
Polskie wino to trudny temat. Klimat mamy, jaki mamy, biurokracja gniecie, klient nieufny, bo hasło „polskie wino” wywołuje wizję butelki z erotyczną etykietką w cenie 5-6 zł. A tymczasem w Polsce robi się coraz lepsze wina i tworzy się warunki, by tych win spróbować. Nie wierzycie? Odwiedźcie winnice Podkarpacia!
Przez długie lata, kiedy myślałem o polskim winie, to ściągało mnie na południowy-zachód. Być może to efekt dobrego marketingu zielonogórskich winiarzy, może sława jedynego w Polsce Muzeum Wina, a może fakt, że tylko w tych okolicach oraz w Warce próbowano po II wojnie światowej przywrócić tradycje przemysłowej produkcji wina gronowego w naszym kraju. Fakt faktem, że południowy-wschód Polski, choć odległy ledwie 200-250 od tokajskich regionów winiarskich na Słowacji i Węgrzech, nigdy mi się z winem nie kojarzył.
To się na szczęście zmieniło z pomocą Stowarzyszeniu Pro Carpathia, które zaprosiło mnie i kilkoro innych blogerów i blogerek na kulinarną podróż po Podkarpaciu. Pro Carpathia rozwija teraz bardzo mocno projekt „Podkarpackie Smaki”, między innymi dzięki szwajcarskim środkom z „Alpejsko-Karpackiego Mostu Współpracy”. Wszyscy frankowicze (w tym i ja) mogą się więc pocieszać, że skutkiem ubocznym wzrostu kursu franka jest też więcej środków na promocję kulinarnego dobra z Podkarpacia!
O TYM PRZECZYTASZ W TYM WPISIE
Jutrzenka – początek odrodzenia winiarstwa na Podkarpaciu
A jest co promować! O podkarpackich przygodach kulinarnych jeszcze kiedyś się rozpiszę, ale teraz skupię się na winach. Podkarpacki region winiarski jest w Polsce wyjątkowy. Dobry mikroklimat, pochyłe zbocza, rozsądne, jak na uprawę winorośli, wysokości. Stowarzyszenie Winiarzy Podkarpacia ocenia, że w regionie jest ponad 160 winnic, z których mniej więcej połowa przyjmuje gości i urządza mniej lub bardziej oficjalne degustacje. Ba, pod Jasłem można sobie nawet spacerować między winnicami, zachodząc to tu, to tam i próbując lokalnych produktów.
To na Podkarpaciu, a dokładniej w Jaśle, mieści się Winnica Golesz nawiązująca nazwą do pobliskich ruin zamku – najstarsza „nowożytna” winnica w Polsce. Założył ją w 1982 roku Roman Myśliwiec – „polski Dionizos”, człowiek, którego zasługi dla odrodzenia winiarstwa w Polsce są ogromne. Ba, doceniły je nawet władze przyznając Myśliwcowi Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Winnica Golesz to dziesiątki nagrodzonych win, 6000 krzewów, ale też 1,5 hektara matecznika, gdzie nasadza się krzewy i sprawdza się nowe odmiany pod kątem ich uprawy w polskim klimacie. Roman Myśliwiec jest autorem pierwszego i jedynego powszechnie uprawianego polskiego szczepu, czyli Jutrzenki. Co prawda, autor przyznaje skromnie, że powstała dość przypadkowo na początku jego drogi z pracą na odmianami, ale tylko życzyć więcej takich przypadków. Winnica ciągle się rozwija. We wrześniu 2015 roku uruchomiono nową przetwórnię i (uwaga wszyscy fani polskiego winiarstwa) od kwietnia 2016 roku goleszowskie wina będzie można kupić w winnicy w nowym sklepie! Biorąc pod uwagę liczbę nagród, które zebrały w ostatnich latach, to goleszowski sklep musi być punktem obowiązkowym każdej enowycieczki po Podkarpaciu.
Węgierski Potop i szwedzka inwazja
Winnica Golesz odradza podkarpackie (i za nim też polskie) winiarstwo po wiekach upadku. Tradycje były świetne. Winnice zakładano w pobliżu grodów książęcych, takich jak Przemyśl czy Sanok już w XI wieku. Widać to w nazwach miejscowości, takich jak Winiary czy Winna Góra. Kolejne wieki to też rozwój winnic klasztornych czy zakładanych przez osadników niemieckich. Od XVII wieku polskie wino zaczyna dostawać mocne ciosy z północy i południa. Pierwszy zadały tanie wina z Węgier. Węgrzyny zalały całą Polskę, wypierając nasze droższe, bo jednak produkowane w trudniejszych warunkach, wina. Winiarze z Podkarpacia przerzucali się więc z produkcji na handel tworząc główny szlak handlowy na północ prowadzący między innymi przez Krosno.
Węgrzyny może i dałoby się przetrzymać, ale z północy przyszedł drugi cios. Potop szwedzki spustoszył całą Rzeczpospolitą, a obrazu zniszczenia dopełnił jeszcze najazd węgierskiego księcia Jerzego II Rakoczego i kolejne rokosze. Podkarpacie straciło 1/3 ludności i na długie wieki zupełnie upadło gospodarczo.
Suki, cymbały i inne specjały – Winnica Sztukówka
Te czasy to już jednak zamierzchła przeszłość, a podkarpackie winnice, w przeciwieństwie do reszty kraju nie są w ruinie. Ba, intensywnie się rozwijają! Aż wstyd, że na szlaku Podkarpackie Smaki, wśród dziesiątek restauracji, karczm, zajazdów jest tylko jedna (JEDNA!!!) winnica. Wypada mieć nadzieję, ze z roku na rok będzie ich coraz więcej, szczególnie, że zarejestrowanych i legalnie sprzedających wino winnic Podkarpacia jest z roku na rok więcej. Mamy już Jasielski Szlak Winny, może więc już czas otworzyć Podkarpacki Szlak Winny?
Tymczasem jedyną winnicą na szlaku Podkarpackie Smaki jest Sztukówka, prowadzona od 2009 roku przez bosonogiego Leszka Szczęcha oraz jego żonę Katarzynę. Dlaczego bosonogiego? O to można zapytać gospodarza podczas degustacji win, szczególnie, że najprawdopodobniej przyjmie Was w swych skromnych progach bez obuwia. Sztukówki, która swoją nazwę wzięła od niewielkiego wzniesienia z kilkoma rozrzuconymi domostwami, niestety nie mieliśmy szansy odwiedzić. Ale wina a wraz z nimi i Leszek Szczęch odwiedziły nas w Winnicy Maria Anna. I jakże miłe były to odwiedziny.
Szczęchowie robią wina od 2009 roku. Nazwy pożyczają od wiejskich instrumentów – na sukach grało się smyczkiem, maryna to taki staropolski kontrabas. To połączenie ludowej muzyki i wina sięga zresztą dalej niż tylko etykiety butelek. W Sztukówce zdarzyło się występować niedawno zespołowi Same Suki – prawdziwej wiejskiej bojówce muzycznej grającej również na tych instrumentach. Jeśli jeszcze ich nie znacie, to posłuchajcie, najlepiej przy flaszce ze Sztukówki.
A wina? Dość powiedzieć, że z całego blogerskiego grona nie było chyba nikogo, kto nie miałby następnego dnia w bagażu chociaż jednej Maryny (różowe, półwytrawne o aromacie, w którym dominują poziomki i truskawki), Cymbałów (białe, wytrawne, cytrusowo-melonowe). Na stół trafiły też Złóbcoki, złoty medalista z II Konkursu Polskich Win w Jaśle z 2015 roku, ale nie mogłem odnaleźć się w ich cytrusowych aromatach. Zdecydowanie za to zakochałem się w Cymbałach.
W winach Szczęchów czuć ogromną pasję. Sam Leszek, kiedy się go słucha, zdecydowanie bardziej zdaje się opierać na wyczuciu, intuicji, łączności z naturą. Czasem aż wzdragał się przed technikaliami, a nasze próby zadawania „mądrych” pytań kwitował prostym „Nie wiem”. To nie znaczy, że wina ze Sztukówki są robione „na czuja”. Tak to ja mogłem robić śliwkowe i truskawkowe wina w zaciszu własnej łazienki. Przy gronowych winach z hektarowej winnicy nie ma na to szans. Ale pasja i własne doświadczenia powodują, że te wina są nie tylko bardzo dobre techniczne, ale zapadają w pamięć. Nawet kiedy piszę te słowa, dwa miesiące po degustacji, myślę sobie: Te Cymbały to jednak była dobra rzecz!
Maria Anna – winnica z klasą
O ile do Sztukówki nie dotarliśmy, to zatrzymaliśmy się na nocleg w Winnicy Maria Anna w Wyżnem, zaledwie 17 kilometrów od Rzeszowa. To najlepiej przygotowana do enoturystyki winnica na Podkarpaciu i jedna z większych. Cały areał winnicy to 11 hektarów, z czego na 2 hektarach są posadzone krzewy dające średnio rocznie od 4 do 8 tys. litrów wina. Historia winnicy sięga 2003 roku, kiedy jej ówcześni właściciele zrobili pierwsze nasadzenia. Trzy lata później jej właścicielem został Paweł Kobosz. Stok kupił pod deweloperkę, chciał na nim wybudować małe osiedle. Miejsce było tak piękne, że domy szybko by się sprzedały. Okazało się jednak za piękne – tak urzekło nowego właściciela, że postanowił nie psuć go budynkami, tylko rozwijać pasję poprzednich właścicieli. „Winiarstwo w Polsce, z ekonomicznego punktu widzenia to na razie żaden biznes, ale mam nadzieję, że kiedyś się to zmienni” – mówił wtedy Kobosz.
Kobosz wykorzystał swoje biznesowe doświadczenie i był pierwszym winiarzem z Podkarpacia, który zaczął legalnie sprzedawać swoje wino. W 2008 roku zniesiono różne drastyczne przepisy, jak choćby konieczność prowadzenia składów podatkowych i laboratoriów, ale zostawiono różne inne kwiatki, jak certyfikowanie zbiorników, albo obowiązkową wysokość piwnic. Już rok później Kobosz mógł pochwalić się przejściem całej biurokratycznej ścieżki, na której zresztą poległo wielu jego kolegów z Podkarpacia. I tak wszyscy oceniali zgodnie, że to właśnie tutaj urzędnicy są najbardziej przyjaźni winiarzom…
Od tego czasu Winnica Maria Anna przeszła daleką drogę. Teraz na miejscu działa restauracja z prostym i dość poprawnym jedzeniem, są miejsca noclegowe w obszernych pokojach i raczej malutkich, ale mogących pomieścić całkiem liczne rodziny, domkach letniskowych. No i jest oczywiście wino. Białe Ortega 2014 i Sibera 2013, które miałem okazję spróbować, były więcej niż poprawne. A czerwony Regent 2013 o bardzo ciemnej i pełnej barwie pozostawił po sobie bardzo, ale to bardzo dobre wspomnienia. Złożone, dymne aromaty, w których silnie dominowały leśne owoce, lekka kwasowość i dość długi finisz. To wino zdecydowanie trafiło w moje gusta.
Maria Anna staje się też powoli lokalnym centrum winiarstwa. Nie ogranicza się do promocji swoich win, ale zaprasza okolicznych winiarzy, organizuje imprezy, stara się trochę rozruszać nadal jednak raczkującą podkarpacką enoturystykę. Odwiedźcie więc Wyżne, żeby samemu przekonać się, jak im to wychodzi!
Jeszcze garść cen na koniec. Winiarze mówią, że przy obecnych wymogach, podatkach, opłatach i procedurach, cena polskiego wina musi oscylować wokół 40 zł. I takich cen możecie się spodziewać na Podkarpaciu. Nie są to, według mnie, ceny wygórowane, jak za produkt lokalny, a jak jeszcze uda się go kupić w pakiecie z chwilą rozmowy z jego autorami, to tym bardziej.
W Winnicy Maria Anna ceny win białych wahają się między 25 a 35 zł. Jest tylko kilka win, które je przekraczają, np. Chardonnay z 2010 roku będzie was kosztowało 75 zł. Ale to wyjątek. Wina czerwone kosztują między 35 a 50 zł, a Regent, który mi tak przypadł do gustu to cenowo najniższa półka. Sztukówka ceny zachowuje w słodkiej tajemnicy dla gości winnicy, ale przygotujcie się na plus/minus 40 zł.
Winnice Podkarpacia. Kilka przydatnych adresów:
Przewodnik po Podkarpackim Szlaku Winnic z mapami i dobrymi opisami. Strona szlaku jest w tym momencie w przygotowaniu.
Jasielskie Stowarzyszenie Winiarzy. Znajdziecie tu mapę z winnicami wokół Jasła, opisany jasielski szlak winny i wiele innych ciekawych informacji.
Wizytówki winnic Podkarpacia na stronach portalu naszewinnice.pl.
Mapa ponad 300 polskich winnic, niestety bez informacji o możliwości zakupu/degustacji.
Sorry, the comment form is closed at this time.
Daro
Z nowych winnic warto zwrócić uwagę na Winnicę Zagardle
http://www.winnicazagardle.pl/
osiemstop
Jak będziemy następnym razem w okolicy to chętnie wpadniemy:)
Michał
Aż dziw, że jeszcze w żadnym z nich nie byłem mieszkając od dziecka na Podkarpaciu. Nawet się okazało, że znajomy mojej mamy ma winnicę koło Przeworska 😉
osiemstop
Własne podwórko zwykle zna się najsłabiej;)
wczasypodgrusza
coś wspaniałego 🙂 marzy mi się taki wypad do prawdziwej, pięknej winnicy 🙂 wiem już gdzie jechać jak będę wybierać się na Podkarpacie 🙂 serdecznie pozdrawiam 🙂
osiemstop
Warto, polecamy!
Delikatny
Rewelacja! Chociaż to już trochę mniej dla dzieci ;p
osiemstop
No, dzieci w końcu kiedyś idą spać:)
Ania Piszcz
Małe Dobre: http://www.maledobre.pl/ Mala rzecz, a cieszy 🙂
Ibazela Krawczyk
Moje Podkarpacie? Och <3