także kupony zniżkowe do lokalnych atrakcji. W „reszcie świata” różnie bywa, ale Wilno nie odbiega za bardzo od amerykańskiego ideału. W informacji turystycznej w historycznym budynku ratusza na Placu Ratuszowym poza mapkami znajdziecie liczne foldery tematyczne – od zwiedzania szlakiem street artu, poprzez osobną publikację z najlepszymi punktami widokowymi po przewodnik kulinarny. Większość materiałów jest dostępna także w języku polskim.

Wileńska karta miejska. Czy to się opłaca?

Tyle rzeczy do zrobienia… Ulotki z centrum infomracji turystycznej w Wilnie

Wileńska Karta Miejska. Czy to się opłaca?

Chcecie zwiedzać Wilno aktywnie? Zobaczyć jak najwięcej atrakcji Wilna? Zastanawiacie się, czy Wilno ma swoją kartę turystyczną? Otóż ma! Wileńska Karta Miejska (Vilnius City Card) oferuje darmowe wstępy do 20 muzeów, audiobook na spacer po mieście i spacer z przewodnikiem. Do tego daje zniżki na wiele atrakcji (choćby na bilet na taras widokowy na wileńskiej wieży telewizyjnej, na lot balonem, wypożyczenie kajaków), zakupy, a nawet wydatki w knajpach (całych dwóch, ale między innymi w polecanym w naszym przewodniku po barach Wilna – Snekutisie).

Pełną listę dostępnych zniżek znajdziecie na prowadzonej również po polsku stronie Vilnius Tourism. Z kartą dostaniecie książeczkę (również po polsku), z której w każdym muzeum bileter lub bileterka ostrożnie nożyczkami wytnie odpowiedni bilecik. Niby jak powrót do przeszłości, z drugiej strony nikt nie narzeka na wieszające się aplikacje czy trudności w zalogowaniu się, co bywa w miastach, gdzie postawiono na bardziej skomplikowane rozwiązania.

Kartę można zakupić w czterech wariantach:

  • Ważna przez 24 godz. bez biletu na transport miejski – 20 EUR
  • Ważna przez 24 godz. z biletem na transport miejski – 30 EUR
  • Ważna przez 72 godz. bez biletu na transport miejski – 35 EUR
  • Ważna przez 72 godz. z biletem na transport miejski – 45 EUR
Wileńska karta miejska. 72-godzinna karta turystyczna

Wileńska karta miejska. Turystyczna przepustka do miasta. Czy ma sens?

Czy warto skorzystać z turystycznej Wileńskiej Karty Miejskiej? Jak zwykle, to zależy od Waszego stylu zwiedzania. Jeśli jesteście pasjonatami muzeów i spacerów z przewodnikiem i zamierzacie od rana do wczesnego wieczora, kiedy zamyka się większość placówek, skakać po muzeach – to tak. Ale musicie być naprawdę wytrwali, bo bilety wstępu nie są w Wilnie drogie. Większość muzeów liczy sobie za wstęp 2-5 EUR (tylko spacer po mieście z przewodnikiem jest wyraźnie droższy i kosztuje 10 EUR). A to oznacza, że by wyjść z kartą na zero musicie „zaliczyć” co najmniej 5 atrakcji w 24 godziny lub około 10 atrakcji w 72 godziny. To drugie wydaje się osiągalne. To pierwsze – przynajmniej dla nas – nigdy w życiu, bo nawet w nudnych muzeach potrafimy przesiedzieć 2-3 godziny.

Ważna informacja dla rodzinnych podróżników. Dla dzieci do 14. roku życia przysługuje zniżka… 5%! Niestety, nie wygląda to szczególnie zachęcająco, tym bardziej że większość placówek stosuje dla młodszych podróżników zwyczajowe, 50-procentowe zniżki. A to oznacza, że w 72 godziny nasze dziecko musiałoby odwiedzić wszystkie 20 atrakcji, w których obowiązuje, by karta się zwróciła. Jak mówią: niezły challenge.

Turystyczną Kartę Miejską możecie nabyć w wileńskich centrach informacji turystycznej (ul. Pilies 2, ul. Didžioji 31 – Ratusz oraz na lotnisku) i w szeregu punktów rozsianych po całym centrum.

Weekend w Wilnie. Centrum Informacji Turystycznej w wileńskim ratuszu

Historyczny budynek wileńskiego ratusza po zmroku. Z lewej strony wejście do punktu informacji turystycznej

Podsumowując: czy warto zainwestować w kartę miejską? Przy 24h – niekoniecznie. A przy 72 godzinach? Jeśli zaplanujecie dobrze zwiedzanie, wybierzecie co najmniej trzy płatne atrakcje dziennie, będziecie na czas, by ruszyć na spacer z przewodnikiem i pojedziecie rzucić okiem na panoramę Wilna z tarasu widokowego na wieży telewizyjnej, to Wileńska Karta Miejska się Wam zwróci (o ile nie jesteście dzieckiem – wtedy nie ma zupełnie sensu).

Nam karta się nie zwróciła. Choć plany mieliśmy ambitne a listę muzeów i atrakcji do zwiedzenia długą, to w praktyce okazało się, że przez obowiązki zawodowe na miasto ruszaliśmy dość późno, a że pogoda była piękna i uliczki urokliwe, to zamiast historycznych wnętrz wciągały nas kolejne zaułki, przyciągały zielone wzgórza i klimatyczne podwórka. Szczególnie żałujemy, że nie skorzystaliśmy ze zniżki na punkt widokowy i restaurację na Wileńskiej Wieży Telewizyjnej. Choć to miejsce szczególne w najnowszej historii Litwy, to nie udało nam się go zmieścić w programie tego wyjazdu. Może kolejnym razem, kiedy Wilno odwiedzimy już z dziećmi.

Wieża Telewizyjna
Adres: Sausio 13-osios g. 10
Godziny otwarcia.Poniedziałek-czwartek, niedziela: kasa 11-21, restauracja: 11-22, piątek-sobota: kasa 11-22, restauracja: 11-23.
Wstęp: dorośli: 7-9 EUR, dzieci: 4 EUR (poniżej 5. roku życia za darmo). Wileńska karta miejska zapewnia zniżkę 10% w restuaracji, 16% za wejście w weekend, 48% za wejście w dni robocze.

Na długiej liście miejsc do zobaczenia mieliśmy również Park Europy. To podobno jedno z najbardziej wyjątkowych muzeów sztuki współczesnej pod gołym niebem, gdzie sztuka w harmonii stapia się z naturą. Mieści się w lesie, około 19 kilometrów od centrum Wilna. W muzeum umieszono 100 rzeźb autorstwa takich artystów jak Dennis Oppenheim, Magdalena Abakanowicz, Solas Le Witt, czy Gintaras Karosas. Niestety i tam nie udało nam się tym razem dotrzeć.

Europa park
Adres: Joneikiškių km., Vilniaus raj.
Otwarte codziennie od 10 do zmroku.
Bilety wstępu. Normalny: 9 EUR, studencki: 7 EUR, ulgowy: 5 EUR. Z Wileńską Kartą Miejską przysługuje 20-procentowa zniżka.


Karta oferuje też spacery z przewodnikiem. Przyznajemy z ręką na sercu, że umieściliśmy ją sobie złotymi głoskami w programie pobytu w Wilnie między innymi dlatego, że to najdroższa pozycja z Wileńskiej Karty Miejskiej. Normalnie bilet na spacer kosztuje 10 EUR! I choć naprawdę mocno się staraliśmy, by na spacer zdążyć, to nie wyszło. Do punktu zbiórki pod dzwonnicą wileńskiej katedry dotarliśmy 10 minut za późno i nikogo już nie zastaliśmy. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki naszemu spóźnieniu sami ruszyliśmy w miasto, dzięki czemu teraz możecie przeczytać osobny wpis o spacerze po Wilnie.

Spacer po Wilnie z przewodnikiem
Miejsce zbiórki:  pod dzwonnicą przy wileńskiej katedrze.
Godzina zbiórki: 11 (tylko od 1 maja do 30 września). W poniedziałki, środy, piątki i niedziele – przewodnik opowiada w języku angielskim, we wtorki, czwartki i soboty – po niemiecku, we wtorki, piątki i soboty – po rosyjsku.

Muzeum Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy

Jakie w takim razie darmowe bilety wstępu, które daje karta, wykorzystaliśmy? Najbardziej w pamięci utkwiło nam Muzeum Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy. Byliśmy w nim dosłownie kilka dni po wizycie w gdańskim Muzeum II Wojny Światowej, więc poprzeczka (mimo „dobrych” zmian poczynionych w wystawie) była zawieszona wysoko. Jeśli chodzi o sposób ekspozycji, muzea dzielą lata świetlne. Oczywiście to poniekąd kwestia miejsca. To wileńskie mieści się w wybudowanym w XIX wieku budynku, w którym w czasach caratu, a potem II RP mieściły się sądy. Jego ponura historia rozpoczęła się w 1940 roku, kiedy Wilno było już częścią Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Wtedy piwnice budynku w zamieniono w więzienie i katownię. Tę straszliwą tradycję podtrzymało Gestapo, a potem NKWD i KGB. Tylko w latach 1944-1960 w podziemiach stracono ponad tysiąc więźniów.

Parter i piętro muzeum zwiedza się trudno. W kolejnych salach prezentujących opór mieszkańców Litwy jest mało miejsca, gabloty są przepełnione eksponatami, w dużej mierze to dokumenty pisane po litewsku bez szczegółowych opisów w innych językach. Mały plusik należy się za zarysowanie kontekstu, choć polskiemu odbiorcy nie będzie łatwo przyzwyczaić się do litewskiego spojrzenia na historię. Szczególnie bolesne w kontekście muzeum, które ma opisywać Ruch Oporu Mieszkańców Litwy, jest ledwie symboliczna, ukryta gdzieś między wierszami obecność Armii Krajowej oraz oporu i cierpienia, które Polakom zadali Rosjanie czy Niemcy. Uważny obserwator może też zadać pytanie, dlaczego przed 1944 rokiem nie ma dokumentów na opór na wileńszczyźnie, skoro zwiedzamy katownię Gestapo i NKWD.

Litewski opór kształtował się w przekonaniu, że znacznie groźniejsza od hitlerowskiej Rzeszy jest okupacja radziecka. Stąd zaczął nabierać na sile dopiero po niemieckiej klęsce pod Stalingradem, a z całą siłą wybuchł dopiero tak naprawdę po zakończeniu II wojny światowej, w latach 1946-47. Litewscy historycy szacują, że uczestniczyło w nim nawet 100 tysięcy mieszkańców Litwy, choć znów gdzieś w tle istnieją źródła, że nawet 20% partyzantów to byli żołnierze Armii Krajowej. Niemniej jednak partyzanci przeprowadzili kilka tysięcy akcji bojowych, odbili wiele miasteczek. Zmasowana akcja NKWD doprowadziła jednak do tego, że w 1950 roku w lasach pozostało już tylko około 200 bojowników. Ostatni z nich – owiani legendą Pranas Koncius i Antanas Kraujelis zginęli bohaterską śmiercią w 1965 roku.

Weekend w Wilnie. Muzeum Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy

Cela w Muzeum Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy

Można oczywiście szukać analogii w politykach historycznych różnych krajów i zastanawiać się, jak z trudną historią regionu wyglądałoby upamiętnienie oporu mieszkańców dajmy na to ziemi przemyskiej. Czy znalazłoby się miejsce na opór nacjonalistycznych organizacji ukraińskich? W 2018 roku, uwzględniając stanowisko władz centralnych i regionalnych, pewnie nie. Jednakże polsko-litewska historia z czasów II wojny światowej nie jest aż tak przepełniona wzajemnymi krzywdami i wspólne cierpienie mogłoby być platformą do zbliżenia.

Tę wspólnotę cierpienia bardziej nawet widać niż czuć po zejściu do znacznie niezwykle bolesnej części muzeum – więzienia w jego podziemiach, w którym mieściło się 58 cel. Można tu obejrzeć cele, częściowo z historycznym, częściowo z odtworzonym wyposażeniem. Trudno sobie wyobrazić, ale w pustych, pojedynczych celach umieszczano w czasach najgorszych stalinowskich prześladowań nawet 15 więźniów, katowanych dodatkowo nigdy nie gasnącym światłem mocnych żarówek. W jednej z takich cel – o numerze 3 – można dostrzec jeszcze odkryte napisy w języku polskim z czasów okupacji niemieckiej. W innych, wielokrotnie zamalowywanych salach, nie udało się och wydobyć spod wielu warstw farby.

W wytłumionych salach dokonywano tortur. Wzrok w nich przyciągają odpływy w podłodze, do ktorych spływała krew katowanych ludzi. Najtrudniejszym pomieszczeniem jest sala egzekucji. To tu wielu wilnian – głównie partyzantów i więźniów politycznych zostało zabitych strzałem w tył głowy. W sali na ekranie zapętlono scenę egzekucji z filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy, co niewiele ponad minutę ginie na nim generał grany przez Jana Englerta. Jego ciało żołnierze wyciągają potem po pochylni z piwnicy na dziedziniec, dokładnie tak samo, jak robiono to w tym miejscu. Przez te dwa okienne otwory wyciągnięto tysiące ofiar. To miejsce tak bolesne i niepokojące, że nie sposób przebywać tam dłużej niż kilka chwil.

Muzeum Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy
Adres: Aukų g. 2A
Godziny otwarci. Poniedziałek-wtorek: zamknięte, środa-sobota: 10-18, niedziela: 10-17
Bilet wstępu. Dorośli: 4 EUR, uczniowie, studenci: 1 EUR (darmowy z Wileńską Kartą Miejską).

Wilno na weekend. Muzeum Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy

Dziedziniec Muzeum Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy

Bastion Artyleryjski – historia odrestaurowana

Z wileńską kartą turystyczną weszliśmy za darmo również do Bastionu Artyleryjskiego na ulicy Bakszta. Ceglane bastiony zawsze mocno przemawiają do nas – warszawiaków, bo carską Cytadelę i jej satelickie forty mijamy prawie codziennie.

Historia bastionu sięga I poł. XVII w. Wtedy na górze Bakszta w murze obronnym zbudowanym sto lat wcześniej zdecydowano się umieścić umocniony murem oraz fosą bastion, składający się z niskiej baszty w kształcie podkowy ze stanowiskami dla artylerii i łączącego je tunelu.

Bastion szybko został poddany ciężkim wojskowym próbom. Był poważnie uszkadzany (podobnie jak pozostała część murów) w kolejnych wojnach w II poł. XVI i I poł. XVIII wieku i potem stopniowo popadał w ruinę, aż na początku XIX wieku utworzono tu miejskie wysypisko śmieci, zasypując przy tym mury i fosę.

Wileńska Karta Miejska. Turstyczna karta, z którą można zwiedzić Bastion Artyleryjski za darmo

Bastion Artyleryjski na Bakszcie tuż po krótkiej, sierpniowej ulewie.

Bastion posłużył jeszcze wojsku – tym razem niemieckiemu – w czasie II wojny światowej. Naziści wykorzystali strategiczne położenie dawnych fortyfikacji i zlokalizowali tu betonowy bunkier dowodzenia. Bunkier w czasie operacji „Ostra Brama” zdobyli żołnierze AK. Okupili to starcie ciężkimi stratami w ludziach, ale zmusili do wycofania oddziały niemieckie, które uciekły w okolice cmentarza na Rossie.

Po wojnie postanowiono na terenie dawnego bastionu przeprowadzić prace archeologiczne. W latach 70-tych dawną fortyfikację odbudowano i urządzono w niej muzeum otwarte pod koniec lat 80-tych. W środku w korzytarzu znajdziemy wystawę uzbrojenia, opracowania dotyczące umocnień oraz panoramy Wilna na przestrzeni dziejów. Warto też wyjść na taras, by rzucić okiem na kościół Św. Kazimierza oraz świątynie w dolinie Wilenki i Zarzecze. Nie jest to atrakcja, która rzuca na kolana, ale szczególnie latem potrafi być miłym wytchnieniem od nagrzanych ulic miasta i pozwala poczuć klimat XVII- i XVIII-wiecznych walk obronnych.

Bastion Artyleryjski
Adres: Bokšto g. 20 / Subačiaus g. 18
Godziny otwarcia: wtorek-niedziela: 10-18
Wstęp: dorośli – 4 EUR (darmowy z Wileńską Kartą Miejską).

Zwiedzanie Wilna z Wileńską Kartą Miejską. Bastion Artyleryjski

Panorama Wilna z Bastionu Artyleryjskiego na Bakszcie

Dzwonnica Katedralna – pięknie z zewnątrz, trochę pusto w środku

Karta zaprowadziła nas też do Dzwonnicy Katedralnej, o której wspominaliśmy już w naszym wpisie poświęconym spacerowi po Wilnie. Jak tam pisaliśmy 57-metrowa dzwonnica, której historia sięga XIII wieku trochę nas rozczarowała. Widoki są z niej piękne, ale pomysł na urządzenie wnętrza mało udany, szczególnie nagrane opowieści o mieście, które ani nie budują klimatu, ani za bardzo nie przybliżają słuchaczowi historii Wilna. Co nie znaczy, że wizytę na dzwonnicy odradzamy. Jest to mimo wszystko niezwykły budynek z piękną panoramą miasta.

Dzwonnica Katedralna
Adres: Plac Katedralny
Godziny otwarcia: poniedziałek-sobota: 10-19 (zimą do 18)
Bilet wstępu: 4 EUR (za darmo z Wileńską Kartą Miejską).

Zwiedzanie Wilna. Wileńska Karta Miejska. Dzwonnica Katedralna

Dzwonnica Katedralna od dołu

Transport publiczny w Wilnie

Zamierzacie poruszać się po Wilnie transportem publicznym? Stolica Litwy ma przyzwoicie rozbudowaną sieć komunikacji miejskiej i kilka atrakcji, do których lepiej pojechać autobusem/trolejbusem niż doczłapać na swych nogach (np. punkt widokowy na wieży telewizyjnej czy Park Europy). Warto jednak pamiętać, że Wilno jest dość kompaktowe i większość atrakcji oraz miejsc do zwiedzenia jest w odległości spaceru, często po rejonach. Dodatkowo, do Starego Miasta transport publiczny nie ma wstępu.

Jak wyglądają ceny biletów na transport publiczny w Wilnie? Bilet jednorazowy to koszt 1 EUR (kupowany u kierowcy). Jeśli zainwestujecie w kartę do zakodowania (Vilniečio kortelė – dostępna w większości kiosków; 1,5 EUR), to za 30-minutowy bilet zapłacicie tylko 0,65 EUR. Oczywiście istnieje jeszcze wspomniana przez nas wcześniej możliwość zakupienia biletu na transport wraz z Wileńską Kartą Miejską. Jednak nie jesteśmy w stanie dojść do tego, co kierowało wileńskimi decydentami, którzy kalkulowali ceny karty turystycznej z biletem na komunikację. To dodatkowy koszt zarówno 10 EUR na 24 godziny, jak i 72 godziny. Tymczasem 24-godzinny bilet kosztuje 5 EUR a 72-godzinny – 8 EUR. Nawet jeśli doliczymy do tego jednorazowy koszt karty komunikacyjnej do zakodowania biletu (1,5 EUR), to i tak w obu przypadkach nie ograniczymy sobie kosztów z kartą turystyczną.

Zwiedzanie Wilna. Spacer po Wilnie.

Wakacyjny tłum na deptakach Wilna

Co więc najlepiej wybrać? O ile nie macie noclegu, który wymaga codziennego dojazdu do centrum albo nie planujecie jeździć po całym mieście do trudno dostępnych spacerowo miejsc, to rozważcie bilety jednorazowe. A jak widzicie siebie codziennie po kilka godzin w autobusach, to skuście się na bilet czasowy kodowany na karcie. W żadnym razie nie kupujcie Wileńskiej Karty Miejskiej w wersji z transportem.

Dla przylatujących z Polski karta z transportem ma jeszcze dodatkowy mały minusik. Biuro na lotnisku, gdzie można kupić kartę turystyczną, otwiera się o godz. 10, czyli długo po tym, jak przylatuje (a raczej przylatywał) poranny samolot Wizzaira z Polski. Jeśli jedziecie do centrum autobusem (a to bardzo szybki i najtańszy sposób transportu z lotniska), to i tak musicie oddzielnie kupić bilet – albo u kierowcy, albo w kiosku. Jeśli będziecie sporo jeździć transportem, to najlepiej rozejrzeć się na lotnisku za kioskiem, kupić kartę i zakodować na niej 72-godzinny bilet.

Po Wilnie do trochę dalszych niż długi spacer miejsc można też dojechać korzystając z posiadającego 37 stacji systemu rowerów CycloCity. Mając 72-godzinną wileńską kartę turystyczną możemy się zarejestrować na stronie za 1 EUR i uaktywnić nasz darmowy 3-dniowy dostęp do rowerów. Oczywiście, tak jak w polskich miastach, tylko określony czas jest bezpłatny. W przypadku Wilna to 30 minut za wypożyczenie. Ale jeśli będziemy o tym pamiętać, to miejski transport mamy załatwiony za 1 EUR!

Ulic wileńska. Zwiedzanie Wilna. Wileńska Karta Miejska

Bruk ulicy wileńskej (Vilniaus g.) nie jest może najlepszy dla rowerów, ale dla chcącego nic trudnego

Skończyliśmy już blogować, więc wyłączyliśmy komentarze. Nasze posty mogą się teraz starzeć w ciszy i godności:)

  • 02/01/2019

    Ciekawa propozycja, zwłaszcza że to nie jest wcale daleko. Rozważam opcję zagranicznego wyjazdu dla mojej firmy, jednak zdaje sobie sprawę, że organizacja wyjazdów integracyjnych nie należy do najłatwiejszych. Zorientuje się w biurach podróży czy Wilno jest dostępne i być może to właśnie tam się wszyscy razem wybierzemy 🙂

  • 08/11/2018

    Ja również planuję wycieczki w oparciu o połączenia lotnicze, a właściwie ich ceny. Wielka szkoda z zaprzestaniem promowania połączeń przez wizzara. Może wkrótce inne linie jak Ryanair, wejdą na ich miejsce.

Sorry, the comment form is closed at this time.