
…czyli praktyczne rady dla rodziny 2+2 od mało zaawansowanych azjatyckich skuterowców (jakieś 1-2 tysiące kilometrów w Tajlandii i Laosie).Szukamy wypożyczalni skuterów
W Tajlandii w większości jako-tako turystycznych miejsc zobaczycie co najmniej klika wypożyczalni. Jedne będą dość profesjonalne, drugie to kilka wystawionych skuterów przed hostelem. Jak wybrać tę właściwą? My zwykle kierowaliśmy się ceną, ale zdarzyło nam się zrezygnować z najtańszej opcji i pójść gdzie indziej. Na co więc warto zwrócić uwagę?
1) Umowa i ubezpieczenie
Zanim zaczniecie sprawdzać skutery rzućcie okiem na umowę i ubezpieczenie. Tę drugą kwestię możecie sobie odpuścić w Laosie, tam nikt Wam skutera nie ubezpieczy, a wszystkie ważne kwestie znajdą się w umowie. W Tajlandii rynek ubezpieczeń jest cywilizowany, przez co też różnią się one znacznie, na przykład franczyzą (waszym wkładem) na wypadek kradzieży. W Chiang Mai zajrzeliśmy do dwóch polis. Obie kosztowały dodatkowe 50B dziennie, tylko, że w małej wypożyczalni ich polisa nie dawała prawie nic, w dużej pokrywała wszystko.
Umowy w Laosie są w miarę standardowe poza kilkoma punktami. Czasem znajdziecie zapis, że wypożyczający pokrywa część napraw (silnik, łańcuch), a czasem będzie zapis, że Wy pokrywacie wszystko. Oczywiście usłyszycie, że silnik i łańcuch to zawsze odpowiedzialność wypożyczalni, ale czy nie lepiej mieć to też w umowie? Wasza decyzja. My szczerze mówiąc raz mieliśmy, raz nie mieliśmy i nie robiliśmy z tego afery.
Jak już podpiszecie umowę, weźcie dla siebie kopię. To na pewno Wam nie zaszkodzi, a może pomóc w razie kłopotów.
2) Kaski
Z tym zawsze będzie problem. Nawet duże wypożyczalnie mają akurat ten sprzęt mocno wysłużony i zdezelowany, jak gdyby wszyscy z ich wymianą czekali na kradzież i zgarnięcie kary z umowy, tylko nikt tych kasków kraść nie chce… W Laosie trafiliśmy nawet do wypożyczalni, gdzie większość kasków była pęknięta (!), co nie przeszkadzało im nadal leżeć na półkach.
Kask to nie tylko bezpieczeństwo, ale i komfort jazdy. Jeżdżąc sobie wiejskimi drogami trzeba pamiętać o robalach i kurzu. Kurz może nie będzie dla was dużym problemem w Tajlandii, ale w Laosie to już kwestia wręcz pierwszorzędna. W Tajlandii nieasfaltowe drogi to jednak wydarzenie i dzikość taka, że ocieracie się o nagrody prestiżowych magazynów w kategorii podróż roku. W Laosie najpopularniejsze pętle skuterowe prowadzą dziesiątkami kilometrów przez piaszczyste trakty.
Jak się zabezpieczyć przed kurzem? Najlepsze rozwiązanie to wziąć ze sobą do Azji okulary z normalnymi szybkami. Kiedyś były takie w Tchibo, w których wymieniało się szybki z przyciemnianych na zwykłe. Można też liczyć na to, że w wypożyczalni będzie kask z nieprzyciemnymi szybkami, pod które można ew. założyć sobie okulary przeciwsłoneczne. Takich jednak nie znaleźliśmy nigdzie. W ogóle kask z szybką, nawet tą przyciemnianą, to niezły rarytas. Jak już go znajdziemy, to warto jeszcze sprawdzić, czy szybka się trzyma po jej podniesieniu. Bo jeśli radośnie opada, to po zmroku mamy problem i skończy się przystankiem na małe robótki domowe, czyli podwiązywanie szybki.
W Laosie za to koniecznie weźcie ze sobą chustkę, którą obwiążecie sobie usta na bocznych drogach. Ba, nawet w centrum miast często jest tak, że nie da się oddychać od pyłu. W ekstremalnych sytuacjach, kiedy mija nas wielka ciężarówka zawsze można zatrzymać się i zamknąć oczy, ale z oddychaniem już nie tak łatwo.
Co do dziecięcych kasków, to nie oczekujcie cudów. Nawet w Tajlandii praktycznie nie było wypożyczalni z dziecięcymi kaskami. W Laosie patrzono na nas jak na ufoludków, kiedy dopytywaliśmy się o kaski dla dzieci, choć Ms. Noy w Pakse je miała (ale za to była wyraźnie droższa i że jest prodziecięca dowiedzieliśmy się już na trasie). My w końcu postanowiliśmy kupić kaski dla dzieciaków. W Wientianie (Laos) kask dla Kaliny kosztował nas całe 5 USD, dla Maćka niewiele więcej…
3) Fotelik dla dziecka
Rarytas absolutny, ale warto się za nim porozglądać. Dostaliśmy w Ayutthay’i (Tajlandia), widzieliśmy w wypożyczalni Ms. Noy w Pakse (Laos). To mały fotelik montowany między kierowcą a kierownicą. Instaluje się go zarówno na automatach (które mają płaską podłogę), jak i półautomatach. Na tych drugich mogą się średnio sprawdzać przy dzieciach powyżej 2-3 roku życia, na automacie z fotelika korzystał nasz 5-letni Maciek i bardzo sobie chwalił. Nie wiemy jak z bezpieczeństwem, ale wygodę jazdy ten wynalazek poprawia znacznie, na przykład nie ma żadnego problemu, by jechać ze śpiącym dzieckiem, co bez fotelika jest do zrobienia, ale przyjemności z tego nie ma…
4) Zaplecze
Jeśli wypożyczamy skuter na dłużej i jedziemy w bardziej wymagającą trasę, to możemy jeszcze zwrócić uwagę na zaplecze. Jeśli wypożyczalnia ma na widoku mały warsztat, to mamy większą pewność, że ktoś te skutery ogląda i sprawdza. Jeśli to tylko dwa motory wystawione przed sklepem, to oczywiście niewykluczone, że skutery dostarcza zewnętrzna firma, mająca garaż pod miastem. Ale z drugiej strony, wcale tego nie wiemy i być może pan Zenek po prostu ma te dwa skutery, bo mu dzieci wyjechały już do Bangkoku na studia i jak się rozpadną, to po prostu przestanie je wypożyczać. Od razu zastrzeżemy, że przy podróżach z dwójką dzieci nie należy przesadnie komplikować sobie zmartwień, dlatego my zazwyczaj tę kwestię ignorowaliśmy…
5) Paszport pod zastaw
Ogromna większość wypożyczalni, szczególnie w Laosie, zażąda od nas w zastaw paszportu. Część zadowoli się sporą kaucją (co najmniej kilkaset dolarów). Z rzadka wystarczy inny dokument (jak na przykład prawo jazdy w Koh Chang). My zazwyczaj potulnie zostawialiśmy paszport (choć chyba przyznajemy się teraz do wykroczenia, bo w polskim prawie nie można go nikomu oddawać), wychodząc z założenia, że paszport mniej kusi niż kilkaset dolarów.
Jeśli jednak zgooglujecie trochę tę kwestię, to dostrzeżecie, że anglosaski internet aż huczy od ostrzeżeń, by tak nie robić. Jeśli ktoś ma z tym problem, to da się nawet w Laosie, więc to kwestia tylko zdolności negocjacyjnych i być może wizyty w jednej albo dwóch wypożyczalniach.*edit* Jeden z czytelników podesłał nam mrożącą krew w żyłach historię, z której wynika, że jednak lepiej paszportu nie zostawiać. Ku przestrodze.
6) Cena
Jeśli robicie objazdówkę i zaczynacie od Tajlandii, to potem przygotujcie się na szok. Ceny w Tajlandii to 150-200B za dzień, a przy dłuższych wynajmach jeszcze taniej. Wychodzi więc 16,5-22 PLN. Za to w Laosie dopiero w Vang Vieng udało nam się zejść poniżej 10 USD. W Luang Prabang z trudem udało się zejść poniżej 15 USD za skuter, czyli po ciężkich negocjacjach dobiliśmy do ceny trzy razy wyższej niż na Koh Chang w Tajlandii…
7) Bak
W większości wypożyczalni dostaniecie skuter z pustym bakiem i taki macie oddać. Czasem jednak zdarza się, że wypożyczalnie dają pełny bak, co dla Was jest lepsze. Nie zajmujcie sobie tym głowy, szczególnie przy dłuższych wynajmach, bo tak naprawdę biorąc pusty bak dopłacicie może maksymalnie z 1 USD.
O TYM PRZECZYTASZ W TYM WPISIE
Co dwa skutery to nie jeden
Jasne, że biorąc jeden skuter zamiast dwóch oszczędza się całkiem sporo. Ale jest kilka pytań, na które warto sobie odpowiedzieć:
1) Czy nasza maszyna poradzi sobie z drogą, która ją czeka?
Kiedy robiliśmy Pętlę Samoeng w okolicach Chiang Mai, wypożyczyliśmy yamahę o pojemności 125 cm3. Nie dawała rady. Przy większych stromiznach Ola musiała z Kaliną schodzić ze skutera i spacerować poboczem drogi. Pal licho wysiłek, ale kiedy zaczęło się ściemniać, to dodatkowo robiło się mało bezpiecznie. Patrząc też po naszych późniejszych doświadczeniach ze skuterami, nie chodziło o to, że sprzęt był zajeżdżony. Było po prostu zbyt stromo, by 125 cm3 mogło uciągnąć w sumie 170 kg (samych ludzi z bagażami).
Północna Tajlandia to jednak miejsce dość szczególne. Bardzo górzyste i malownicze, a jednocześnie na tyle cywilizowane, że prowadzą tam dobre, równe drogi. W takim Laosie, w którym zrobiliśmy zdecydowanie więcej kilometrów, nie weźmiecie już raczej skutera na duże stromizny, bo nie będzie tam drogi. Może znajdziecie piaszczysty trakt pełen kolein, ale nawet na niego nie spróbujecie wjechać. Boczna droga w górach Laosu to bowiem zazwyczaj wyzwanie nawet dla off-roadowej 250-tki prowadzonej doświadczoną ręką…
Ba, nawet główne drogi są wyłączone ze skuterowe ruchu. I tak w Luang Prabang w Laosie znajdziecie wypożyczalnie z opcją „weź u nas, oddaj w Vang Vieng”. To trasa nr 13, czyli główna laotańska droga północ-południe, ale możecie sobie na nią wypożyczyć dobrze zrobioną 250-tke. Nikt Wam nie da na nią skutera. My jadąc autobusem tą drogą mieliśmy serce w przełyku…
2) Czy zadek pasażera z tyłu sobie poradzi z drogą, która go czeka?
Jeśli weźmiecie zwykłą 110-tkę lub 125-tkę, to istnieje duża szansa, że czwarty pasażer będzie miał pół zadka na plastikowej obudowie zamiast wygodnym siedzisku. Wierzcie nam, że nawet równe tajskie drogi są w stanie poważnie wymęczyć Wam cztery litery, a laotańskie to już prymitywna, ale niezwykle skuteczna tortura.
Automat czy półautomat?
Jeśli to będzie Wasz pierwszy raz na skuterze, to odpowiedź na to pytanie jest prosta. Oczywiście automat. Wsiadacie, zapalacie, i myślicie tylko o kręceniu manetką i hamowaniu. Żadne zmiany biegów Was nie obchodzą. W przypadku pół-automatu dochodzi Wam jeszcze dbanie o zmiany biegów lewą nogą oraz pamiętanie, że tylni hamulec macie pod prawą nogą. Niby drobnostki, ale jeśli na jednej ręce zasypia Wam dziecko, ciężarówka z naprzeciwka wymusza na Was pierwszeństwo, a Wy na żwirowej drodze zapominacie gdzie jest przedni, a gdzie tylni hamulec, to może być problem. Dodatkowo zmęczone życiem półautomaty potrafią na niższych biegach sobie zdychać, a w górach czasem trzeba tymi biegami trochę pomachać.
Ola przez cały wyjazd pozostała wierna automatom, Paweł w Laosie przesiadł się na półautomaty. W Laosie wierność niestety kosztuje i automaty potrafią być nawet dwa razy droższe niż automaty (5USD/10USD w Vang Vieng).
Półautomat teoretycznie daje jakieś większe pole manewru w górach, ale tak naprawdę nigdy nie zauważyliśmy jakiejkolwiek zalety (poza ceną) dodatkowego machania nogą. Na pewno za to półautomaty są trochę mniej wygodne przy dłuższych trasach dla małych dzieci, które ma się przed sobą, bo brak równej podłogi nie pozwala im swobodnie ułożyć nóg.
Testy
Decyzje podjęte? Czas na testy. Kiedy braliśmy pierwszy raz skuter byliśmy mało wybredni i nic nie sprawdzaliśmy. Z każdym wynajmem stawaliśmy się coraz bardziej upierdliwi. Wiedzieliśmy, ile czasu spędzimy na tym ustrojstwie i na co uważać. Co więc warto sprawdzić?
1) Silnik, gaźnik, czy jak to się tam zwie…
Próbujecie odpalić i nie możecie? Jeden, drugi raz? Wasz półautomat zaskakuje, ale chwilę potem spadają mu obroty i gaśnie? Może prosta sprawa, ale po co macie się z tym męczyć przez kilka dni, weźcie inny model, który nie matakich objawów…
2) Światła i kierunkowskazy
Często niesprawdzane przez wypożyczających. A nam zdarzyło się jechać po zmroku z przepaloną żarówką w jednym skuterze. Nic przyjemnego. Sprawdźcie więc, czy działają długie, kierunkowskazy. Gdzieś na pewnym forum widzieliśmy też informację, że któreś skutery (chyba z dodatkowym wyłącznikiem świateł) łatwo się kradnie, ale z pierwszej ręki informacji na ten temat (na szczęście) nie mamy.
3) Hamulce
Szczególnie ważne w górach. Nie znamy się zbytnio na technice i nie wiemy, czy w takich prostych skuterach słabe hamulce to bardziej kwestia regulacji czy zużycia sprzętu, ale to nie powinno być ani Waszym, ani naszym zmartwieniem. Nie podoba się Wam jak hamuje skuter? Weźcie inny.
4) Biegi
To odnosi się tylko do półautomatów. Jakie tu mogą być problemy? Kiedy braliśmy skuter w Thakhek w Laosie w wypożyczalni Wang Wang sprawdziliśmy trzy skutery. Pierwszy dobrze zmieniał biegi, ale miał piszczące hamulce. W drugim w ogóle nie wchodziła trójka i czwórka. Trzeci miał opuszczoną dźwignię zmiany biegów i nie dawało się ich zmieniać przy użyciu przodu stopy i pięty. Trzeba było machać całą nogą… A to, szczególnie z dzieckiem na kolanach, żadna frajda. W końcu wzięliśmy ten pierwszy uznając, że piszczące hamulce to zawsze dodatkowy sygnał dźwiękowy, że się zbliżamy i musimy hamować. Sprawdźcie więc, czy dobrze chodzi Wam noga na dźwigni zmiany biegów i czy przeskakują płynnie.
5) Zawieszenie
Jeśli tuż obok wypożyczalni są wertepy, zjedźcie na nie. W Vang Vieng trafiliśmy na skuter, który miał kompletnie wymęczone przednie amortyzatory. Z tyłu zazwyczaj jest sprężyna, więc wszelkie problemy łatwo widać, z przodu już niekoniecznie. Każda niewielka dziura była jak uderzenie młota. Co więcej, kłopoty z zawieszeniem możecie spotkać w miejscach, gdzie to zawieszenie najbardziej się przydaje…
6) Licznik
5 tysięcy przebiegu? Wygląda ładnie, tylko niestety wasza testowa przejażdżka nie nabija na niego nawet 100 metrów… W Laosie większość wypożyczalni ma wyłączone liczniki, zapewne by nie pokazywać prawdziwego przebiegu. W Tajlandii też się to zdarza aczkolwiek nie tak często. Bardziej niż na licznik warto więc zwrócić uwagę na ogólny stan skutera.
7) Uszkodzenia
Jak możecie, to zróbcie kilka fotek otarć i usterek. Zajmie to Wam pół minuty, a będziecie mieli jakieś zabezpieczenie w ręku, kiedy właściciel spróbuje wykręcić wam numer. My czasem robiliśmy zdjęcia, a czasem nam się nie chciało. Nikt nigdy niczego się nie czepiał, ale też nie mieliśmy żadnych upadków czy przytarć.
8) Opony
Jak dostaniecie skuter z łysymi oponami, to marudźcie. Nie będzie nic lepszego, to przynajmniej wytargujecie zniżkę. Z łysymi oponami naprawdę jeździ się mniej pewnie niż z tymi z pełnym bieżnikiem. Kiedy wyjechaliśmy w Laosie na trasę (z Pakse), Ola na droższym skuterze z dobrymi oponami, a Paweł na tanim chińczyku z oponami sprzed 100 lat, to na asfalcie nie widzieliśmy różnicy. Za miastem zjechaliśmy na lekkie błoto i Paweł zaczął jeździć na prawo i lewo. Ola trzymała się prosto. Opony naprawdę robią różnicę i warto o tym pamiętać.
Poza tym wypożyczalnie mają dużą pokusę, żeby takie opony wymienić. Kiedy wróciliśmy z tego wynajmu z łysą oponą, okazało się, że jest to jedyny raz, kiedy musimy coś dopłacić. Dziwnym trafem flak pojawił się dopiero na parkingu przed wypożyczalnią, zaraz po oddaniu pojazdu. I tuż po szybkiej inspekcji przez pracownika wypożyczalni. Wyglądało, jakby mógł mieć coś z tym wspólnego. Nosiło nas trochę, żeby zrobić z tego aferę, ale czy warto walczyć przy dzieciach za 2,5 USD?
8) Rachunek
Zawsze będziecie płacić z góry. Jeśli nie bierzecie na to rachunku, to chociaż zwróćcie uwagę, czy jest to jasno zaznaczone na umowie (chociażby przez dopisek PAID). Raz w Laosie widać było wyraźną ochotę właściciela wypożyczalni na podwójną zapłatę, na szczęście mieliśmy na kontrakcie wyraźnie napisane, że zapłaciliśmy.
Chińczyk czy nie Chińczyk …oto jest pytanie.
W Tajlandii wybór będziecie mieli prosty. Yamaha lub honda… W Laosie sprawy się trochę skomplikują. Laos jest jednym z przyczółków chińskiej inwazji motoryzacyjnej i o ile dumny Taj nie wsiądzie na chiński skuter, tak Laotańczycy już tacy wybredni nie są. Duża więc szansa, że w Laosie w wypożyczalni zaoferują Wam chiński lub laotański produkt (Kolao) w dobrej cenie i japoński już w trochę mniej dobrej cenie. Co brać?
Może nasze doświadczenia nie są zbyt reprezentacyjne, ale jeśli chodzi o półautomaty, to chińskie i laotańskie skutery robiły w Laosie dużo lepsze wrażenie niż hondy. Zaskakujące, prawda? Próbkę mieliśmy niewielką (dwie hondy, Chińczyk i Kolao – oba klony hondy), ale hondy sprawiały problemy, a Kolao i Chińczyk (co prawda trzeci z kolei) sprawowały się całkiem przyzwoicie.
W laotańskim Thakheku wzięliśmy Chińczyka na pięć dni i poza dziwną pracą silnika dał radę, mimo że najlepsza firma w mieście, czyli Mad Monkey prowadzona przez niemieckiego expata z korzeniami w Sępolnie zdecydowanie odradzała chińskie produkty. Tu też uwaga do Thakhek i pętli południowego Laosu, czyli „South Laos Loop”. Większość wypożyczalni wpycha ludziom fajne automatyczne hondy na szerszych oponach. To zdecydowanie lepszy komfort jazdy, aczkolwiek jeśli żal Wam pieniędzy, to zwykły skuter w zupełności wystarczy.
Dodatki
Hmm, pakowanie się na taki kilkudniowy wyjazd jest jeszcze chyba trudniejsze niż na wyjazd kilkumiesięczny. Przede wszystkim pamiętajcie, że skutery mają tak wielkie bagażniki, że nawet duża woda Wam się tam nie zmieści, a nawet gdyby się zmieściła, to nie warto jej tam pakować, bo się zagrzeje.
1)Pas bezpieczeństwa dla dzieci
Przy jeździe z Kaliną bardzo przydał się pasek, który zapinaliśmy o szlufki w Pawła spodniach i robiliśmy z niego pasy bezpieczeństwa (zdjęcie poglądowe w poprzednim poście). Ewentualnie przyczepialiśmy go do paska plecaka. Przez to ryzyko zsunięcia się Kaliny ze skutera spadało do zera. Warto tu wspomnieć, że siodełka dla dzieci mają zawsze własny pas.
2)Pelerynka na deszcz
Nawet w porze suchej może po drodze złapać Was deszcz. Ba, w niektórych rejonach na pewno Was złapie, bo np. na Płaskowyżu Bolevan w Laosie wieczorem pada prawie zawsze. Czasem uda Wam się gdzieś schować, a czasem nie… Jeszcze w Tajlandii warto kupić sobie za jednego czy dwa dolary plastikową pelerynkę. To na pewno będą dobrze wydane pieniądze. W deszczu ogromną różnicę robi także kask z szybką…
3) Długie rękawy i nogawki
Na różnych forach głównie zalecane ze względów bezpieczeństwa, ale przydają się równie bardzo jako ochrona przed słońcem. Kilka godzin na skuterze to murowane czerwone kolana, twarz i przedramiona. Jeśli planujecie głównie jazdę, ubierajcie się na „długo”, jeśli macie zamiar też sporo spacerować, to wsmarujcie w siebie dużo kremu z filtrem.
4) Ciepłe ubrania
Oj, najbardziej podczas dwumiesięcznej podróży po Azji Południowo-Wschodniej zmarzliśmy jadąc z Thakhek do jaskini Konglor. Jak tylko zaczęliśmy się wznosić, temperatura zanurkowała. Po zmroku jechaliśmy już we wszystkim co wzięliśmy i nadal trzęśliśmy się z zimna. To niestety zawsze będzie dylemat, jak się nie przepakować, a z drugiej strony nie zmarznąć.
5) Mapa/telefon z internetem
Wypożyczalnie w Laosie i Tajlandii na najpopularniejsze szlaki zazwyczaj dają swoje mapki, które w zupełności wystarczają. Tajlandia ma zazwyczaj dobre oznaczenia drogowe, ale to właśnie tam – na Pętli Samoeng, zdarzyło nam się poważnie zabłądzić. Z drugiej strony Laos wygląda z drogowskazami marnie, ale wystarczy trzymać się asfaltu i człowiek nie zginie:)
Nigdy w Laosie nie błądziliśmy, jak już źle skręciliśmy, to dobra dusza kierowała nas na dobrą drogę, a jedyna, absurdalnie droga mapa okazała się pieniędzmi wyrzuconymi w błoto. Po krótce – lepiej mapę/telefon mieć, ale bez nich da się żyć.
Podsumowując
Nie dajcie się zwariować i nie marnujcie całego dnia na wizyty w 10 wypożyczalniach i sprawdzeniu 20 skuterów. Z drugiej strony przestrzegamy przed chwytaniem się za pierwszy lepszy skuter. Jeśli nie macie czasu porównywać wypożyczalni, to chociaż weźcie na testy skuter i wymieńcie go jak Wam się coś nie spodoba. I przy pierwszych wypożyczeniach upewnijcie się, że wiecie jak otworzyć bagażnik i gdzie jest bak, bo potem może być śmiesznie na stacji benzynowej…
A poza tym nie dajcie się zniechęcić do jeżdżenia po Laosie i Tajlandii skuterem. Zobaczycie niesamowite miejsca, odpoczniecie sobie od tłumów turystów, a jeśli chodzi o ryzyko, to nie osiągniecie nawet poziomu rowerowej przejażdżki po zwykłym polskim mieście…
Sorry, the comment form is closed at this time.
Damian
Warto też dodać, że w Tajlandii trzeba mieć tajskie albo międzynarodowe prawo jazdy kategorii A.
Wakacje-marzeń
Super zdjęcia. Podoba mi się styl w jakim piszesz 😉
osiemstop
Dzięki, bardzo mi miło:)
Skuter w Tajlandii?
Trzeba koniecznie pamiętać, że polskie prawo jazdy B nie uprawnia do jazdy jednośladem i w takim przypadku ubezpieczyciel ma prawo domówić pomocy powypadkowej.
osiemstop
Zawsze warto sprawdzić czym jedziemy i na co mamy uprawnienia. Ale z tego co się orientuję, od kilku lat posiadacze prawa jazdy kat. B mają uprawnienia do kierowania skuterami z silnikiem 125cm3. A na takich właśnie jeździliśmy:)
wietnam wiza
Owszem… ale w Polsce! Nie dotyczy to innych państw, bo i dlaczego miałoby dotyczyć…? Zawsze trzeba sprawdzić prawo danego kraju.
osiemstop
Słuszna uwaga:)
Ale czy międzynarodowe prawo jazdy nie przekłada uprawnień nabytych we własnym kraju do korzystania w innych krajach? (Nie wiem, pytam;)
Tereska
Ja bym się nie odważyła
osiemstop
Ja też się na początku bałam, ale warto było!
pompowtryskiwacz
Przyda się na pewno osobom, które niebawem chcą wyjechać do Tajlandii, czyt. mi 🙂
osiemstop
Zazdrościmy i życzymy udanego wyjazdu:)
Najciekawsze blogi
bardzo fajny post – dużo przydatnych informacji. Ciekawy blog – zapraszam do jego bezpłatnej promocji na mojej platformie