
W niedzielę zostaliśmy zaproszeni na mszę. Kościół nie przynależy do żadnego wyznania. To po prostu grupka ludzi uważających się za chrześcijan, którzy spotykają się na wspólną modlitwę i czytanie Biblii. Atmosfera rodzinna, spotkanie zaczyna się od kubka kawy, potem jest msza bardziej przypominająca interaktywny wykład, bez znanych nam z naszego kościoła rytuałów. Do tego dużo śpiewania starych amerykańskich pieśni religijnych, a także własnych kompozycji. Na zakończenie jest jeszcze pamiątka komunii świętej z kawałka ciasta oraz soku winogronowego.
Maciek spędził tam kilka naprawdę przyjemnych dni, mógł pohuśtać się huśtawce, pobawić się w pokoju dla dzieci, przejechać się z Lynn traktorem, który służy głównie do przewożenia mobilnego szamba spod kampera do podłączenia do kanalizacji. Linn była super-ciocią, która rozpieszczała Maćka bajkami i smakołykami, które tak trudno wyciągnąć od rodziców.
U Linn i Lynn spotkaliśmy też Malcolma i Terry, którzy rok temu przeszli na system – lato na północy (w ich przypadku Delaware), a zima na południu (w tym roku nawet Meksyk). Sami nie tylko nocują darmowo u innych, ale sami przyjmują też boondockersów. Kusili bardzo mocno, by wpaść latem do nich, ale nie wiemy czy damy radę.
Mandeville to nie tylko przemili ludzie, ale też doskonały punkt wypadowy do Nowego Orleanu. Ten jest bowiem niecałą godzinę drogi przez jeden z najdłuższych mostów świata. Płaci się za niego tylko jadąc na południe, więc z Mandeville można na okrążyć jezioro i nadłożyć kilkanaście mi drogi, a z powrotem zupełnie za darmo z dzielnicy francuskiej dojechać przez środek jeziora pod kościółek w mniej niż godzinę. Niewiele dłużej jedzie się do plantacji w dolinie rzeki Missisipi. Ale o obu atrakcjach będzie więcej w kolejnych postach.
Sorry, the comment form is closed at this time.
Anonimowy
pozdrowienia dla Gospodarzy.Żeby w polskiej wsi i parafii tak było chociaż odrobinę. Uściski
jakchce
Zachwyca mnie, jak wielkiej różnorodności można doświadczyć (ups: doświadczać) po wyjściu poza swoją tak zwaną strefę komfortu.
Ludzie, miejsca, wydarzenia… super.
W Polsce nie za bardzo potrafimy to robić (póki co i oby póki co).
pozdr cieplutko z zimnej (jeszcze Polski)