
Ogromnym plusem darmowego kempingu przy bramie do Petrified Forest jest to, że w 5 minut po śniadaniu jesteśmy już na jego terenie. Skamieniałe drzewa widzimy po raz pierwszy w życiu. Wyglądają jak z bajki – jakby ktoś rzucił na nie zaklęcie. Ale mało brakowało, by zniknęły. Z winy drogi-legendy, czyli Route 66.
Petrified Forest jest dość kompaktowy – droga z jednego na drugi koniec parku ma ledwie 28 mil. Po drodze są punkty widokowe i krótkie (do 2 mil) szlaki do przejścia. Wszystko oczywiście opisane w gazetce, którą dostaje się na wjeździe. Wjazd jest płatny – opłata za samochód wynosi 20 USD, chyba że posiada się kartę America The Beautiful dającą prawo darmowego wstępu do parków narodowych i terenów federalnych.
Petrified Forest – jak powstał
Według dominujących teorii drzewa skamieniały około 225 milinów lat temu, kiedy współczesne kontynenty nie wydzieliły się jeszcze z Pangei. Na terenie dzisiejszej Arizony rósł wtedy bujny las, przez który płynęły rzeki. System rzeczny w tej okolicy przypominał dzisiejszą Amazonię. Rzeka pomywała brzegi i zrzucała w nurt drzewa. Te płynąc traciły gałęzie aż w końcu wbijały się w dno i dawały się przykryć osadom. Przez tysiące lat wnikały coraz głębiej w muł i zostały zupełnie odcięte od tlenu.
Z materią drzew wchodziła w reakcję przesączająca się przez muł krzemionka bogata w ditlenek krzemu. Komórki porowate drzew zaczynały się stopniowo wypełniać związkami kwarcu. Jeśli ten proces został nagle zatrzymany, komórki zostały tylko „zakonserwowane”. Odsłonięte pnie drzew dalej bardzo przypominają drzewa, dopiero z bliska widać, że to kamień. Jeśli proces mógł się zakończyć, materia organiczna została całkowicie zastąpiona związkami kwarcu i teraz oglądamy kamień, który przypomina drzewo. Żeby było jeszcze ciekawiej, to krzemionka zazwyczaj niosła ze sobą też różne minerały, które nadawały kłodom przeróżne kolory.
Co było dalej? Z Pangei wyłoniły się współczesne kontynenty, a ruchy tektoniczne zaczęły wynosić płaskowyż Kolorado. Silne wiatry i procesy erozji odsłaniały kolejne warstwy nagromadzone przez miliony lat. Z czasem doszły do skamieniałych drzew, które możemy teraz oglądać. W Petrified Forest są ich tysiące. Z części pozostały tylko fragmenty, inne zachowały się prawie w całości. Niektóre z nich mają nawet kilkanaście metrów długości (wysokości), choć większość jest popękana.
Skamieniałe drzewa obejrzymy z krótkich szlaków, z których kilka jest przystosowanych dla wózków. Noszą takie zachęcające nazwy jak Crystal Forest, Long Logs, Agate House, Giant Logs, czy Jasper Forest z dobrym widokiem na dolinę pełną powalonych pni. Krótki szlak prowadzi też do Newspaper Rock, czyli skały pokrytej petroglifami – popularnej metody komunikacji dawnych mieszkańców Płaskowyżu Kolorado.
Drzewa można dotykać, za to w parku widać prośby, by nie zabierać fragmentów drzew ani nie schodzić ze szlaków. Do tego drugiego niewiele osób się stosuje, wychodząc poza ścieżkę i robiąc zdjęcia w co bardziej malowniczych punktach. Jeśli chodzi o wynoszenie fragmentów drzew, to jest to zakazane, a należy pamiętać, że parki narodowe to tereny federalne, a wszelkie wykroczenia czy przestępstwa są tu karane surowo. Poza tym wynosić ich w sumie nie wypada. W końcu to nasze wspólne dziedzictwo. Z drugiej strony całkiem sporo tego dziedzictwa można kupić przy wyjeździe z parku, małe pudełeczko za kilka dolarów, większe fragmenty są odpowiednio droższe. Wcześniej jednak z ochroną skamieniałych drzew nie było tak różowo.
Route 66, czyli czym najlepiej wywieźć skamieniałe drzewa
Kiedyś kłód było znacznie więcej, ale na początku ubiegłego wieku z terenu obecnego parku wykradziono ich ogromne ilości. Żeby ukrócić kradzieże, już w 1906 roku miejsce zostało wpisane na listę Pomników Narodowych. Dalej jednak było słabo strzeżone. Potem, zaledwie kilkanaście mil na północ powstała Route 66 i linia kolejowa, co tylko przyspieszyło rozkradanie drzew. Wywożono je wtedy na masową skalę w wagonach kolejowych. W latach 60-tych Petrified Forest stał się w końcu parkiem narodowym i dostał odpowiednie finansowanie, żeby zabezpieczyć, co się jeszcze da.
Route 66 jest teraz w granicach parku – bliżej Painted Desert niż Petrified Forest. Traficie na nią po przejechaniu przez autostradę. Asfaltu już nie ma, ale pozostała linia słupów energetycznych, stojących przy trasie. Słupy ciągną się po horyzont kilkaset metrów na północ od międzystanowej „40”. Mimo że słynna trasa prawie zabiła park, i to jeszcze przed jego narodzeniem, to uczczono ją ławeczką oraz tablicą. Wygląda to całkiem malowniczo. Kolorowa pustynia Arizony z rachityczną trawą, wrak samochodu i pas słupów przy drodze, która zniknęła. Warto się zatrzymać, choćby na chwilę.
Painted Desert – Pstra Pustynia
Na końcu czeka jeszcze bonus – Painted Desert, czyli po naszemu Pstra Pustynia (jak nam podpowiada Wikipedia). Wygląda dokładnie tak, jak się nazywa. Mieni się dziesiątkami kolorów, głównie czerwonym, pomarańczowym, szarym aż po czarny. To odsłonięte w wyniku ruchów tektonicznych różne płytowe formacje skalne. Wyczerpani spacerami po skamieniałym lesie, zatrzymujemy się tylko w kilku punktach widokowych i wracamy na „40”.
Wieczorem jedziemy na darmowy kemping w McHood Park koło miasteczka Winslow. Jest cicho i spokojnie, choć ze wzgórza widzimy zarówno „40”, jak i linię kolejową. Obie wyglądają równie malowniczo, co niewidoczne już o tej porze okoliczności szczególnie międzystanówka, po której jeden za drugim ciągną oświetlone tiry.
Kemping ma średnie recenzje, wspominano coś o imprezach młodzieży, muzyce przez całą noc, podejrzanych typach. Winslow to małe miasteczko po środku niczego, więc mała impreza na kempingu to jedna z niewielu lokalnych rozrywek. Jednak kemping jest duży z kilkoma niezależnymi placykami, a poza tym w połowie marca jest dość zimno, więc nikomu się chyba nie chce tu przyjeżdżać. Wieczorem przejeżdża obok nas tylko jeden samochód, a my po intensywnym dniu zasypiamy jak dzieci (dzieci też zasypiają jak dzieci).
Sorry, the comment form is closed at this time.
Mahawatar
"… na początku [XX] wieku…". Rozumiem – mi, jako urodzonemu w zeszłym stuleciu, też trudno się przyzwyczaić, że mamy już kolejne i gdy ktoś mówi o minionym wieku ja ciągle mam na myśli XIX 😉