Śląska Bitwa o Paliwo - poznaj jej historię w Blachowni

Choć tytuł może sugerować, że, jak przystało na mniej więcej 40-latków, znów będziemy snuć opowieść o tym, jak w śnieżną grudniową noc ’88 wybraliśmy się z rodzicami maluchem gierkówką pod Katowice do znajomego rzeźnika i skończyła nam się benzyna, a na CPNie była kicha, nawet nie dlatego, że ojciec zostawił kartki w meblościance, ale dlatego, że w 20-stopniowym mrozie cysterna nie odpaliła i bitwa o paliwo jest, ale bardziej niż śląska to małopolska, bo stamtąd centrala wysłała dostawę opróżnianą teraz na bieżąco okolicy miejscowym przy dziurze w płocie, a śląska to jest bitwa dorosłych o ostatnie Radomskie przy dziecięcym grzaniu zmarzniętych nóg przy farelce (bez zdejmowania sofixów!) i wpatrywaniu się w wyłączony telewizor, bo po co go włączać, skoro jedynka skończyła już nadawać…

…nie, tekst będzie o czymś, co się faktycznie wydarzyło, choć inicjatywa prywatna też odegra w nim znaczną i jednoznacznie pozytywną rolę, wzmacnianą tu i ówdzie czynnikiem państwowym. Możemy też obiecać, że zdania w dalszej części tekstu będą krótsze niż kolejki do Pewexu.

Bitwa szesnastu nalotów

W 1944 roku niebo nad okolicami Kędzierzyna-Koźla zapełniło się potężnymi amerykańskimi bombowcami. Na cel wzięły one trzy ogromne zakłady zlokalizowane w Kędzierzynie (w czasie wojny Heydebreck), Blachowni (Blechhammer) oraz Zdzieszowicach (Odertal). Produkowano w nich z węgla benzynę syntetyczną – izooktan. Dla Rzeszy te zakłady to było być albo nie być. Po odcięciu od dostaw ropy naftowej w 1943 roku niemiecka maszyna wojenna opierała się prawie wyłącznie na tym paliwie, a główne fabryki zbudowano w 1939 roku w Kędzierzynie i okolicach.

Śląska Bitwa o Paliwo - eksponaty z muzeum Stowarzyszenia Blechhammer 1944

Eksponaty z muzeum Stowarzyszenia „Blechhammer 1944”

Nie były to zakłady państwowe, a fabryki należące do koncernu Oberschlesische Hydrierwerke (OHW) Blechhammer AG oraz IG Farben. Miały one podpisane kontrakty z rządem III Rzeszy i, choć korzystały głównie z niewolniczej pracy, działając w czasach wojny, to miały jednak socjalistyczne odruchy – podbierały sobie pracowników, czy podkradały cement i inne materiały budowlane w sytuacji niedoborów. Dochodziło nawet do sporów sądowych na tym tle.

Zadanie wyłączenia fabryk benzyny syntetycznej wzięła na siebie amerykańska 15. Armia Powietrzna stacjonująca w północnych Włoszech. Szesnaście nalotów na fabryki przeprowadzono od 7 lipca do 26 grudnia 1944 roku. Rafinerie atakowały ogromne, liczące 300-500 samolotów eskadry, które unikając ostrzału artylerii przeciwlotniczej zrzucały bomby z bardzo dużej wysokości (6-9 kilometrów) nierzadko znacznie się myląc. Przy zakładach zlokalizowano obozy pracy, w których przebywało w szczytowym momencie nawet 50 tysięcy więźniów. To oni od 1939 roku je budowali, a w drugiej połowie 1944 roku odbudowywali po każdym nalocie przywracając produkcję. 

Straty wśród atakujących były spore. Amerykanie stracili co najmniej 220 bombowców, w tym 29 dokładnie nad terenem Kędzierzyna-Koźla, co skutkowało śmiercią 135 lotników. Szczątki co najmniej kilkunastu amerykańskich bombowców oraz ich załóg nadal pozostają nieodkryte na polach pod Kędzierzynem-Koźlem. 

Śląska Bitwa o Paliwo - eksponaty z muzeum Stowarzyszenia Blechhammer 1944

W ostatnim, nieudanym nalocie strącono m.in. ten samolot.

Historię każdego samolotu, który spadł w trakcie Śląskiej Bitwy o Paliwo, można połączyć z jego załogą. Za każdą maszyną stoją ludzie, którzy lecieli nią tego feralnego dnia. Stoją ich rodziny, które wyczekiwały wieści i powrotu z wojny na innym kontynencie. A otrzymały tę najstraszniejszą – KIA, czyli Killed in Action lub dającą jeszcze nadzieję MIA – Missing in Action. Do dzisiaj specjalna amerykańska komisja poszukuje piętnastu lotników, a jej przedstawiciele regularnie (o ile nie powstrzymuje ich epidemia) odwiedzają Kędzierzyn-Koźle, a dokładniej Blachownię, bo właśnie tu – w Osiedlowym Domu Kultury „Lech” w salkach podarowanych i wyremontowanych przez gminę Kędzierzyn-Koźle działa Stowarzyszenie „Blechhammer – 1944”, dbające o to, by historia Śląskiej Bitwy o Paliwo była odpowiednio wyeksponowana, a ocalałe pamiątki i dowody wydobyte na światło dzienne. Stowarzyszenie wspiera Amerykanów w poszukiwaniach i ostatnio udało się mu ustalić miejsce pochówku kolejnego zaginionego pilota. Tegoroczna wizyta miała między innymi doprowadzić do ekshumacji jego szczątków i potwierdzenia tożsamości.

Muzeum – Izba Pamięci w Blachowni

Jak widać Amerykanie mają dobry kontakt ze Stowarzyszeniem. A co z jego działań wynosi polski zbląkany turysta? Przede wszystkim może odwiedzić Izbę Pamięci w podziemiach ODK „Lech” w Blachowni. Stowarzyszenie eksponuje w niej szczątki rozbitych samolotów. Zostało ich niewiele, bo większość złomu zabierali Niemcy, przetapiając w miejscowych zakładach, a części zdatne do użytku wykorzystywano w jednostce Kampfgeschwader 200 (KG 200), latającej na zdobycznych samolotach amerykańskich. Do tego pokazywane są elementy samolotów niemieckich oraz radzieckich, które spadły tutaj w czasie przechodzenia frontu.

Śląska Bitwa o Paliwo - eksponaty z muzeum Stowarzyszenia Blechhammer 1944

Opowiada prezes Stowarzyszenia „Blechhammer 1944” Waldemar Ociepski

Stowarzyszenie eksponuje również dokumentację niemiecką: raporty o strąconych samolotach, które były przydatne przy poszukiwaniu wraków, czy dokumentację ponalotową, która pokazywała rozmiar zniszczeń. Albo ich brak – bo w ostatnim nalocie część załóg nie doleciała, a te które dotarły zrzuciły bomby obok zakładów. Jest też mniej lub bardziej znana dokumentacja fotograficzna, w tym dramatyczne zdjęcie płonącego samolotu, które wykonano nad Blachownią. Co ciekawe, z 11-osobowej załogi tego samolotu uratowało się 5 lotników, a na wystawie znajdują się części między innymi właśnie z tej maszyny.

Inną ciekawostką są zdjęcia czarnoskórych pilotów. To żołnierze 332. Eskadry Myśliwskiej – jedynej wyłącznie afroamerykańskiej jednostki amerykańskiego lotnictwa z czasów II wojny światowej. To właśnie ta jednostka miała zadanie ochraniania eskadr bombowców w czasie Śląskiej Bitwy o Paliwo. I co jeszcze ciekawsze, nad Blachownią nie rozbił się żaden myśliwiec, tylko jeden został uszkodzony i lądował w Czechach.

Śląska Bitwa o Paliwo - eksponaty z muzeum Stowarzyszenia Blechhammer 1944

Najbardziej dramatyczne zdjęcie wykonane nad Blachownią

Ludzkie historie Bitwy o Paliwo

Historia to nie tylko suche fakty, ale przede wszystkim ludzie, nawet najzwyklejsi, którzy ją tworzą. Tych ludzkich historii w muzeum prowadzonym przez Stowarzyszenie nie brakuje. Dzięki kontaktom z Amerykanami, w tym z rodzinami pilotów walczących w Śląskiej Bitwie o Paliwo udało się uzyskać sporo materiałów pokazujących „ludzką” stronę bitwy, przynajmniej po tej alianckiej stronie. Między innymi zobaczyć można Purpurowe Serce – odznaczenie przyznawane każdemu amerykańskiemu żołnierzowi, który poległ lub był ranny w akcji bojowej. Order oraz kompletny mundur galowy przesłała rodzina Artura Lindella, który zginął nad Kędzierzynem-Koźlem w ostatnim nalocie. W zamian jeden z krewnych zabrał, jako formę relikwii, kilka odnalezionych części maszyny, którą leciał Artur. Z drugiej, niemieckiej strony, pamiątek jest niewiele. Ale są wśród nich są tak ciekawe eksponaty, jak nienaruszona paczka papierosów Juno, które palił filmowy Hans Kloss.

Śląska Bitwa o Paliwo. Muzeum Stowarzyszenia Blechhammer 1944. Purpurowe Serce

Purpurowe Serce

Osobna część ekspozycji jest poświęcona więźniom, którzy byli zgromadzeni w tutejszym obozie. Pokazany jest między innymi mundur angielski otrzymany od córki żołnierza, który był tutaj jeńcem. Poza Anglikami w 22 okolicznych stalagach i obozach przebywali m.in. Szkoci, Kanadyjczycy, żołnierze z RPA, Australijczycy, Nowo-zelandczycy, Grecy, Włosi, no i oczywiście Polacy.

Swój obóz pracy mieli również Żydzi trafiający tu nie tylko z Polski, ale z całej Europy. Nadal w pobliżu dworca kolejowego w Sławięcicach stoją ruiny tego obozu z wieżyczkami strażniczymi oraz piecem krematoryjnym. Na ekspozycji muzeum ma m.in. pozyskany w Instytucie Yad Vashem pasiak więźnia z tego obozu – Jeana Grynberga, Francuza, który niestety nie przeżył wojny – zmarł w marcu 1945 roku w Buchenwaldzie po przejściu marszu śmierci. Kiedy Stowarzyszenie prześledziło jego losy, okazało się, że urodził się w… Brześciu nad Bugiem. Był to Polak, który wyemigrował do Francji, i którego naziści potem wywieźli na wschód. Jego żona i syn trafili do Oświęcimia, on został wyrzucony na stacji w Kędzierzynie i skierowany do pracy w tutejszych zakładach.

Pasiak więźnia Judenlager. Blehchammer 1944

Pasiak Jeana Grynberga, więźnia Judenlager w Sławięcicach

Więźniowie ginęli również w alianckich nalotach. Nie mieli bowiem gdzie się schować – mieszkali w drewnianych barakach, przy których nie było schronów. W największej pojedynczej tragedii zginęło 36 angielskich żołnierzy, którzy schowali się w zagłębieniu terenu, gdzie trafiły dwie bomby. Pochowano ich obok cmentarza w Sławięcicach we wspólnej mogile. Przed frontem obozy i stalagi zostały ewakuowane na zachód. W marszu śmierci zginęło wielu więźniów, w tym ok. 1000 z obozu żydowskiego.

Stowarzyszenie szykuje tez oddzielne pomieszczenie z wydobytymi elementami uzbrojenia. To między innymi łuski dział przeciwlotniczych różnych kalibrów, w tym łuska i skrzynia z największego kolejowego działa, które mogło wystrzelić pocisk na wysokość 10 kilometrów, gdzie eksplodował na setki kawałków. Do tego skrzynia na niemieckie bomby lotnicze, czy lufa niemieckiego działa 88 mm. Ta część ekspozycji ma być prezentowana wkrótce.

Slaska Bitwa o Paliwo. Muzeum Stowarzyszenia Blechhammer 1944

Jean Grynberg przy pracy

Bitwa o Paliwo – kto wygrał?

Amerykańskie naloty na śląskie rafinerie benzyny syntetycznej były skuteczne. Wyłączenia zakładów były długotrwałe i przerwy w produkcji trwały nawet do dwóch miesięcy. Całkowicie produkcji w całym kompleksie nie udało się jednak zatrzymać.

Bitwa nie zakończyła się przy tym „poddaniem” się Aliantów. Jeszcze przed ostatnim nalotem Niemcy przestali remontować zakłady, wiedząc, że za chwilę nadejdzie ze Wschodu front i trzeba się będzie ewakuować. Zdecydowano się na to w nocy z 21 na 22 stycznia, już kolejnego dnia Armia Czerwona zajęła Sławięcice i Blachownię, a ostatniego dnia roku wkroczyła do Kędzierzyna. Koźle na „wyzwolenie” musiało poczekać prawie trzy miesiące. Zostało zdobyte w wyniku operacji opolskiej 18 marca 1945 roku.

Radzieccy technicy od razu rozpoczęli demontaż niemieckich urządzeń i masową wywózkę do ZSRR. Z samej Blachowni na Wschód wyjechało ponad 9 tysięcy wagonów. Główna część trafiła do Angarska na Uralu. Stamtąd udało się Stowarzyszeniu pozyskać zdjęcia zakładów. Co ciekawe, zagrabiony sprzęt w większości się zmarnował. Wykorzystano silniki i prostsze elementy. Orurowania i specjalistyczna aparatura do rafinacji zgniła i zardzewiała na składach, albo została przetopiona. Polacy wznowili przemysłową historię Kędzierzyna i okolicy dopiero w latach 60-tych.

Śląska Bitwa o Paliwo. Muzeum Stowarzyszenia Blechhammer 1944

Śląska Bitwa o Paliwo. Łuski w muzeum Stowarzyszenia „Blechhammer 1944”

Schron Saltzgitter w Blachowni

150 metrów od DK Lech, na brzegu Kanału Gliwckiego, otoczony między innymi przez niemieckie domy dawnej kadry technicznej zakładów w Blachowni stoi naziemny schron przeciwlotniczy – jeden z 20 tego typu zbudowanych w okolicy w połowie 1944 roku. To Salzgitter, nazywany również Geilenberg Bunker od nazwiska Edmunda Geilenberga, który w maju 1944 roku otrzymał zadanie wzmocnienia ochrony zakładów paliwowych III Rzeszy przed atakami lotniczymi. Typowy schron składał się z dwóch komór, każda na 99 osób. Żelbetowy strop o grubości 2,5 metra miał wytrzymać bezpośrednie trafienie bombą o wadze do 500 funtow, czyli największymi posiadanymi przez Amerykanów. Przed wejściem stawiano dodatkowy mur, który miał zabezpieczyć drzwi przed wgnieceniem ich do środka falą uderzeniową. Od dekretu Geilenberga do pierwszego alianckiego nalotu na Blachownię minęło ledwie trzy miesiące i tyle czasu było, by schrony wybudować rękami więźniów. Pracowano więc na trzy zmiany, 24 godziny na dobę. Beton lano dzień i noc.

Śląska Bitwa o Paliwo. Wnętrze schronu Saltzgitter

Wnętrze schronu Saltzgitter

Środek wykładano deskami, by w razie uderzenia ograniczyć rozchodzenie się odłamków. Po bardzo nierównym deskowaniu widać też szybkość układania szalunku i lania betonu. Wnętrze malowano farbą fluorescencyjną, by w razie odcięcia zasilania schron nie zapadł się w zupełne ciemności. Dodatkowo, zainstalowano również awaryjne zasilanie wentylacji w postaci… korby. Ta również zachowała się w schronie. Oryginalne są też wewnętrzne drzwi wraz z uszczelką przeciwgazową. Co ciekawe, to drzwi „szkatułkowe” – można je otworzyć w całości, w połówkach (gdyby wybuch obsypał gruz blokujący dolną część lub naruszył strop blokując część górną), a nawet w środkach połówek, gdyby gruzu było dużo.

W bunkrze ustawiono gabloty, które opisują pokrótce historię Śląskiej Bitwy o Paliwo i miejscowych zakładów z myślą o osobach, które zobaczą tylko bunkier i nie skierują swych kroków do muzeum. Wśród ciekawszych eksponatów warto wymienić beczkę po chemikaliach opisaną jako IG Farben Heydebreck, czy prawie kompletny, doskonale zachowany silnik Messerschmitta 109 zestrzelonego w marcu 1945 roku pod Kędzierzynem przez samolot radziecki. Pozostałe elementy tej maszyny są rozstawione pod ścianami bunkra.

Śląska Bitwa o Paliwo. Silnik z samolotu Messershmitt 109

Silnik z samolotu Messershmitt 109, Daimler-Benz, 12 cylindrów, 1000 KM, 500 kg

Schron na razie służy jako miejsce spotkań dla pasjonatów historii – stowarzyszenie organizuje tu różne wydarzenia. Jeszcze niedawno wielu mieszkańców nawet nie wiedziało, że za szpalerem drzew i krzewów stoi historyczna pamiątka. Stowarzyszeniu udało się odsłonić budynek i gruntownie go wyremontować.

Izba Pamięci i bunkier – kiedy można je odwiedzić?

Izbę Pamięci Stowarzyszenia „Blechhammer – 1944” można w trakcie roku szkolnego oglądać w czwartki w godzinach 17-20. Dodatkowo, istnieje możliwość zwiedzenia Izby w weekendy po wcześniejszym umówieniem się przez e-mail lub profil Stowarzyszenia na Facebooku. Warto też obserwować profil Stowarzyszenia i jego stronę internetową, by nie przegapić żadnego wydarzenia. Co do zwiedzania bunkra, to jesteśmy pewni, że nawet dla małej grupy da się je dogadać, zawsze można też powołać się na znajomość naszego bloga. Kto wie, może prezes nas zapamiętał pozytywnie i taka rekomendacja pomoże 🙂

Stowarzyszenie „BLECHHAMMER – 1944”
ODK „LECH”
ul. Wyzwolenia 7, 47-225 Kędzierzyn-Koźle

Telefon: 669 128 245
Strona: www.blechhammer1944.pl
Adres e-mail: blechhammer1944@gmail.com
Facebook: www.facebook.com/blechhammer1944

Śląska Bitwa o Paliwo. Wejście do schronu Saltzgitter

Wejście do schronu Saltzgitter. Przed drzwiami obrys dawnego murka

Kędzierzyn-Koźle – co jeszcze zobaczyć?

Kędzierzyn to miasto osada głównie przemysłowa z wojenną historią, a te elementy „zaliczacie” wizytą w obiektach prowadzonych przez Stowarzyszenie „Blechhammer – 1944” i ewentualnie na ruinach dawnego obozu dla Żydów w Sławięcicach, więc dla równowagi proponujemy skupić się na Koźlu. Tu jest całkiem ciekawie, szczególnie, że to miasto-twierdza oparte w dodatku jednym bokiem o Odrę, a więc jest i gdzie pospacerować, i obejrzeć trochę zabytków w tym zabytkowe śluzy. Pamiętajmy też, że to Opolszczyzna, więc sakralnych atrakcji też nie brakuje.

Ciekawy jest przede wszystkim układ obronny Koźla, który nadal doskonale widać na planie miasta. Pruska twierdza Koźle powstała w 1743 roku i pełniła funkcje obronne przez 130 lat – do 1873 roku. Zaprojektował ją gen. Gerhard Cornelius von Walrawe. I zrobił to na tyle dobrze, że była praktycznie niepokonana. Obroniła się przed atakami Austriaków, a potem wojsk bawarsko-francuskich, poddała się tylko Węgrom. Niestety, podczas naszego pobytu w Koźlu nie mieliśmy czasu na spacer ruinami twierdzy, ale propozycję takiej wycieczki znajdziecie choćby w aplikacji Footsteps. Wszytkim zainteresowanym historią Twierdzy Koźle polecamy też książkę „Twierdza Kozielska i jej komendanci” dostępną za darmo w formacie .pdf. No i, jak mawiaja Anglicy, last but not least, warto też odwiedzić Centrum Informacji Turystycznej (Rynek 3) i podpytać o te atrakcje Kędzierzyna-Koźla, które Was najbardziej zainteresują. 

Atrakcje Kędzierzyna-Koźla. Muzeum Ziemi Kozielskiej

W Muzeum Ziemi Kozielskiej

Muzeum Ziemi Kozielskiej

Atrakcją, której historia jest znacznie dłuższa niż pruskie umocnienia jest Zamek Piastów Kozielskich, w którym ulokowane jest Muzeum Ziemi Kozielskiej. Kto jeszcze nie był w Muzeum Ziemi Kozielskiej, ten powinien najpierw dowiedzieć się, jak tam trafić. Nam to bowiem przysporzyło pewnych problemów. Otóż najbardziej wyrazistą częścią dawnego zamku jest bardzo ładnie odnowiona, ale jednak… zamieszkana kamienica. Nie warto więc pakować się mieszkańcom na klatkę schodową, bo potem można usłyszeć „widzisz córeczko, tak to jest mieszkać w zabytku”. Do muzeum najłatwiej wejść od strony parkingu z uliczki między Kraszewskiego a Konopnickiej, schodami między basztą a budynkiem z garażami.

Jak widać, Zamek Piastów Kozielskich to miejsce żywe, które przez dekady, a nawet wieki obrastało w kolejne nadbudowy i było adaptowane w zależności od potrzeb. Muzeum jest placówką w miarę nową. Nawet przed wojną Cosel dopiero rozwijał taką placówkę w pełnym tego słowa znaczeniu. Było coś na kształt muzeum stworzone w 1924 roku przez dyrektora liceum Johanna Alexandra, ale większość zbiorów została zniszczona lub zaginęła w czasie II wojny światowej. Potem dopiero w latach 60-tych zaczęto tworzyć Izbę Pamięci, a Muzeum Ziemi Kozielskiej powołano dopiero w 2009 roku. Prace archeologiczne na Wzgórzu Zamkowym rozpoczęto bardzo niedawno, bo w 2017 roku. Muzeum za to (nadal w organizacji) jest absolutną świeżynką, bo otwarto je 27 września 2019 roku. Jeśli ktoś spodziewa się tu piastowsko-kozielskiego Luwru, to musi dać placówce i jej włodarzom jeszcze trochę czasu. Ale jak na placówkę w mieście powiatowym, to sale ukryte pod zabudowanym zamkowym dziedzińcem robią wrażenie.

Muzeum Ziemi Kozielskiej

Wejście do Muzeum Ziemi Kozielskiej

Co zobaczycie w Muzeum Ziemi Kozielskiej? Na początku warto wspomnieć, gdzie zlokalizowano muzeum. Zamek powstał prawdopodobnie w 1222 roku wraz z lokacją miasta prawdopodobnie jako wolnostojąca, mieszkalna wieża obronna. W kolejnym wieku znacząco go rozbudowano, szczególnie, że Koźle stało się stolicą samodzielnego księstwa kozielskiego. W latach 1558-1562 gruntownie go przebudowano, a jego kres przyniosła budowa Twierdzy Koźle. Przez długie lata na dziedzińcu był bazar, powstała też wspomniana przez nas kamienica, istniejącą wieżę nadbudowano.

Największą część ekspozycji muzeum stanowią artefakty wydobyte podczas prac archologicznych z lat 2017-2018: ceramika, narzędzia i ozdoby metalowe oraz krzemienne. Sporo miejsca poświecono także życiu codziennemu na Ziemi Kozielskiej na przestrzeni wieków. Są więc codzienne narzędzia wykorzystywane w pracy na roli, fotografie pokazujące obrzędowość wiejską, czy też pokaźna kolekcja żelazek. Piastowską historię przybliżą nam chociażby fundamenty wieży obronnej, które można kontemplować odpoczywając na postawionej ławeczce.

Fundamenty wieży piastowskiej w Muzeum Ziemi Kozielskiej

Fundamenty wieży piastowskiej w Muzeum Ziemi Kozielskiej

Nie zapominajmy też, że Cosel to miasto-twierdza. W związku z tym w muzeum znajdują się liczne zabytki z pruskiego okresu władania miastem, cytując stronę placówki: rękopisy, książki i broszury, kartografia, militaria, sztandary i chorągwie, plakaty, banknoty i numizmaty, odznaczenia i medale, ikonografia, fotografie, rzeźby, przedmioty codziennego użytku. Jednym z ciekawszych eksponatów związanych z Koźlem, jest obraz pochodzącego z Mannheim Wilhelma von Kobella pt. „Oblężenie Koźla” z 1806 lub 1807 roku, a dokładniej doskonała kopia tego dzieła wykonana na 100. rocznicę bitwy. Oryginał jest w Monachium, a szkic do obrazu w Bibliotece Narodowej w Paryżu. Co ciekawe, na szkicu Kobella drzewa są zazielenione, ale najwyraźniej w trakcie malowania uznał on gołe konary za bardziej dramatyczne.

Warto spędzić przy nim dłuższą chwilę, bo to bardzo ciekawy przykład malarstwa militarnego (może zbyt mocno wykadrowany na niebo, ale czasem ciężko utrzymać sztalugę). Obraz przedstawia oblężenie Koźla,do którego doszło po rozbiciu armii pruskich przez Napoleona. Po bitwach pod Jeną i Auerstedt w 1806 roku pozostały mu jeszcze do likwidacji ostatnie pruskie punkty oporu na Śląsku, w tym właśnie Cosel. Zadanie opanowania prowincji spadło na brata cesarza – Hieronima, a zdobycia Koźla bawarskiemu generałowi Bernhardowi Erasmusowi von Deroy’owi – jednemu z najsłynniejszych generałów Napoleona, który poległ potem w kampanii moskiewskiej a pochodził…uwaga, uwaga… z Mannheim! 

Śląska Bitwa o Paliwo - poznaj jej historię w Blachowni

„Oblężenie Koźla”

Oblężenie zaczęło się pod koniec stycznia i trwało przez cały luty 1807 roku. Oblężeni byli w dość nieciekawym położeniu, trapiły ich liczne dezercje i slabe morale pogłębiane dodatkowo przez porażki militarne na innych fronatach i mieszany skład etniczno-religijny miasta. Pomogła im za to… woda. Powódź wywołana przez wiosenne roztopy znacznie utrudniła działania militarne gen. Deroy’a i spowodowała, że szybkie zdobycie twierdzy stało się niemożliwe. Oblężenie zastąpiono blokadą, od której odstąpiono po kolejnych kilku miesiącach, po podpisaniu traktaktu francusko-prruskiego. Wtedy dowodzenie przejął gen. Clemens von Raglovich i to jego właśnie uwiecznił na obrazie Wilhelm von Kobell. To jeździec na białym rumaku z typowym napoleońskim bikornem na głowie, choć postawionym prostopadle do ramion a nie wzdłuż, jak to zwykł robic cesarz.

Obraz jest nieco ciemny, ale wprawne oko może wyłapać detale, a mianowicie zbrojny wypad z twierdzy na stanowiska artylerii, który odpiera bawarska piechota. Prusacy zdają się być w odwrocie, co właściwie przesądza fakt, że z oblężenia się nie wyrwą. Przetrwają je jednak ze znacznie uszczuplonymi siłami – zarówno przez ostrzał, jak i liczne dezercje. Ślązacy, często polskojęzyczni, uciekali z twierdzy setkami.

Może warszawskie oko nie wyłapie tego od razu, ale te bardziej dojrzałe na pewno na to zwrócą uwagę. Cóż to za ogromna góra przesłania horyzont? To Góra Św. Anny. Kobell nie był na pod Koźlem w czasie oblężenia. Bazował na dokładnych szkicach bawarskich oficierów. Ci jednak koncentrowali się na celu – czyli mieście, którego detale i rozplanowanie doskonale odwzorował też Kobell oraz dowodzących. Mniej zajmowały ich elementy krajobrazu w tle. Stąd, Góra Św. Anny im się powiększyła, co powtórzył potem Kobell.

Muzeum Ziemi Kozielskiej

Muzeum Ziemi Kozielskiej

Muzeum Ziemi Kozielskiej
ul. Józefa Ignacego Kraszewskiego 5B
47-200 Kędzierzyn-Koźle
Wstęp: bezpłatny
Godziny otwarcia. Poniedziałek: nieczynne, wtorek i czwartek: 12:00 -16:00, środa: 14:00 -19:00, piątek-niedziela: 13:00 – 17:00.

Gdzie zanocować w Kędzierzynie-Koźlu

Najbliższym Blachowni hotelem jest Hotel Court Wellness&SPA. Jego zalety nie ograniczają się do bliskości ODK Lech i atrakcji, o które dba Stowarzyszenie „Blechhammer 1944”. Blisko stąd też do Żabki! A tak na serio, to w Hotelu Court znajdziecie restaurację z ciekawym menu oraz bardzo przyjemną strefę SPA, gdzie poza płatnymi zabiegami na gości czekają sauny oraz jacuzzi. Dwie z ośmiu stóp skorzystały z sauny oraz odkryły lodowy pilling, co brzmi dość egzotycznie, a w praktyce zastępuje skandynawskie tarzanie się w śniegu. Miłośników ceglano-mączkowego szaleństwa (parafrazując pewnego mistrza sportowego komentarzu) być może zainteresuje fakt, że pod oknami hotelu jest ośrodek tenisowy z kortami do wynajęcia. 

Co jeśli nie Hotel Court?

Wyrazy uznania oraz serdeczne podziękowania dla prezesa Stowarzyszenia „Blechhammer 1944”, pana Waldemara Ociepskiego za niezwykle ciekawy wykład o Śląskiej Bitwie o Paliwo oraz oprowadzenie po muzeum i schronie.

Za zaproszenie na Opolszczyznę dziękujemy Opolskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. Wizyta była zorganizowana w ramach projektu Dziedzictwo Kulturowe i Przyrodnicze dla rozwoju pogranicza polsko-czeskiego “Wspólne Dziedzictwo”.

Daj nam znać, co o tym myślisz!

  • joachim.makowski@gmail.com

    04/08/2020

    Radzieccy technicy od razu rozpoczęli demontaż niemieckich urządzeń i masową wywózkę do ZSRR.
    Ci technicy raczej nadzorował pracę niemieckich kobiet, które demontaż wykonywały. Z Górnik i Stolarzowic wywieziono do Blachowni ok. 100

    reply...

Podziel się swoją opinią: