Leśny Park Niespodzianek. Oko w oko ze śląską przyrodą
– Mama, syrenka! – krzyknęła Kalina. Syrenka? Jak to? Przecież jesteśmy w województwie śląskim, a poza tym syrenki nie istnieją! Wchodząc do Leśnego Parku Niespodzianek w Ustroniu, myślałam, że w czeka nas po prostu przyjemny spacer, kilka zagródek ze zwierzętami po drodze oraz parę kiczowato-bajkowych elementów, których zapowiedzią był wielki troll. Ale syrenka? Tego się nie spodziewałam.
I słusznie. Może i Leśny Park Niespodzianek jest pełen – jak sama nazwa wskazuje – niespodzianek, ale syrenek tam nie uświadczymy. Radosny okrzyk Kaliny wywołała łania. Wiecie: syrenka, sarenka, jeden pies. Konia z rzędem temu, który rozróżnia jelenie od sarenek, trzylatce można wybaczyć drobne przejęzyczenie.
Leśny Park Niespodzianek – amerykańskie standardy w Polsce
Do Parku trafiliśmy trzeciego dnia naszej śląskiej przygody. W składzie okrojonym (Maciek i Paweł zaniemogli) i mocno niedospanym (ktoś ich musiał reanimować) Ola z Kaliną i z resztą blogersko-dzieciatej ekipy wyruszyły do Ustronia. Park to 15 hektarów lasu wśród których wytyczono 3,5 km ścieżek. A na nich żubry, jelenie (a.k.a. syrenki), żbiki, szopy, dziki, świnki wietnamskie, a także sowy, orły, jastrzębie, sokoły i wiele innych zwierząt.
Lubimy ogrody zoologiczne. Wiemy, że mają wielu przeciwników, ba, sami nie lubimy oglądać smutnych, apatycznych zwierząt zamkniętych w klitkach-klatkach, w nieludzkich (czy może niezwierzęcych) warunkach, jednak współczesne ogrody zoologiczne coraz częściej zaskakuje nowoczesnymi rozwiązaniami. I to zarówno jeśli chodzi o jak najlepsze dostosowanie się do potrzeb swoich podopiecznych, ale również pozwalające zwiedzającym dowiedzieć się jak najwięcej o ich mieszkańcach.
Choć mieszkamy niedaleko warszawskiego zoo (na dodatek z okien poprzedniego mieszkania widzieliśmy słynne praskie miśki), a pracujemy niemalże vis a vis bramy głównej, w ostatnich latach bywamy tam rzadko. Zanim otworzyliśmy kawiarnię przy zoo mieliśmy wykupiony bilet roczny do tej jakże szacownej instytucji i na naszej trasie spacerowej często pojawiały się słonie czy małpy, ale ostatnio brak nam na nie czasu. Może wynika to też z tego, że zachłysnęliśmy się ogrodami zoologicznymi w Stanach. I to nie tylko tym największym i najsłynniejszym – w San Diego, ale także mniejszymi, lokalnymi, jak zoo w Brevard na Florydzie, czy zupełnie maleńkimi, nawet nie ogrodami a wyspecjalizowanymi przytłukami dla zwierząt – fermami aligatorów czy schroniskiem dla drapieżnych kotów, które odwiedziliśmy na pustyni Mojave.
Co takiego urzekło nas w amerykańskich ogrodach? To że w każdym, nawet najmniejszym zoo, przy wejściu wisiał grafik karmienia żyraf czy aligatorów (przy czym o ile te drugie raczej karmił wyspecjalizowany personel, to żyrafy za drobną opłatą karmiliśmy sami, stojąc na wysokiej platformie i patrząc im prosto w oczy!), kilka razy dziennie przy różnych gatunkach ich opiekunowie opowiadali o zwyczajach swoich podopiecznych (i o ile nie były to gatunki lubiące odgryźć komuś rękę, to można było nawet takiego podopiecznego dotknąć), i zawsze, ale to zawsze była zagródka ze zwierzątkami do pogłaskania, choćby nawet była to zwykła owca.
Dlatego wielkim pozytywnym zaskoczeniem był dla nas Park w Ustroniu. Na wejściu można było pobrać torbę pełną kawałków chleba i…karmić zwierzaki! Największą frajdę sprawiały oczywiście łanie, których całe stadka podchodziły bez obaw do zwiedzających, dawały się głaskać i delikatnie wyjmowały z naszych rąk przysmaki. Bardziej niebezpieczne zwierzaki odgrodzone były płotem od ścieżki, ale mogły się poruszać po ogromnym terenie, z czego chyba chętnie korzystały, bo nie wszystkich mieszkańców parku udało nam się spotkać.
Udało nam się też trafić na pokaz lotów ptaków drapieżnych. Bielik amerykański, aguja i sokół przelatywały tuż nad naszymi głowami kursując majestatycznie między opiekunami, po czym poleciały na kilkunastominutową wycieczkę i potulnie wróciły do swoich „domów”, co, nas przynajmniej, przekonało, że życie w niewoli jakoś bardzo im nie doskwiera. Jeśli będziecie w parku, koniecznie sprawdźcie o której godzinie jest pokaz, tej atrakcji nie wolno przegapić, jest absolutnie hipnotyzująca nawet dla dorosłych widzów.
A może jednak to sen…?
W parku jest też niewielkie muzeum pełne wypchanych zwierząt, poroży i skór. Odpuściliśmy sobie natomiast Bajkową Alejkę, i z tego co słyszeliśmy opinie to słusznie zrobiliśmy, oszczędziliśmy Kalinie (a pewnie i Oli) niezłej dawki psychodelicznego kiczu. Dla tych, którzy w parku chcą spędzić nieco więcej czasu niż my jest tam spory plac zabaw i budki z czymś drobnym do przegryzienia oraz punkty widokowe, gdzie można odpocząć z widokiem na Czantorię.
Nie ma tylko syrenek, ale to Kalinie nie przeszkodziło we wzbudzeniu zazdrości w bracie. Gdy kilka godzin później siedzieliśmy w Dworze Skibówki (gdzie nie dość, że karmią rewelacyjnie, to jeszcze widać stamtąd cały Beskid Śląski!), i zarzucaliśmy Maćka informacjami o syrenkach, trollu i sowach, ten nadal lekko nieprzytomny po nocnych przygodach, nie do końca wiedział co z naszych opowieści jest prawdą a co wariacją na temat Harrego Pottera.
Sorry, the comment form is closed at this time.
Mania
Idealne miejsce, aby zabrać dzieci na taki wyjazd. Świetne zdjęcia 🙂
osiemstop
Dzięki!
Anulka
Dla dzieci jest to super zabawa! Naprawdę polecam bo moje kuzynki tam były i się świetnie bawiły 🙂
osiemstop
I nie tylko dzieci się tam świetnie bawiły, dorosłym też się podobało:)
Darek
Fantastyczne miejsce! Na pewno warte odwiedzenia z pociechami 🙂
CzajkaPodroze
Te wypchane zwierzaki z tym trollem troszeczkę psują klimat tego miejsca.
Pozdrawiam
osiemstop
Na szczęście, jeśli nie liczyć trolla przy wejściu, reszta jest na tyle na uboczu, że spokojnie można jej nie zauważyć i skupić się tylko na żywej przyrodzie:)
Oli
Fajne przeżycie dla dzieciaka 😉
osiemstop
Nie tylko dla dzieciaka;)
Asia | Byłem tu. Tony Halik.
Niesamowite te zwierzaki. A sarenka prawie jak w japońskiej Narze 😀
Ale rzeźby mz nieco przerażające 😛
Szymon Król
nie lubię za bardzo…
8 stóp
Zoo zuu(?;) nierówne:)
Dominika Sidorowicz
Tak. Ale za każdym zoo stoi ta sama filozofia, której nie lubię. Jestem ultrawrażliwa na wszystkie wątki związane ze zwierzętami.
Bożydar Demianowicz
Zoo to nie tylko rozrywka.
Dominika Sidorowicz
Ja nie lubię…
8 stóp
No, to w tym parku jest podobnie:)
Ewa Serwicka
Szczerze mówiąc odkąd pojechałam na safari i miałam możliwość obejrzenia zwierząt w ich naturalnym środowisku to nie wyobrażam sobie ponownego pójścia do zoo… :/
Renata
Brzmi świetnie. Na pewno odwiedzimy to miejsce w przyszłym roku. Mieszkamy tak blisko a nigdy o nim nie słyszeliśmy… 😉
osiemstop
Polecamy, naprawdę super miejsce:)