
Są takie miejsca, które idą przez historię wielkimi krokami. Zmieniają się nazwy, granice, ustroje, mody, potrzeby, a one rozpalają wyobraźnię i albo się o nich znacząco milczy, albo głośno mówi. Taki jest Arłamów. Osada w samym sercu historii i polityki. Najpierw przez nie zniszczona, potem odrodzona i ukryta. A teraz luksusowo święcąca czterogwiazdkowym blaskiem.
Gwiazd w Arłamowie jest znacznie więcej niż tylko cztery. Szczególnie wieczorem. Kiedy czerwcową nocą wyszliśmy przed kompleks, niebo było ich pełne. To zasługa oddalenia Arłamowa od innych ludzkich osad. Na północ Pogórze Przemyskie, na południe Góry Słonne i gdzieś w oddali jeszcze czarniejsza czerń Bieszczad. Trochę szkoda, że sam bogato oświetlony kompleks nie przygasza swoich lamp choćby na godzinę czy dwie, by dać gościom nacieszyć się w pełni niebem. Ale w Arłamowie o środowisku się pamięta, więc kto wie, może i „godzina dla gwiazd” też się w ekologicznym pakiecie znajdzie. A teraz i tak można odejść kilkadziesiąt metrów od kompleksu i wtedy znajome gwiazdozbiory widać już jak na dłoni. Nieznajome też. Ja dałbym sobie tę swoją dłoń uciąć, że czerń podkarpackiej nocy rozświetlał pas Oriona. I gdybym znalazł kogoś do zakładu, to prawdopodobnie napisanie tego postu zajęłoby mi dwa razy więcej czasu.
A co z gwiazdami w nazwie? Wieść gminna niesie, że Arłamów spokojnie mógłby mieć ich nawet pięć. Ale lokalizacja jest już na tyle elitarna i odległa, że dodatkowa gwiazdka mogłaby więcej osób zniechęcić do przyjazdu niż do niego zachęcić. Zresztą, gwiazdy są nie tylko na niebie, są też na salonach. Na obecność prawdziwych gwiazd ekranu i showbiznesu hotel nie narzeka. Nawet podczas naszej obecności w hotelu gościło kilka znanych osób. Kto dokładnie? Tu Arłamów zapewnia pełną dyskrecję, jego pracownicy milczą, a rozległy teren zapewnia całkiem sporo prywatności.
O TYM PRZECZYTASZ W TYM WPISIE
Arłamów – od Wałęsy do Lewandowskiego
No chyba, że przyjeżdża reprezentacja Polski w piłce nożnej. O ile zapewnienie jej prywatności to zadanie arcytrudne, acz dla arłamowskiej ekipy nadal wykonalne, tak o dyskrecji nie ma mowy. Trudno by było inaczej, skoro piłkarskie boisko wybudowano specjalnie dla Lewandowskiego i spółki. To wręcz dziecko selekcjonera Nawałki zrealizowane zgodnie z jego bardzo szczegółowymi wytycznymi.
Kiedy wybierano główny ośrodek na zgrupowania dla kadry, PZPN bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę. Ale właściciele kompleksu wiedzieli jak wielka to dla nich szansa. Sprostali wymaganiom i teraz Arłamów jest bazą reprezentacji przed międzynarodowymi imprezami, takimi jak mistrzostwa świata czy Europy.
Dzięki piłkarzom o Arłamowie zrobiło się głośno. Tak zwany ekwiwalent reklamowy, czyli liczba wzmianek w mediach przeliczona na koszt ewentualnych reklam sięgnął dziesiątek milionów złotych. A nie były to wzmianki byle jakie. Dziennikarze, działacze i sami piłkarze nie mogli się nachwalić zaplecza sportowego i warunków w jakich przyszło im mieszkać. Dzięki temu Arłamów ma obecnie średnie obłożenie pokoi przekraczające 80%, co jest wynikiem kosmicznym jak na obiekt w tak odległym i nadal turystycznie trochę zapomnianym regionie, jakim są Pogórze Przemyskie i Góry Słonne.
W latach 90-tych liczono, że będzie inaczej. Że po latach odgórnych ograniczeń i zamkniętych stref, wystarczy aura tajemniczości, luskusu, i nazwisko Wałęsy, by do dawnego Ośrodka Wypoczynkowego Urzędu Rady Ministrów ściągnąć tłumy. Rzeczywistość rozwiała nadzieję. Turystów było niewielu, a niezbyt bogaty samorząd gminy Ustrzyki Dolne nie miał pieniędzy nie tyle nawet na inwestycje, co utrzymanie obiektu. We wczesnym kapitalizmie niewielki w sumie ośrodek (jeśi chodzi o liczbę miejsc noclegowych) osuwał się stopniowo, ale nieubłaganie w niebyt. Jak wiele sztandarowych PRL-owskich projektów, przegrywał w nowym rozdaniu. Luksusowe wyposażenie w większości wywieziono, a sam budynek położony gdzieś przy bocznych drogach przy samej Ukrainie nie był w stanie wygrać w wyścigu o wczesnokapitalistycznego turystę.
O ile w PRL Arłamów nie zaistniał na turystycznych mapach przez polityczne decyzje, tak we wczesnej III RP nie pojawił się na nich demokratycznym wyborem turystów. Ci uznali, że właściwie nie ma tam po co jechać. Pusto, daleko, wilki jakieś. Kiedy w połowie lat 90-tych pojawił się inwestor z imponującymi planami, wszyscy pukali się w głowę. Okolica może i piękna, z nowoutworzonymi parkami krajobrazowymi, jakieś schronisko by się może przydało, ale hotel z wyższej półki, obiekt o wysokim standardzie dla kilkuset gości? Nie ma szans! Przemyśl tylu nie ściągnie, a co dopiero opłotki Pogórza Przemyskiego. No chyba że jeńców albo internowanych. Tak jak to historycznie już bywało…
Arłamów – między wolą a niewolą
Kwestie woli i niewoli, fizycznego odgrodzenia i przesiedleń odgrywają w historii Arłamowa niezwykle ważną rolę. Albo przyjeżdżano tu pod przymusem, albo pod groźbą trzeba było stąd wyjechać. Albo odgradzano się od innych, albo było się odgradzanym. Już sama nazwa miejsca jest znacząca. Pochodzić ma od osiedlonych tu w czasach książąt ruskich jeńców tatarskich, czyli tak zwanych arłamanów. Ale przez wieki Arłamów i okoliczne wsie żyły trochę na uboczu historii, przechodziły z rąk do rąk, przez małżeństwa, bankructwa, zwykła sprzedaż, byly wsiami magnackimi, potem państwowymi.
Od swych początku Arłamów był prawosławny, potem grekokatolicki. W okresie międzywojennym na prawie 900 mieszkańców, ledwie kilka rodzin rzymskokatolickich i żydowskich zaburzało ten monokulturowy obraz. 99% populacji stanowili grekokatolicy modlący się w wybudowanej w 1914 roku drewnianej cerkwi, która, jak się miało okazać, nie miała już potem swojej następczyni.
II wojna światowa zmiotła stary porządek. Część mieszkańców uciekła, część brutalnie wysiedlono w akcji Wisła. Opuszczone domy Arłamowa spaliły oddziały UPA. W ciągu kilku lat cały dawny świat bezpowrotnie zniknął. Nowy pojawił się, kiedy uznano, że klasa robotnicza, a właściwie to jej siła przewodnia, też ma prawo do odpoczynku. Tak na przełomie lat 60-tych i 70-tych narodził się tajny kompleks wypoczynkowy W-2.
Decyzję o jego budowie miał podjąć premier Józef Cyrankiewcz. Do Arłamowa ściągnięto specjalistów z zagranicy, wspierano się także lokalną ludnością. Inwestycja nie ograniczyła się tylko do dawnych terenów Arłamowa, ale objęła również inne wysiedlone po wojnie wsie – Jamnę Dolną i Górną, Borysławkę, Sopotnik, Paportno, Trzcianiec, Kwaszeninę, Łomną, Grąziową, Krajną i Trójcę. Śladów dawnego osadnictwa dokładnie się pozbyto. Cmentarze zaorano, zniknęły cerkwie, którym udało się jeszcze przeżyć w ciszy kilkadziesiąt lat po wojnie.
Dwie dekady państwa arłamowskiego
Skala inwestycji była, szczególnie jak na tamte czasy, imponująca. Dla gości mieszkających w głównym budynku (Arłamów) i czterech myśliwskich willach (Trójca) stworzono małe państwo. Ci co o nim wiedzieli nazywali je czerwonym księstwem nie tylko z racji wystawnego stylu życia i światowych gości, ale też z powodu jego rozmiaru. W-2 zajął obszar 30 tysięcy hektarów ogrodzonych drutem kolczastym i dodatkowo 40 tysięcy hektarów poza ogrodzeniem.
Na potrzeby „państwa arłamowskiego” powstało gospodarstwo rolne z własnymi polami i hodowlami. W latach 80-tych hodowano w nim 4,5 tys. sztuk bydła. Dzikimi zwierzętami zajmował się łowczy. W ogrodzeniu były nawet specjalne przepusty, którymi zwierzęta wchodziły na teren W-2, ale nie mogły już wyjść. Jeśli wychodziły to tylko w postaci myśliwskich trofeów i dań przyrządzonych przez miejscowych kucharzy.
A ci gotowali nie tylko przywódcom polskiej klasy robotniczej, ale także elitom bratnich i niebratnich krajów. Leonid Breżniew, Erich Honecker, prezydent Jugosławii Josip Broz Tito, ostatni szach Iranu Mohammad Reza Pahlawi, król Belgii Baldwin I Koburg, czy prezydent Francji Valéry Giscard d’Estaing to tylko kilku najbardziej znanych gości Arłamowa i Trójcy. Ich bezpieczeństwa pilnował sformowany specjalnie dla Arłamowa, stacjonujący w Kwaszenienie 4 Bieszczadzki Pułk Zmotoryzowany. Żołnierze mieli ułatwione zadanie, bo goście nie musieli docierać na wypoczynek krętymi górskimi drogami. Na terenie Krajny, ledwie kilkanaście kilometrów od hotelowego kompleksu, zbudowano lotnisko (nadal zresztą przyjmuje małe awionetki, jak również samoloty czarterowe) a Arłamów szczyci się tym, że jest jedynym hotelem z własnym portem lotniczym).
Ochrona wojska i własne lotnisko zapewniały ośrodkowi sporą dyskrecję. Ale przezorny zawsze ubezpieczony, więc Arłamów dodatkowo objęty był opieką kontrwywiadu. Wywiadowcy pracowali nad informacyjną ciszą wokół W-2, pilnowali, by oficjalna nazwa nie pojawiła się na żadnej mapie czy w żadnym opracowaniu. Miejscowi oczywiście mniej więcej wiedzieli, co znajduje się za murami, ale zbłąkani turyści, którzy dotarli w te rejony Pogórze Przemyskiego/Gór Słonnych byli delikatnie zawracani jeszcze daleko od ogrodzenia kompleksu.
Jak do tej „złotej klatki” trafił w 1982 roku Lech Wałęsa? Najważniejszym powodem internowania przywódcy Solidarności w Arłamowie było granie na emocjach i pogłębianie podziałów opozycji. Zdjęcia Wałęsy w luksusach przy rozmowach z przedstawicielami władzy stanowiły mocny kontrast dla trudnych warunków i prześladowań, których doświadczali inni działacze. Tu dawnej władzy trzeba pogratulować, bo zasiane wtedy ziarno nadal rodzi. Przeciwnicy Wałęsy wspominając stan wojenny niezmiennie piszą o luksusach i morzu wódki, które miało się przelać w czasie jego internowania. Drugim powodem była potrzeba odpowiednich warunków do nakłonienia Wałęsy do współpracy, zmiany doradców i firmowania nowej, fasadowej Solidarności. Tu ani ks. Jankowski, ani nawet luksusy Arłamowa nie dały rady i po pół roku późniejszy zdobywca Nagrody Nobla opuścił swą „złotą klatkę”.
Patenty nad procenty
Arłamów po upadku PRL impolodował. Nie było już kogo chronić, nie było komu przejadać plonów i hodowli z wielkiego gospodarstwa. Obiekt przekazano samorządowi gminnemu Ustrzyk Dolnych, który po kilku latach zdecydował się go sprzedać. Nabywcą okazała się spółka Kamax S.A. – producent m.in. zderzaków i amortyzatorów dla kolei. Za sukcesem Kamaksu stał inż. Antoni Kubicki. To on w 1992 roku postawił wszystko na jedną kartę i przejął za własny majątek prywatyzowane zakłady. To jego nowatorskie patenty napędzały zyski firmy. „Amortyzator sprężynowy, talerzowy zawierający zestaw sprężyn talerzowych umieszczonych w korpusie, który to korpus ma kształt tulei i zakończony jest z jednej strony wewnętrznym kołnierzem…” – tak, według Pulsu Biznesu, zaczynał się opis jednego z nich.
Skąd pomysł przejęcia Arłamowa? Podobno Kubicki miał od samego początku wielki plan wobec tego miejsca. Pochodzi z Przeworska, jest zapalonym myśliwym, okolice znał bardzo dobrze, choć pewnie sam kompleks poznał dopiero kilka lat przed jego przejęciem. Kiedy samorząd Ustrzyk Dolnych wystawił Arłamów na sprzedaż, byli też na niego inni chętni, m.in. wtedy jeszcze znany głównie jako producent tanich win Janusz Palikot. To jednak Kubicki miał na tyle dużo determinacji i wiary w swoją wizję, by przelicytować konkurenta. „Śmialiśmy się, że patenty wzięły górę nad procentami” – opowiadał Pulsowi Biznesu jeden z jego znajomych.
Zresztą obecna forma Arłamowa to dla Kubickiego wcale nie jest meta. Inżynier-hotelarz twierdzi, że ma pomysł na Podkarpacie i jest przekonany, że region będzie znaczył coraz więcej i to nie tylko w skali Polski i Europy. Jednym jego filarem będzie nowoczesny przemysł i rozwój technologiczny, drugim – ciekawa i różnorodna oferta turystyczna, której Arłamów jest pierwszym przykładem. Wyścig o sukces i znaczenie Podkarpacia w Polsce i Europie trwa.`
Arłamów dziś – luksus, sport i piękne widoki
Kubicki zdecydował się poświęcić w pełni hotelarstwu dekadę po przejęciu Arłamowa. Sprzedał Kamax funduszowi inwestycyjnemu, pozostawiając sobie kompleks oraz miliony na inwestycje. Z własnych pieniędzy rozpoczął najbardziej chyba imponującą prywatną inwestycję hotelową w Polsce. Po prawie 40 latach w Arłamowie znów przystąpiono do budowy. Przy dawnym hotelu – teraz nazywanym Rezydencją, wyrósł ogromny, choć zgrabny i dobrze wkomponowany we wzgórze główny budynek – Hotel Arłamów. W nim największe wrażenie robi zadaszony, wewnętrzny dziedziniec z przeszklonym sufitem, który jest miejscem imprez nawet dla 1000 osób. Jeśli ktoś lubi bawić się w bardziej kameralnych warunkach, to w podziemiach hotelu do rana otwarty jest klub nocny. Łatwo go znaleźć – jest tuż obok kręgielni.
W cieniu hotelu schowany jest budynek socjalny dla pracowników, tuż obok niego stoi ekologiczna elektrownia zbudowana w technologii trójgeneracji – nie tylko zapewniająca prąd, ale i ciepło w zimę oraz chłód latem. Ekologicznej energii wkrótce będzie jeszcze więcej, bo zarząd mocno pracuje nad budową całkiem sporej instalacji fotowoltaicznej. Część paneli ma pokryć parking dla gości, którzy pewnie docenią, że ich samochody stojąc latem w cieniu nie będą zamieniać się w termo-pułapki.
Ogromne wrażenie robi zaplecze sportowe Arłamowa: hale sportowe (w tym jedna z porządną ścianą wspinaczkową), boiska, siłownie (bolą was stopy od biegania na bieżni? W Arłamowie tego nie poczujecie, bo bieżnie są amortyzowane). Zresztą po co biegać, jak można też pojeździć konno. Idąc lącznikiem z hotelu do sal sportowych po prawej stronie zobaczycie stajnię, a po lewej duży, tajemniczy budynek… To kryta ujeżdżalnia, więc jeśli przyjechaliście doskonalić jazdę konną ani śnieg, ani deszcze nie będą wam straszne.
Dla sportowców Arłamów potrafi zrobić naprawdę wiele. Dobrze wie o tym Anita Włodarczyk trenująca na okolicznych polach swoje rekordowe rzuty młotem. Oczywiście będąc bazą dla najlepszych sportowców na świecie Arłamów musi mieć też zaplecze odnowy biologicznej, m.in kriokomorę. Hotel chwali się, że jest w stanie ugościć i stworzyć doskonałe warunki treningowe dla przedstawicieli 21 konkurencji.
Kompleks SPA, sauny, nieduży wewnętrzna pływalni, z której wypłynąć można na zewnętrzny basen. Obok niego na tarasie znalazło się jeszcze miejsce dla jacuzzi i kilku leczniczych niecek. Wszystko oczywiście podgrzewane i dostępne również zimą. U podnóża na 9-dołkowym polu golfowym można zobaczyć znanego z mocnego uderzenia Jerzego Dudka. Jednej z jego koszulek możecie poszukać błądząc po korytarzach hal sportowych i siłowni. Kolekcja sportowych trykotów robi ogromne wrażenie. Na Pawle – może nie nie kibicu Legii ale jednak rodowitym warszawiaku największe robiły te legijne właśnie – z lat 90-tych z reklamami nieistniejących już firm, jak np. Kredyt Banku.
Wróćmy jednak na zielonego przestwór oceanu. Co ma zrobić zimą fan golfa? Może przerzucić się na, jakby to napisał każdy szanujący się tabloid, białe szaleństwo. Dwa dostępne wyciągi i trzy trasy pewnie nie będą zbyt wielkim wyzwaniem dla doświadczonych narciarzy, ale ci młodsi i początkujący na pewno będą zadowoleni. Goście, którym zależy na czasie i wygodzie podobnie jak kiedyś mogą do Arłamowa przylecieć. Teraz dodatkowo nie muszą korzystać z lotniska, ale mają też możliwość skorzystania z lądowiska dla helikopterów położonego tuż przy kompleksie.
230-hektarowy kompleks, otwarty pod koniec 2013 r., kosztował w sumie 370 mln zł. Poza samym Arłamowem na gości czekają jeszcze odnowione wille myśliwskie w Trójcy oraz Willa Gruszowa. W sumie 700 miejsc noclegowych w ponad 300 pokojach: 213 pokoi i 16 apartamentów w hotelu głównym, 41 pokoi (w tym ten Wałęsy) w Rezydencji, czyli dawnym ośrodku Rady Ministrów, 44 miejsca noclegowe w willach w Trójcy i 10 miejsc w Gruszowej.
Królewska kuchnia w Arłamowie
Chcielibyście poczuć się jak brytyjska rodzina królewska? W Arłamowie macie taką okazję. Kuchni szefuje Piotr Porada, kucharz młody wiekiem ale już z ogromnym międzynarodowym doświadczeniem. Karierę zaczął i rozwinął w Wielkiej Brytanii. Sprawował tam też przez jakiś czas funkcję szefa kuchni w jednym z kampusów Uniwersytetu w Cambridge. A że ta szacowna uczelnia tradycyjnie gości rodzinę królewską, to Porada razem z szefami kuchni pozostałych kampusów miał zaszczyt pobudzać najszlachetniejsze brytyjskie kubki smakowe. Wasze też ugości, jeśli tylko zawitacie w arłamowskie progi. Może nie osobiście, bo szefowanie kuchni tak dużego kompleksu to przede wszystkim logistyka i zarządzanie zespołem, ale w daniach odnajdziecie jego pomysły i smaki.
Do wyboru w Arłamowie macie kilka lokali. W Rezydencji mieści się kameralna restauracja à la carte ARŁAMÓW. Jej specjalność to kuchnia polska i regionalna, oparta między innymi na dziczyźnie (pełne menu), w hotelu głównym znajdziecie Carpathię, w której serwuje się głównie dania sezonowe i międzynarodowe. Jeśli macie ochotę na prostszą kuchnię, ale za to bardzo urozmaiconą widokami, to możecie zejść trochę w dół stoku i odwiedzić karczmę położoną u podnóża rezydencji. Pizza i piwo są pewnie całkiem dobre, ale najlepsze co was tam czeka to ogromny przeszklony taras. Doskonale widać z niej trasę narciarską, którą latem miłośnicy białego szaleństwa (ah, Fakcie, jak ty ludziom język stłamsiłeś!) oddają stadu hotelowych koni.
Czego nie można przegapić z arłamowskiej kuchni? W restauracji à la carte na kolana podobno rzuca tatar z dziczyzny, czego Paweł, trzymający od tatara dystans, nie może niestety potwierdzić. Warte spróbowania są zupy. I to zarówno treściwy, esencjonalny rosół z dzikiego ptactwa jak i krem z żółtego buraka. Głównym daniem dla nas był doskonale przyrządzony comber z daniela otoczony różnego rodzaju sosami i musami. Gdyby tylko budżet pozwalał na takie codzienne stołowanie…
Jeśli będziecie gośćmi hotelu, to nie szalejcie do białego rana, bo inaczej możecie przegapić słynne arłamowskie śniadanie. Poza ogromnym wyborem ciepłych dań, wędlin, serów, świeżych warzyw, w oceanie lodu czeka też na was schłodzone prosecco. Dzień rozpoczęty od prosecco to zazwyczaj naprawdę dobry dzień.
Arłamów – informacje praktyczne
Do Arłamowa dostaniecie się niestety tylko własnym transportem. Oczywiście najlepiej przylecieć helikopterem w ostateczności małym samolotem, ale jeśli chwilowo wszystkie wasze latające pojazdy są niedostępne, to możecie też przyjechać samochodem. Wbrew pozorom Arłamów jest całkiem blisko „cywilizacji”. Do Przemyśla jedzie się niewiele ponad pół godziny, w podobnej odległości są Ustrzyki Dolne, Sanok to prawie godzina drogi. Jeśli nie jesteście gośćmi, to musicie być przygotowani na opłatę za parking.
Ile to kosztuje? W sezonie dwuosobowy pokój w hotelu głównym to wydatek około 700 złotych. Poza sezonem standardowa cena za dwójkę to ok. 400-450 zł. Bardziej budżetowa opcja to Willa Trójca, w której ceny zaczynają się od 250-300 zł za pokój. Warto przy tym pamiętać, że Arłamów ma dynamiczny system cen, które dostosowują się do popytu i potrafią się zmieniać często i całkiem znacząco. Można też upolować różne promocje i obniżki na portalach takich jak Travelist.
Co robić w okolicy? Nic! Wszystko macie na miejscu:) Jeśli jednak zapragniecie wyjechać z hotelu na kilka godzin czy pół dnia, to po drugiej stronie Pogórza Przemyskiego macie Przemyśl – miasto, które turystycznie i gastronomicznie potrafi zaskoczyć. Choć ciągnie się za nim łatka miasta tranzytowego i niezbyt gościnnego, to wielu zdolnych ludzi mocno pracuje, by to zmienić. W Przemyślu ciekawie spędzicie kilka godzin a nawet kilka dni. Zobaczcie najpiekniejsze światynie (choćby kościół i klasztor Karmelitów bosych z amboną w kształcie łodzi), wejdźcie na Zamek, by spróbować w jego murach lokalnego kraftowego piwa, na obiad pójdźcie do Bosko (na proziakowe burgery, dereniowe specjały, czy fuczki), rozbudźcie się kawą w Selfierze, a ochłody poszukajcie w przemyskich podziemiach albo próbując najlepszych lodów w mieście (Cukiernia Fiore).
Jeśli szukacie kontaktu z naturą, to macie dużo szczęścia, bo Arłamów leży dokładnie na granicy dwóch parków krajobrazowych: jak pójdziecie na basen, to przed wami rozciągać się będzie Park Krajobrazowy Gór Słonnych, a jak pójdziecie na parking po samochód, to będziecie mieli widok na Park Krajobrazowy Pogórza Przemyskiego. Możecie się więc spokojnie wybrać na któryś z parkowych szlaków. Na przykład na niebieski szlak idący tuż za bramą hotelu, żólty ledwie kilka kilometrów dalej na północ, czy zielony w podobnej odległości na południe. Góry jednak są cierpliwe, bąbelki w jacuzzi czy prosecco mniej, więc chyba sami wiecie co akurat w Arłamowie lepiej wybrać!
Dziękujemy Hotelowi Arłamów za zaproszenie, możliwość zwiedzenia kompleksu oraz spróbowania specjałów arłamowskiej kuchni, a Stowarzyszeniu Pro Carpathia za organizację wyjazdu.