
Góra Świętej Anny – odwieczna, mistyczna, przecięta wojnami i nacjonalizmami, przekuta nazizmem, po wojnie ugłaskana PRL-owską wizją historii, przy tym święta góra Ślązaków. Symboliką, wielkimi i ważnymi wydarzeniami historycznymi i przyrodniczym bogactwem mogłaby obdarować ze dwa kraje. To tu kończyły się zwycięską porażką powstania śląskie, to tu grzał się hart germańskiego ducha, u jej podnóża grzały się silniki bombowców, które znienacka rozpoczęły II wojnę światową, obracając Wieluń w ruiny.
O TYM PRZECZYTASZ W TYM WPISIE
Góra Świętej Anny – wulkan ujarzmiony
Napisać, że Góra Świętej Anny to miejsce symboliczne, to truizm. Trudno jednak zacząć inaczej, choć to posunięcie wręcz straceńcze. Próba uchwycenia tej poplątanej tkanki to jak spacer ścieżką dydaktyczną w annogórskim geoparku, gdzie kolejne warstwy skał nakładają się jedne na drugie, opierają się na sobie, czasem przysłaniają się nawzajem, czasem wgryzają się w siebie walcząc w mało już symboliczny sposób o przestrzeń i dominację. A czasem poddają się przed napierającym piaskiem i dziką roślinnością, odchodząc w zakryty niebyt.
Jak doszło do tego, że to niezwykłe miejsce oddano świętej Annie – matce Maryi, babce Jezusa, symbolicznie przedstawianej jako Anna Samotrzecia z Maryją właśnie i Jezusem u boku? Tu musimy zacząć od początku. A był nim wulkan. Potem dopiero przyszło słowo. Najpierw pospolite – góra, czy raczej wzniesienie zwane było Chełmem, które to samo słowo jest jakże symboliczne dla czasu, przestrzeni i kultury w kontekście tego fragmentu świata. Część badaczy zwraca bowiem uwagę na słowiańskie pochodzenie słowa, które oznaczało wzniesienie. Tymczasem chełm/chlum/chołm trafił prawdopodobnie do protosłowiańszczyzny jako zapożyczenie z… germańskiego, gdzie słowo to miało oznaczać ochronę. A więc hełmy, czy też chełmy chroniły od zawsze, czy to ludzi żyjących na nich, czy też może utrzymując pod kontrolą drzemiące w nich żywioły, może prochy przodków.

Święta Anna Samotrzecia – patronka Góry Świętej Anny
W wiekach średnich Górę Świętej Anny nazywa się nie tylko Chełmem, ale też Georgsbergiem – Górą Św. Jerzego. Wulkaniczny żywioł skryty pod wzniesieniem został w ten sposób ujarzmiony chrześcijańską symboliką. Ziejący ogniem wytwór geologii zastąpił równie ognisty legendarny stwór żyjący na zboczu góry. Przez wiele lat był niepokonany, a kiedy w końcu to się udało, w podzięce wystawiono kapliczkę ku czci najbardziej znanego pogromcy smoków – św. Jerzego.
Innym tropem dla wyjaśnienia tej legendy mogą być pogańskie obrzędy sprawowane na górze przed i pewnie jeszcze długo po powierzchownej chrystianizacji tych terenów. W ogniu smoka mogą więc znaleźć odbicie diabelskie święte ogniska pogan, które przez lata zagrażały życiu wiecznemu nawróconych chrześcijan z wiosek u podnóża wzniesienia.
Od Chełmu po Ahnenberg
Ostatecznie żywioły zostają opanowane pod koniec XV wieku, kiedy na szczycie góry staje pierwszy kościół pw. św. Anny. Jednak jeszcze w 1655 roku, kiedy właściciel tych terenów – hrabia Melchior Ferdynand de Gashin – osiedla tu małopolskich franciszkanów, w akcie nadania znajdujemy „Górę Jerzego, zwaną potocznie Chełmem” i stojący na niej kościół św. Anny. Wydaje się, że budowa nowego kościoła, klasztoru franciszkanów, a w kolejnych dekadach również kaplic kalwaryjskich, do których tłumnie pielgrzymować zaczęli Ślązacy, ostatecznie oddała najwyższe wzniesienie w tej części Wyżyny Śląskiej pod opiekę św. Annie. Góra Chełmska wracała potem jeszcze w tekstach narodowych krzewiących polskość Śląska, a założony w 1936 roku u podnóża wzniesienia Dom Polski nazwano „Domem pod Chełmskim Wierchem”, być może szukając w słowiańskim słowie silniejszej odpowiedzi na zniemczoną nazwę Sankt Annaberg niż Święta Anna.
Swoje pomysły na zmianę nazwy mieli również naziści. Dla nich Góra Świętej Anny miała być miejscem, gdzie wykuwa się nowy germański człowiek. Monumentalny amfiteatr oraz górujący nad nim pomnik bojowników poległych w obronie niemieckiego Śląska miały stworzyć świątynię dla germańskich obrzędów – pochodów z pochodniami, płomienistych mów. Powstał też zamysł osłabienia chrześcijańskiego sacrum i przemianowania Sankt Annabergu na Ahnenberg – Górę Przodków. Pomysłu na szczęście nie zrealizowano, za to w trakcie II wojny światowej usunięto z nazwy wsi religijny pierwiastek i wieś na szczycie góry stała się oficjalnie Annabergiem. Przy okazji też pozbyto się z klasztoru franciszkanów i włożono sporo wysiłku w zatarcie śladów polskości.

Widok z Góry Świętej Anny
Góra Świętej Anny – co zobaczyć?
Góra Świętej Anny nie jest łatwa w odbiorze. I to nie tylko z powodu wielowątkowej i nawarstwiającej się symboliki. Jej całościowy odbiór wymaga niemożliwego chyba błyskawicznego przestawienia zmysłów na skrajnie odmienne tryby odbierania rzeczywistości. Jak bowiem przeskoczyć z religijnego mistycyzmu barokowych kaplic kalwaryjnych na monumentalizm nazistowskiego amfiteatru z domieszką socrealistycznego polskiego nacjonalizmu w mauzoleum, dorzucając do tego porządną dawkę geologicznej wiedzy, a na koniec przykrywając to jak lukrem kołderką polskiego katolicyzmu w wydaniu z lat 80-tych?

Schody do kościoła św. Anny
Wyjścia są dwa. Albo Górę Świętej Anny przyjąć na spokojnie i powoli przybierać kolejne turystyczne role: pielgrzyma i pątnika, spacerowicza, gościa muzeum, geologa, historyka. Albo wcielać się w te role w pełni i powracać na Górę św. Anny kilkukrotnie – jako pielgrzym – przechodząc kalwarię, kontemplując historyczną mszę papieża-Polaka na błoniach, szukając natchnienia w Bazylice i w Grocie Lurdzkiej, potem jako turysta, wjeżdżając rowerem, spacerując po geoparku i zaliczając kilka przejażdżek kolejką grawitacyjną Alpin Coaster. A potem może już jako turysta poważniejszy – odwiedzający miejscowe muzea – Czynu Powstańczego, Sztuki Sakralnej i Krzyża Świętego, kontemplujący pomnik Xawerego Dunikowskiego i amfiteatr. My mimo wszystko pozostaliśmy turystami, starając się jedynie dotknąć wszystkich annogórskich oblicz.

Plan Góry Świętej Anny. Źródło: http://zopk.pl/
Sakralne oblicze Góry Świętej Anny
Religia na Górze Świętej Anny jest obecna prawie od zawsze. Mroki przeszłości zgasiły święte słowiańskie ognie. Później mamy ślady kultu św. Jerzego. Pod koniec XV wieku powstaje na wzniesieniu pierwszy kościół św. Anny. Przekazy mówią, że kościół stanął na miejscu zapomnianej kaplicy pogromcy smoków po tym, jak widzenia świętej doświadczył tu niejaki Krzysztof Strzała.
W połowie XVII wieku przybywają na Górę Świętej Anny małopolscy franciszkanie-reformaci, dla których w kilka lat zostaje zbudowany klasztor. W 1673 roku staje murowany kościół. Przez cały XVIII wiek budowane są kaplice kalwaryjskie i rozwijany jest ruch pątniczy – powstaje modlitewnik kalwaryjski, organizowane są regularne obchody kalwarii. Przy klasztorze pojawia się wieś – w 1720 roku liczy 54 osób. Wiek XIX dla mnichów z Góry Świętej Anny nie jest łatwy. W 1810 roku małopolscy franciszkanie zostają wysiedleni na mocy cesarskiego dekretu. Do kolejnej kasaty dochodzi w 1875 roku w czasach kulturkampfu. Wtedy to nie są już jednak mnisi krakowscy a przybysze z Saksonii.
Mnisi wracają po zaledwie kilkunastu latach, ale w swej historii przeżyją wygnania jeszcze dwukrotnie – najpierw taki los zgotują im naziści w 1941 roku, a potem – w 1945 roku komuniści. Sanktuarium jednak się rozwija. Jeszcze przed I wojną światową powstaje Grota Lurdzka i Droga Krzyżowa u podnóża kościoła św. Anny, a czasach międzywojennych – Dom Pielgrzyma.

Sanktuarium św. Anny – od 1980 roku bazylika mniejsza
Jan Paweł II na Górze Świętej Anny
Ważne chwile dla sanktuarium przyszły w latach 80-tych. W 1980 roku papież Jan Paweł II nadał kościołowi św. Anny tytuł bazyliki mniejszej, a w 1983 roku spotkał się na Błoniach z ponad milionem wiernych. Tej wizyty na Górze św. Anny miało nie być. W czasie swojej drugiej pielgrzymki do Polski papież miał bardzo napięty program i prosto z Wrocławia miał polecieć do Krakowa. Górę Świętej Anny do programu „wcisnął” abp. Alfred Nossol. Ołtarz zbudowano dosłownie w ostatniej chwili, dla napływających wiernych w naprędce szykowano też dodatkowe sektory. „Homilia była bardzo prosta” – wspominał w Nowej Trybunie Opolskiej ks. Andrzej Hanich – ale znalazły się w niej odwołania do historii naszej ziemi. Papież mówił, że ta ziemia potrzebuje wielorakiego pojednania z ludźmi obecnymi i nieobecnymi. Wspomniał tym samym Opolan, którzy wyjechali za granicę, do Niemiec”.
Ołtarz papieski nadal stoi. Można do niego dojść od bazyliki piękną aleją chronioną przez rzędy starych drzew. Mijają go też pątnicy idący w procesji w trakcie obchodu kalwarii. Niestety, ołtarz jest w kiepskim stanie. Wejścia broni taśma, drewniane stopnie straszą dziurami. A szkoda, bo rozciąga się z niego piękny widok, można też sobie łatwo wyobrazić morze wiernych, które wypełniło okoliczne pola i zagajniki.

Góra Świętej Anny. Dziedziniec sanktuarium przed bazyliką św. Anny
Zespół kaplic kalwaryjskich
Kalwaria, której główna część powstała na początku XVIII wieku powstała wg projektu Domenico Signo, włoskiego architekta osiadłego w Opolu. W rozplanowaniu kaplic wykorzystał on naturalne podobieństwo Góry św. Anny do Jerozolimy. Tak jak w Ziemi Świętej, tak i tutaj na wschód rozciąga się wąwóz – Dolina Jozafata z kościołem Grobu Maryi. Powyżej widzimy Górę Oliwną z kaplicami Modlitwy w Ogrójcu i Zdrady Judasza. A dalej, na południowym zachodzie, mamy Golgotę. Znajduje się tam kościół św. Krzyża z ostatnimi stacjami Męki Pańskiej i Kaplica Grobu Pańskiego – kopia Bazyliki Bożego Grobu w Jerozolimie.
Jak się wydaje, franciszkanie nie byli szczególnie zachwyceni ideą i wzbraniali się przed prowadzeniem uroczystości kalwaryjskich. Dopiero po ponad 40 latach kapituła zakonu wyraziła zgodę na udział zakonników w nabożeństwach. Wtedy podupadające budynki odnowiono, a z czasem kompleks rozbudowano o kolejne kaplice. Trudny moment dla kalwarii nadszedł w latach II wojny światowej. Kiedy naziści wysiedlili zakoników z Sanktuarium annogórską kalwarię zamieniono na tor wyścigowy, w części zlokalizowano cmentarz dla Żydów z założonego na Górze obozu. Kompleks przywrócono wiernym w czasach PRL-u, po powrocie zakonników.
Kalwaria liczy obecnie 36 kaplic i dwa kościoły. Przejście całej drogi zajmuje według przewodników jakieś dwie godziny, ale oczywiście bez uwzględnienia czasu spędzonego na rozmyślaniach czy modlitwie przy kolejnych stacjach. My całej kalwarii nie przeszliśmy. Zajrzeliśmy tylko do kilku otwartych kaplic między geoparkiem a Domem Pielgrzyma.

Kaplica Koronacji Matki Bożej, nieopodal papieskiego ołtarza
Bazylika św. Anny oraz Grota Lurdzka
Bazylika św. Anny powstała jako kościół gotycki w latach 1480-85, przebudowany w połowie XVII wieku w stylu barokowym. Największym skarbem jaki skrywa jest figurka Anny Samotrzeciej wyrzeźbiona z drewna lipowego pod koniec XV wieku. Kiedy figurka trafiła na Górę Świętej Anny? Tego nie wiadomo. Wikipedia podaje, że stało się to na początku XVII wieku, ale franciszkanie nie są co do tego przekonani. Wiadomo za to, kiedy na Górę Świętej Anny trafiły z Francji relikwie – fragmenty czaszki św. Anny, przechowywane w główce rzeźby. Z zachowanych dokumentów wynika, że stało się to między 1508 a 1513 rokiem. Co do miejsca ich umieszczenia, źródła milczą.
Figurce historia nie oszczędziła zawiłych losów. W 1941 roku po wypędzeniu franciszkanów o. Feliks Koss wykradł z kościoła oryginał, umieszczając na ołtarzu kopię. Figurka przez cztery lata była ukrywana w różnych kościołach i klasztorach, by z końcem wojny wrócić do domu. Oryginalna rzeźba znajduje się teraz w ołtarzu głównym bazyliki, kopię można zobaczyć z bliska w muzeum klasztornym przy świątyni.
U podnóża bazyliki znajduje się wybudowana w latach 1912-1914 Grota Lurdzka, czyli polowy ołtarz wraz z otaczającą ją drogą krzyżową. To tam sprawuje się ceremonie religijne, które gromadzą większe grupy wiernych.
Muzeum Krzyża Świętego
To muzeum, o co nie trudno na Górze Świętej Anny, warto rozpatrywać w kilku wymiarach. Najważniejszy jest oczywiście ten sakralny. Ale on także jest niejednoznaczny. W tym węższym ujęciu to placówka poświęcona tematyce krzyża, zarówno jako przestrzennego krucyfiksu, jak i wizerunkom Chrystusa i świętych, gdzie uwzględniono figurę krzyża. Bogate zbiory umieszczono w 11 salach i warto poświęcić im chwilę, szczególnie, jeśli będzie towarzyszył Wam gospodarz a zarazem twórca tej prywatnej placówki, największy znany nam pasjonat sztuki sakralnej – Ryszard Makowiecki.
W szerszym – historycznym ujęciu otwarte w czerwcu 2020 roku Muzeum Krzyża Świętego pokazuje, że sanktuarium, choć mogące się pochwalić kilkusetletnią historią, ciągle jest żywe i zmienne, nie tylko przez działania stricte turystyczne – rewitalizację ulic czy rynku, nowe kawiarnie i inne wesołe atrakcje – ale eksploruje również nowe duchowe ścieżki, do tej pory tu nieobecne, z wyjątkowo zaangażowanym uczestnictwem świeckich. Spotkanie z panem Ryszardem Makowieckim i doświadczenie znaczeń i tajemnic ukrytych w sztuce sakralnej poświęconej krzyżowi jest dobrym wstępem do zwiedzenia zabytków Góry Świętej Anny – do odkrywania ich znaczeń, symboliki, tchnienia wiary. Co nie znaczy, że samym mistycyzmem człowiek żyje – państwo Makowieccy mają w planach taras widokowy, wypożyczalnię rowerów i cukiernię ze śląskimi wypiekami, a póki co można tu zjeść najlepsze chyba na Górze Świętej Anny lody 🙂
Muzeum Krzyża Świętego
ul. Leśnicka 22, Góra Świętej Anny
Godziny otwarcia: codziennie 10.00-18.00. Bilety: normalny 8 PLN, ulgowy 4 PLN.
Muzeum Sztuki Sakralnej w Ligocie Dolnej
Tu warto na chwilę zejść ze szczytów w doliny i wspomnieć, że Muzeum Św. Krzyża na Górze Świętej Anny jest miejscem, gdzie pan Ryszard Makowiecki kontynuuje dzieło zapoczątkowane u podnóża sanktuarium – w Ligocie Dolnej. Przy wjeździe do wsi, w dawnej karczmie, znalazło swoje miejsce Muzeum Sztuki Sakralnej. Prezentuje ono przebogate prywatne zbiory zgromadzone przez lata przez pana Ryszarda. I choć mieliśmy już okazję zwiedzić wiele placówek prowadzonych przez pasjonatów, to przed panem Ryszardem chylimy czoła. Prowadzić siłami swoimi i rodziny dwie prywatne placówki, bez zewnętrznego wsparcia, gdzie zgromadzono zabytki pochodzące nawet z XVI wieku, to ogromne osiągnięcie.
Ligota Dolna odegrała niechlubną, ale niezwykle ważną rolę w historii świata. To stąd – z działającego tu polowego lotniska, startowały samoloty, które chwilę później zrzucały bomby na Wieluń w pierwszych chwilach II wojny światowej. Jedynym śladem, jaki pozostał po lotnisku jest ligocki Ikar – rzeźba wystawiona na pobliskim wzgórzu, gdzie przed wojną rozbił się młody niemiecki lotnik.

Muzeum Sztuki Sakralnej, Ligota Dolna
Co znajdziecie w Muzeum Sztuki Sakralnej? Jak opisuje to miejsce sam twórca placówki, udało się tu zgromadzić około 2000 eksponatów o tematyce sakralnej, czyli zabytkowych figur, rzeżb, krzyży, kapliczek oraz przedmiotów kultu religijnego i starych dewocjonaliów, w tym licząca ponad 700 egzemplarzy kolekcja oleodruków, druków, litografii o treści sakralnej. Jako ciekawostkę warto tu przywołać historię powstania muzeum, które p. Ryszard założył, gdy nie dało się już zmieścić jego zbiorów w domu…
Ciekawe eksponaty to między innymi wyjątkowa rzeźba pochodząca z Czech obciągnięta płótnem nasączonym zaprawą gipsową, które po wyschnięciu obciągnęło figurę jak skóra. Warto też zwrócić uwagę na oprawione śląskie wianki ślubne, z których można wyczytać wiele ciekawych historii. I tak, jeśli wianek nie łączył się ze sobą, to oznaczało, że panna młoda nie była tak do końca panną. Kiedy w posagu wnoszone było dziecko, to wianka była połowa. Za to jego grubość odzwierciedlała status majątkowy panny młodej…
Muzeum Sztuki Sakralnej
ul. Wiejska 2, 47-100 Ligota Dolna
Godziny otwarcia: codziennie 10.00-18.00. Bilety: normalny 8 zł, ulgowy 4 zł
W muzeum działa kawiarnia.
Historyczne oblicze Góry Świętej Anny
Góra Świętej Anny była zawsze terenem pogranicza. Żywioł śląski mieszał się w polsko-niemiecko-czeskiej zupie. To przenikanie objawiało się na kartach historii w często zaskakujący sposób, jak na przykład w pretensjach czeskich zakonników, którzy uważali osiedlenie małopolskich franciszkanów za wdarcie się Polaków ich teren. Dodajmy, że akty nadania włości polskim braciom spisano po łacinie i czesku. Za to Jerzy Adam von Gaschin/Gaszyński, który fundował kalwaryjskie kaplice otrzymał dwujęzyczną – polsko-niemiecką tablicę nagrobną.
Wieś na wzniesieniu w dokumentach pojawia się wraz z przybyciem franciszkanów. W 1910 roku liczy 707 osob, z których 558 osób mówi po polsku, 115 – po niemiecku, a 31 w obu językach. W powstających w tamtym czasie narodowych poematach Góra Świętej Anny jest Wandą, co nie chciała Niemca, szańcem rzymskiej wiary broniącym się przed pogańską bismarckowską machiną. Tymczasem ledwie jedno pokolenie później – w 1921 roku, w plebiscycie, który miał rozstrzygnąć przynależność narodową Górnego Śląska, Góra Świętej Anny wypowiada się za Niemcami (404 głosy). Za Polską głosuje tylko 91 mieszkańców gminy.

Muzeum Czynu Powstańczego, Góra Świętej Anny
III Powstanie Śląskie: wygrana przegrana bitwa
Po przegranej bitwie na głosy przychodzi bitwa prawdziwa. Ledwie kilka miesięcy po plebiscycie wybucha III Powstanie Śląskie, którego najcięższe walki będą toczyć się u podnóża Góry Świętej Anny. W historiografii niemieckiej bitwę o wzniesienie określa sie mianem szturmu na Annaberg (Sturm auf den Anneberg), bo to oddziały bawarskiego Freikorpsu przeprowadziły atak na zajetą przez polskich Ślązaków wieś. Walki o samą wieś i Sanktuarium nie były krwawe. Klasztor zajęto szybko, a straty po stronie niemieckiej wyniosły dwóch zabitych.
Dużo bardziej krwawe były walki o okoliczne miejscowości. Niemieccy żołnierze pisali we wspomnieniach, że I wojna światowa była niczym w porównaniu do tego, co działo się w cieniu Góry Świętej Anny. W kolejnych natarciach i kontrnatarciach w okolicy zginęło 700 osób po polskiej i 300 osób po niemieckiej. To mniej więcej połowa wszystkich strat w całym III Powstaniu Śląskim. Udział w walkach miały regularne oddziały z Polski i Niemiec, ale w dużym stopniu była to wojna domowa. I wbrew historiografii wiele było w tym powstaniu okrucieństwa. Starcia nierzadko kończyły się walką wręcz – na noże czy bagnety. Tortury, brutalne morderstwa, czy pacyfikacje całych wsi nie były odosobnione. Obie strony miały krew na rękach, ale akty niemieckiego terroru zaczęły się jeszcze przed powstaniem. Heinz Hauenstein, dowódca jednej z bawarskich formacji a faktycznie batalionu śmierci, chwalił się egzekucją co najmniej 200 osób różnej narodowości w trakcie okołoplebiscytowych „zabiegów specjalnych”.

Muzeum Czynu Powstańczego, Góra św. Anny
Bitwa o Górę Świętej Anny była zwycięstwem dyplomatycznym, ale militarną porażką. Wojciechowi Korfantemu, który stanął na czele powstania, od początku zależało na ograniczeniu walki. Dla niego miała ona służyć demonstracji polskiej determinacji i zgody potęg na renegocjację wyników plebiscytu. Tymczasem na polu bitwy dominowała strona niemiecka. Walkę o polskość przegrała też Góra Świętej Anny, która w granice II RP nie weszła. Płacą tą cenę Korfanty osiągnął jednak swój cel. Krwawe walki przerwała międzynarodowa interwencja, a Górny Śląsk podzielono korzystnie dla odradzającego się polskiego państwa.
Los poświęconej w walce Góry Świętej Anny znalazł potem symboliczne odbicie w życiu Wojciecha Korfantego. Nazywany przez wielu rodaków zdrajcą, więziony i torturowany, musiał w końcu uciec z Polski do Czechosłowacji. Wrócił do kraju w 1938 roku, by wspomóc ojczyznę w przygotowaniach do wojny. Ta jednak odrzuciła jego pomoc. Korfantego aresztowano i umieszczono na warszawskim Pawiaku. Zmarł ciężko schorowany, tuż po wyjściu zza krat, dwa tygodnie przed tym, jak pierwsze bomby spadły na Wieluń.
Nazistowski amfiteatr na Chełmskim Wzgórzu
Budowę imponującego amfiteatru w nieczynnym kamieniołomie wapienia rozpoczęto ledwie rok po dojściu Hitlera do władzy – w 1934 roku. Podobnych miało powstać w nazistowskich Niemczech kilkaset, zdołano zbudować jedynie 20. Ten na Górze Świętej Anny był jednym z najbardziej imponujących. Miał służyć nie tylko zjazdom nazistów, ale upamiętniać zwycięstwo niemieckiego ducha nad polskim żywiołem. Częścią założenia było bowiem górujące nad amfiteatrem mauzoleum, w którym złożono sarkofagi ze szczątkami bojowników i żołnierzy poległych w okolicy w trakcie III Powstania Śląskiego.
Pomnik był masywny, z daleka przypominał wieżę czołgu lub umocniony bunkier i zdawał się swoją obecnością gwarantować nienaruszalność panowania Trzeciej Rzeszy. Duże wrażenie robiły jego starannie opracowane wnętrze. Wpadające przez wąskie otwory światło odbijało się od umieszczonych na ścianach mozaik przedstawiających orła i swastykę i otaczało poświatą umieszczony na środku mauzoleum pomnik klęczącego, konającego germańskiego wojownika z obnażonym torsem. We wnękach naokoło umieszczono 50 sarkofagów. W nich pochowano ekshumowane szczątki bojowników poległych w walkach w okolicy Góry Świętej Anny.
Amfiteatr podzielono na dwie części – dolną z 7 tysiącami miejsc siedzących i górną z 23 tysiącami miejsc stojących, choć można też znaleźć źródła, w których całkowita pojemność amfiteatru oceniana jest na 50 tysięcy widzów. Trybuny otaczały niewielką scenę i postument z masztem flagowym. Wokół amfiteatru urządzono park oraz zbudowano schronisko dla przybywających tu członków Hitlerjugend. Drewniane zabudowania służyły po wojnie również polskiej młodzieży. Niestety, w 2000 roku doszło do pożaru. Na spalonych fundamentach schroniska powstała Restauracja Harcówka.

Amfiteatr na Górze Świętej Anny
Po ukończeniu w 1938 roku całego kompleksu musiał on robić niesamowite wrażenie. Nawet teraz, gdy roślinność odzyskała już wiele zabranych jej kiedyś terenów, a nadwieszone nad trybunami drzewa jakby szykowały się do skoku na kamienne trybuny, można oczami wyobraźni zobaczyć, jaką imponującą świątynię nazizmu urządzili tu Niemcy. Dramatyczne skały, potężne mauzoleum, do tego dziesiątki tysięcy ludzi wchodzących w blasku pochodni musiało mieć ogromną siłę oddziaływania. Szczególnie w kontraście do skupionych, skromnych pątników krążących po drugiej stronie wzgórza między ukrytymi wśród drzew barokowymi świątyniami. Tam, dawna wyciszona duchowość, tu teatra siły, w którym wykuwano nowego człowieka i nowy Rzym, odrzucający słabości minionych wieków i dawnych religii.
Amfiteatr przetrwał upadek Trzeciej Rzeszy. Na mauzoleum nie było takiej zgody, choć zachowano pozory i oficjalnie wysadzono je ze względu na zagrożenie katastrofą budowlaną. Szczątki poległych ekshumowano i przeniesiono na pobliski cmentarz. Już w 1946 roku, podczas obchodów 25-lecia III Powstania Śląskiego, wmurowano kamień węgielny pod nowy pomnik. Ostatecznie nowe mauzoleum projektu Xawerego Dunikowskiego ukończono dopiero w 1955 roku.
Pomnik tworzą cztery wieże, na których przedstawiono historię walki Ślązaków o wolność, z uwzględnieniem oczywiście wyzwolenia ostatecznego przyniesionego przez Armię Czerwoną i Wojsko Polskie. Między pylonami umieszczono niewielki postument ze zniczem oraz wykutymi awersami i rewersami Śląskiego Krzyża Powstańczego i Orderu Krzyża Grunwaldu. Podczas odsłonięcia pomnika padło wiele wielkich słów, ale nie znaleziono miejsca dla Korfantego, który wyklęty przed wojną miał pozostać w zapomnieniu również po niej…
Muzeum Czynu Powstańczego
Miejsce dla Korfantego znalazło się na szczęście w Muzeum Czynu Powstańczego, które mieści się w budynku dawnego Domu Polskiego „Pod Chełmskim Wierchem”. Wita on gości zanim wejdą do budynku. Nie jest to jednak pomnik zasłużonego polityka, a replika samochodu pancernego „Korfanty”. Powstańcy śląscy mieli co najmniej trzy takie wozy. Były to ich własne przeróbki wykonane na bazie samochodów ciężarowych zarekwirowanych z katowickiej Huty Baildon. Walczono na nich między innymi w walkach wokół Górze Świętej Anny.

„Korfanty” przed Muzeum Czynu Powstańczego, Góra Świętej Anny
Budynek Muzeum odegrał dużą rolę w historii Góry Świętej Anny. Niestety, w dużej mierze była to historia trudna. Budynek powstał w XIX wieku i pierwotnie był karczmą. W 1936 roku zakupił go Bank Słowiański w Berlinie i przekazał Związkowi Polskiemu w Niemczech. Służył polskiej mniejszości do 1939 roku, kiedy władze nazistowskie zakazały jakiejkolwiek działalności polskim organizacjom narodowym. Tu 6000 gości sejmiku Związku Polaków w Niemczech w 1936 roku manifestowało swoją polskość skandując: „Byliśmy – Jesteśmy – Będziemy”. W czasie II wojny światowej jednak już ich nie było. Była za to niemiecka administracja obozu dla Żydów zlokalizowanego nieopodal.
Muzeum do budynku przeniosło się w 1980 roku. Choć w nazwie odnosi się do powstań, to obejmuje wszystkie wymiary Góry Świętej Anny. Opisuje historię i rolę sanktuarium, dużo miejsca poświęca bogatej faunie i florze Parku Krajobrazowego Góra Świętej Anny (to akurat sale Działu Przyrody Muzeum Śląska Opolskiego). Największa część ekspozycji przedstawia oczywiście samą walkę, zarówno przez konflikt symboliczny i propagandowy przed Plebiscytem, jak i starcie zbrojne.

Muzeum Czynu Powstańczego, Góra Świętej Anny
Muzeum Czynu Powstańczego
ul. Leśnicka 28
47-154 Góra Św. Anny
Godziny otwarcia: wtorek-piątek 09.00-15.00, sobota-niedziela 10.00-16.00, poniedziałek – zamknięte.
Bilety: 2 PLN (w sobotę wstęp bezpłatny).
Przyrodnicze oblicze Góry Św. Anny
Od 1988 roku w uznaniu wartości przyrodniczych Chełma (jednego z grzbietów Wyżyny Śląskiej) utworzono Park Krajobrazowy Góry Świętej Anny. Istotne miejsce zajmuje w nim tytułowe wzniesienie wraz z otaczającymi je łąkami i polami oraz znajdującym się na szczycie geoparkiem – jednym z trzech w Polsce. Natura jest niezwykle malowniczym tłem dla sakralnego, historycznego i architektonicznego oblicza Góry Świętej Anny. Monumentalne skały, głęboka zieleń lasów, żółć pól, proste linie starych drzewnych alei – to nieodłączny obraz, który zostaje we wspomnieniach po wizycie w tym miejscu. Niestety wiele złego wyrządziła budowa w pobliżu wzniesienia autostrady A4, która przecięła szlaki migracyjne zwierząt, zniszczyła cenne przyrodniczo tereny i zaburzyła krajobraz. Taką jednak cenę płacimy za rozwój okolicy…

Aleja prowadząca od bazyliki do ołtarza papieskiego, część trasy kalwaryjskiej
Geopark Krajowy Góra Świętej Anny
Choć z geoparkiem kojarzy się głównie ścieżka dydaktyczna w dawnym kamieniołomie nefelinitów z wejściem od ulicy Powstańców Śląskich, to tak naprawdę status geoparku od 2010 roku ma duża część wzniesienia – w sumie ponad 5 hektarów. Geologowie w okolicznym krajobrazie pewnie zobaczą wszystkie te fascynujace zjawiska, które go stworzyły: wulkaniczną kalderę, fale mórz obmywające wzgórza Chełma, zlodowacenia. Laicy będą mieli jednak z tym spory problem. I właśnie dla nich (czyli dla nas) stworzono 10-kilometrową ścieżkę edukacyjną.
Bardzo chcielibyśmy napisać, że spacer nią to niezwykłe wydarzenie, które przeniesie Was do początków planety, że to jak skok w Wielki Kanion. Szczególnie, że kiedy zwiedzaliśmy kamieniołom, to szliśmy w towarzystwie pary młodej robiącej sobie pamiątkowe zdjęcia, wybierając co bardziej malownicze plenery. Niestety ścieżka dydaktyczna, mimo że urządzona z pietyzmem z wieloma tablicami, to jednak wyprawa dla koneserów. Tak naprawdę to zejście do dawnego wyrobiska odzyskiwanego przez roślinność. Trzeba dużo samozaparcia, by w przykrytych przez zieloność skałach wyszukiwać kolejne pokłady narzucone przez millennia. A może po prostu mieliśmy słabszy dzień – upał i typowa dla naszego klimatu chmura natarczywych owadów sprawiły, że spacer był sporym wyzwaniem. I tak człowiek może udawać przed sobą ekologa i miłośnika natury, ale jak zejdzie na dno dawnego kamieniołomu, zabije kilka komarów i otrze pot z czoła, to od razu zaczyna marzyć o jakiejś nieskomplikowanej turystycznej atrakcji…
Turystyczne oblicze Góry Świętej Anny
Myśleliście, że między sacrum a patriotum nie znalazło się miejsca na profanum. Przecież jesteśmy tylko ludźmi… Dla strudzonych wędrowców, którzy potrzebują odrobiny oddechu oraz tych, którzy zwiedzają to miejsce w towarzystwie młodych podróżników, Góra Świętej Anny ma w ofercie kolejkę grawitacyjną. To taka atrakcja, która wymaga odrobiny strategicznego myślenia głównie… w kolejce do kolejki. Należy się bowiem ustawić za kimś, kto wygląda jakby nie miał wyobraźni. Inaczej czeka nas powolny zjazd za jakimś asekuracyjnym zawodnikiem, którego przecież w żaden sposób nie ominiemy – Paweł przerabiał to na Gubałówce jadąc za naszym super ostrożnym synem 🙂

Zjeżdżalnia Alpin Coaster
Zjeżdżalnia ma mniej więcej 600 metrów długości więc zjazd nią zajmuje kilka chwil, ale dostarcza wielu wrażeń. Jeden zjazd to 5 zł, wraca sie do punktu startu, więc nie ma co marudzić, że potem trzeba walczyć samodzielnie z grawitacją. Polecamy! Po natłoku wrażeń z tych bardziej wmagajacych w odbiorze przejawów Góry Świętej Anny, odrobina zabawy działa (nomen omen) cuda.
Zjeżdżalnia Grawitacyjna Alpin Coaster
ul. Planetorza 2, 47-154 Góra Św. Anny
Godz. otwarcia: lipiec-wrzesień 11.00 – 20.00 (oprócz poniedziałków), październik-czerwiec 11.00 – 20.00 (tylko w weekendy).
Bilety: jeden zjazd – 5 PLN, pięć zjazdów – 20 PLN.
Za zaproszenie dziękujemy Opolskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. Wizyta była zorganizowana w ramach projektu Dziedzictwo Kulturowe i Przyrodnicze dla rozwoju pogranicza polsko-czeskiego „Wspólne Dziedzictwo”.
W tekście korzystaliśmy między innymi z pracy Krystiana Węgrzynka „Wulkan i ludzie. Góra Świętej Anny w tekstach śląskich – od geopolityki do geopoetyki”.