Gubałówka, czyli najwyżej położony bazar w Polsce

W Zakopanem z dziećmi spędziliśmy tydzień. Chcieliśmy jak najwięcej pochodzić po górach, ale też nie chcieliśmy, żeby Maciek z Kaliną zniechęcili się do aktywnego wypoczynku. Dlatego po zdobyciu Nosala i Wielkiego Kopieńca, po spacerze kolejnego dnia Doliną Białego i Doliną Strążyską w zacinającym deszczu, przyszedł czas na dzień zupełnie lajtowy. Pewnie obstawiacie, że znowu nam się nie udało… I słusznie.

Pogoda jak to w Tatrach znów była niepewna. Przez chmury przebijało tu i ówdzie słońce, tak jakby nie mogło się zdecydować, czy warto wychodzić na dłużej. To niezdecydowanie ogrzewającej nas gwiazdy promieniowało na wszystkich innych – meteorologów, którzy bardzo różnie oceniali szansę na deszcze w swoich prognozach, no i oczywiście na nas – znowu mających wyraźny problem z wczesnym wyjściem z naszego mieszkania na Pardałówce.

Równia Krupowa i ukryty magiczny plac zabaw

Postanowiliśmy jednak nie powtarzać błędu z poprzednich dni, kiedy niezdecydowanie zdecydowanie za długo trzymało nas w domu, i celebrować je gdzieś w bezpiecznej odległości od cywilizacji. Idealnym miejscem do tego wydał się nam zakopiański Central Park, czyli Równia Krupowa. W sumie to bardziej Central Polana albo Central Łąka niż park, niemniej warto się cieszyć, że w centrum Zakopanego mamy kawałałek ścierniska a nie kolejne kwartały San Franciska. I choć trochę szkoda, że Równia Krupowa nie daje zbyt wiele cienia, kiedy letnie słońce postanowi ostro przygrzać, to skrywa na szczęście nieduży, ale i tak najlepszy plac zabaw w Zakopanem.

Zakopane z dziećmi za darmo. Plac zabaw na Równi Krupowej

Zakopane – plac zabaw na Równi Krupowej

Wybudowany całkiem niedawno plac (na tyle niedawno, że na mapach Google’a z 2019 roku jeszcze go nie widać) jest utrzymany w zakopiańskim stylu, trochę tylko przekręconym i przekrzywionym. Jesteśmy przekonani, że takie magiczne podejście do zakopiańskiej architektury mogłoby się Witkiewiczowi spodobać. Plac zabaw na Równi Krupowej ma też zazwyczaj ciekawy mix etniczno-kulturowy, gdyż to chyba drugie po Krupówkach najczęściej uczęszczane miejsce przez turystów z krajów arabskich. Zazwyczaj przyjeżdżają z całkiem sporą gromadką dzieci, więc ich wizyty tutaj raczej nie dziwią.

Plac zabaw na Równi Krupowej to dobre miejsce do rozważań, czy jechać/wdrapywać się na Gubałówkę, czy może też znaleźć sobie jakiś inny sposób na spędzenie dnia. To płaskie wzniesienie górujące 300 metrów nad Zakopanem i zamykające miasto od północnego-zachodu jest widoczne z placu zabaw jak na dłoni. Wygląda stąd całkiem niewinnie i spokojnie jak zielony mur. Ale jak to w Zakopanem i okolicach, rzeczy i miejsca często mają dwa oblicza – to widziane z bliska, i to z daleka.

W końcu, nadal niepewni, zdecydowaliśmy jednak udać się na Gubałówkę. Nie jest to najłatwiejsza i najprzyjemniejsza wycieczka dla kogoś kto szuka w Zakopanem estetycznych doznań. Idąc Krupówkami najpierw trzeba się wbić pod ziemię, bo kilka lat temu zdecydowano, że najlepszym sposobem na udrożnienie wiecznie zakorkowanej ulicy Kościeliskiej jest wpuszczenie setek tysięcy turystów pod ziemię. Nie wiemy czy poprawiło to ruch, skoro ledwie kilkaset metrów dalej są dwa ronda. Równolegle do ulicy biegnie też estakada Powstańców Śląskich, którą można było spróbować puścić część samochodów przez stworzenie łącznika przed Zakopanem. No ale zakładamy, że w Zakopanem wiedzą co robią i puszczenie turystycznego potoku pod ulicą Kościeliską wpłynęło zbawiennie na sytuację na zakopiańskich drogach.

Gubałówka. Targowisko pod dolną stacją kolejki

Targowisko pod Gubałówką

Marki, franki, dolary, bilety na Gubałówkę

Kiedy już wyjdziecie spod ziemi po drugiej stronie, czeka Was jeszcze przebicie się przez morze ludzi na Targowisku pod Gubałówką (nam to doświadczenie osłodziły gofry), przebicie się pod estakadą (jak mówi staropolskie przysłowie: „przygoda skauta: na górze auta, na dole auta”) i już jesteście pod stacją kolejki linowo-terenowej na Gubałówce. Przy odrobinie szczęścia spotkacie jeszcze koników, których usługa sprzedaży biletów poza oficjalnym obiegiem „znacznie skraca czas oczekiwania”. Fakt faktem, że zakup biletów w biletomacie zajął nam jakąś minutę (nikt nie czekał w kolejce), a u konika pewnie dalibyśmy radę zmieścić się w 30 sekundach. To, jakby nie patrzeć, 50-procentowa oszczędność czasu. Niestety nie sprawdziliśmy, ile wyniosłaby nas konikowa prowizja.

Ceny biletów na Gubałówkę wpisują się w strategię stosowaną na innych trasach obsługiwanych przez Polskie Koleje Linowe. Mamy bowiem wrażenie, że PKL postanowiło sprawdzić jaki jest próg wytrzymałości turysty w Zakopanem. O ile w przypadku Kasprowego Wierchu ten próg dla nas został już dawno przekroczony (choć patrząc po wielogodzinnych kolejkach do, nomen omen, kolejki, to chyba tylko dla nas), to w przypadku Gubałówki jest już całkiem blisko. Cena biletu w jedną stronę na Gubałówkę w sezonie’2019 to 18 zł (normalny) i 16 zł (ulgowy – m.in. dzieci od 5. roku życia). Czyli 3,5-minutowa przygoda dla czteroosobowej rodziny to wydatek 68 zł. Jeśli zapragniemy również wrócić tą samą drogą, to cena wzrośnie do 24 zł (bilet normalny) i 20 zł (bilet ulgowy). Drogo? I tak ponad trzy razy taniej niż wycieczka na Kasprowy Wierch.

Być może była to kwestia dość niepewnej pogody, ale brak kolejek do biletomatów i do samego wagonika (pojechaliśmy pierwszym kursem po przekroczeniu bramek) był dla nas dużym pozytywnym zaskoczeniem. Minusem za to było „dopychanie” wagonika, w którym tłok przypominał ten znany nam z warszawskich tramwajów w godzinach szczytu.

Gubałówka. Kolejka do kolejki (dolna stacja)

Kolejka na Gubałówkę

Gubałówka: jeśli nie kolejka, to co?

Oczywiście linowo-terenowa kolejka na Gubałówkę, to niejedyny sposób dostania się na wzgórze. Innym, sporo tańszym zaznaczmy sposobem, jest również administrowana przez PLK kolej linowa na Butorowy Wierch, na południowo-wchodnim krańcu Gubałówki. Warto jednak pamiętać, że dolną stację tego wyciągu krzesełkowego dzielą od Targowiska pod Gubałówką prawie 2 kilometry, a że idzie on równolegle do torów, to na górze jest podobnie. Ceny biletów na Butorowy Wierch (2019):

 BILET  NORMALNY 27-64
 ULGOWY 5-26, 65+
W JEDNĄ STRONĘ  8 zł  6 zł
GÓRA-DÓŁ 13 zł  11 zł

Dobrym pomysłem może być wjazd jedną kolejką na górę, a powrót drugą. Rozpatrywaliśmy nawet taką możliwość, ale niestety wyciąg na Butorowy Wierch był akurat w sierpniu 2019 roku w remoncie. Zachęcający jest nie tylko fakt zrobienia pętli i możliwości oglądania panoramy Zakopanego z dwóch różnych kolejek, ale też w miarę rozsądna cena łączonego biletu: 19 zł (bilet normalny), 17 zł (bilet ulgowy). Chyba, że to ceny już na niski sezon w 2019 roku i na szczyt wyjazdów PLK wróci do swojej ostrej polityki cenowej.

Gubałówka. Biletomat PKL

Biletomat PKL. Taki nowoczesny konik

Najtańszy i najzdrowszy sposób, to oczywiście spacer szlakiem. W ostatnich latach szerokim echem odbiła się kwestia opłat za wejście na Gubałówkę. Przy samych torach kolejki, na wydeptanej ścieżce, która na mapach Google’a jest oznaczona jako „czarny szlak” wyrosła w ramach prywatnej inicjatywy budka z napisem kasa, a od turystów zaczęto pobierać 5 zł. Część się oburzała, ale większość grzecznie płaciła uznając, że prywatni właściciele mają prawo do czerpania zysków z używania ich ziemi.

Najciekawsza w tej historii nie jest jednak prywatna inicjatywa właścicieli terenu przy kolejce, bo to w Zakopanem norma, ale fakt, że tam… nie ma żadnego szlaku. To dziki skrót wydeptany przez turystów. Prawdziwy szlak biegnie kilkadziesiąt metrów obok. Prowadzi ulicą Gładkie, i w lesie, kilkaset metrów za ostatnimi zabudowaniami, odbija w stronę torów. To właśnie w miejscu tego odbicia ktoś wpadł na pomysł, że można sobie skrócić drogę na dół do Zakopanego i zamiast skręcać, iść dalej prosto. Dopiero kiedy morze turystów rozdeptało prywatne pole, jego właściciele postanowili sobie ten fakt zrekompensować i postawili budkę z kasą.

Ile prywatny szlak skraca drogę z lub na Gubałówkę, tego nie wiemy. „Prawdziwym” szlakiem dojedziemy na Gubałówkę w około godzinę. To dość stroma ścieżka. Na 1700 metrach mamy prawie 300-metrowe podejście.

Trasa: Gładkie – Gubałówka, górna stacja kolejki | mapa-turystyczna.pl

Najmniej polecany przez nas sposób dostania się na górę, to wycieczka na Gubałówkę z Zakopanego samochodem. Jeśli już przebijecie się przez zwyczajowe zakopiańskie korki, to na szczyt dojedziecie w kilkanaście minut. Warto pamiętać, że droga Zubka prowadząca wzgórzem, to tak naprawdę pieszy trakt i nie jest on otwarty dla ruchu. Google (wiecie, ten od „fałszywego szlaku” wzdłuż torów) też o tym nie wie i wyznacza trasę tą drogą. Kiedy w sierpniu 2019 roku nawigacja puściła tak kilkuset kierowców omijających korki w Zakopanem, skończyło się akcją policji i wieloma mandatami. Zdarza się jednak, że w czasie spaceru trzeba zrobić miejsce zbłąkanemu samochodowi, zazwyczaj z orientalnie wyglądającym kierowcą.

Na Gubałówce zmotoryzowanych turystów czeka jeszcze wydatek w postaci płatnego parkingu. W sezonie’2019 ceny oscylowały wokół 4 zł za godzinę.

Gubałówka: najwyżej położony bazar Polski

To co czekało nas na górze, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Myślicie że Krupówki to zło? Że Targowisko pod Gubałówką należy omijać szerokim łukiem? To jeszcze nic! Bazar na Gubałówce to ponad kilometr straganów z chińszczyzną i tandetą. To ciągnąca się po horyzont parada kiczu, wątpliwych atrakcji, knajp z muzyką rozkręconą na maksa, generalnie wszystkiego tego, po co na pewno nie przyjechaliście w góry.

Nie będziemy zaprzeczać, że widoki z Gubałówki są piękne, że obiad czy piwo w takim miejscu smakują lepiej. Ba, mamy znajomych, którzy od lat przyjeżdżają do jednego z pensjonatów położonych na górze, i bardzo sobie to miejsce chwalą. I wierzymy, że mieszkając na uboczu, a nie w centrum tego szaleństwa można Gubałówkę polubić. Zresztą my też ją polubiliśmy, jak tylko wyszliśmy z tłumu. Jednak tego, co tam zobaczyliśmy, już raczej nie uda się nam odzobaczyć, i kładzie się to długim cieniem na naszej o Gubałówce opinii.

Gubałówka, droga Zubka. Tłumy na deptaku

Bazar na Gubałówce

Atrakcje Gubałówki

Co poza knajpami z widokiem i przaśnym bazarem przyciąga ludzi na Gubałówkę? To początek kilka szlaków. Można stąd ruszyć do Chochołowa, Witowa, Poronina, czy szlakiem papieskim przeciąć Ząb, Bańską Niżnią, Maruszynę i dojść aż do Ludźmierza. Można też zejść do Kir a wtedy mamy przed sobą regle z ich dolinami.

Na samej Gubałówce wiele osób kieruje swe kroki do wybudowanej w latach 60-tych kaplicy pw. Matki Boskiej Różańcowej. Świątynia jest wotum dziękczynnym rodziny Bachleda-Księdzularz za ocalenie życia podczas II wojny światowej. W jej odsunięciu od głównej drogi i delikatnej na tle pstrokatego gubałowskiego bazaru jest pewien mistyczny wymiar, ale nie daliśmy rady wczuć się w to miejsce. Kręci się wokół niej cały czas duży tłum, a zachwalane w internecie wnętrze zbyt mocno kojarzy nam się z wypełnionym boazerią domem z lat 70-tych.

Gubałówka. kaplica pw. Matki Boskiej Różańcowej

Kaplica pw. Matki Boskiej Różańcowej na Gubałówce

Bardziej typowe dla Gubałówki atrakcje w dzisiejszych czasach to niewątpliwie parki zabaw – z parkami linowymi, wielkimi „katapultowymi” huśtawkami, czy ścianami wspinaczkowymi przypominającymi te z placów treningowych dla strażaków. Przykładowe ceny z Parku Przygody Adventure to: Park Linowy DUŻY – 35/30 zł (bilet normalny/ulgowy), Park Linowy JUNIOR – 30/25 zł, Ścianka wspinaczkowa 12m – 25/20 zł, Skok z wieży 14m – 35/30 zł, tyrolka – 25/20 zł. A do tego jeszcze paintball, zorbing i czego jeszcze dusza zapragnie.

Pobliski Park Linowy Złota Grań, jak już widać po samej nazwie, nie ma tak szerokiego zestawu rozrywek, choć w ofercie jest na przykład paintball. Przykładowe ceny w parku wyglądają tak: Trasa Średnia – 35 zł, Trasa Wysoka – 40 zł, Tyrolka Widokowa – 20 zł, Trasa Dla dzieci – 25 zł, Trasa „Siatkowe Mosty” – 15 zł. Otwarty bilet na wszystkie trasy bez ograniczonej ilości przejść – 50 zł. Tu znajdziecie pełen cennik Parku Linowego Złota Grań.

My tymczasem z lokalnych atrakcji skusiliśmy się na zjeżdżalnię grawitacyjną, która się nam wszystkim bardzo spodobała (8 zł za osobę za zjazd). Mniej pewnie osobom, które jechały za Maćkiem. Nasz ostrożny syn postanowił nie rozpędzać się zbyt mocno i kolejny wózek dogonił go bardzo szybko. Warto więc przed zjazdem dobrze ocenić, kto jedzie przed nami i przynajmniej spróbować opóźnić trochę start, by móc zjechać swoim tempem. No i mimo braku kolejki do kolejki, tutaj nawet w brzydki dzień trzeba odstać swoje. W ładny dzień w sezonie może oznaczać to nawet godzinę oczekiwania na pierwszy zjazd. Przy kolejnych jest łatwiej, bo podchodzi się z boku kolejki i ląduje się na mniej więcej 5. pozycji z jej głównego nurtu.

Gubałówka: zjeżdżalnia grawitacyjna

Zjeżdżalnia grawitacyjna na Gubałówce

Gubałówka: akcja-ewakuacja

Spod górnej stacji kolei linowej ruszyliśmy na wschód. Tłum przerzedził się całkiem szybko i odsłonił cudowne widoki na Zakopane i Tatry. Przeszliśmy jeszcze kawałek zielonym szlakiem do Butorowego Wierchu i nieczynnego wyciągu, po drodze poważnie zastanawiając się, czy nie zrobić pętli dalej do Kir i potem do Zakopanego Drogą pod Reglami. Tylko, że w międzyczasie obiecaliśmy dzieciom zjeżdżalnię grawitacyjną, a nie skorzystaliśmy z niej od razu, sami do końca nie wiemy dlaczego. Dzieciaki jednak były pamiętliwe i nie dały się omotać wizją grawitacji wspomagającej je w zejściu po szlakach do Zakopanego.

A szkoda, bo było pięknie, cicho i spokojnie. Serio, 10 minut dalej tysiące ludzi przelewały się w rytm jazgotliwej muzyki, a na Butorowym Wierchu nie było nikogo. Pożałowaliśmy trochę, że nie wzięliśmy koca, miejsce aż prosiło się o piknik. Z żalem przebiliśmy się więc z powrotem przez morze ludzi kupujących balony, selfie-sticki i oscypki, odstaliśmy swoje w kolejce, by zgłębić siły grawitacji za pomocą metalowego wózka, po czym ostatecznie uciekliśmy z Gubałówki. Wybraliśmy drogę w stronę jednej z najwyżej położonych w Polsce miejscowości o wdzięcznej nazwie Ząb, rozsławionej w Polsce przez niejakiego Kamila Stocha.

Świat nie wierzy łzom, ale wierzy mapom

Szliśmy szosą, zerkając raz po raz na panoramę Tatr i Zakopane widoczne poniżej, z rzadka mijając ludzi czy samochody. Pogoda w końcu postanowiła, że jednak tego dnia będzie przyjazna. Towarzyszyły nam dwa szlaki – czerwony i żółty. Zarówno według papierowej mapki, którą dostaliśmy w Centrum Edukacji Przyrodniczej TPN, jak i z mapki ściągnętej z mapa-turystyczna.pl wynikało wyraźnie, że w pewnym momencie szlak żółty odbije w dół, do Harendy.

Taki też był nasz plan. Szliśmy więc i szliśmy, a szlak nie odbijał. W pewnym momencie doszliśmy do kolejnego wyciągu, minęliśmy też skrzyżowanie z czarnym szlakiem prowadzącym do Harendy, ale my przecież mieliśmy iść żółtym. Dreptaliśmy zatem wytrwale, najpierw długo szosą, potem błotnistą drogą porozjeżdżaną przez quady, aż wreszcie, po dłuuuugim, ale bardzo przyjemnym marszu, wyszliśmy na szosę tuż obok siedziby OSP w… Poroninie! Jedynie jakieś 2,5 km dalej niż planowaliśmy.

gu

Siłą rozpędu wróciliśmy te 2,5 km do przystanku autobusowego w Ustupie, bo tam zamierzaliśmy zejść ze wzgórz, i złapaliśmy czternastkę, która (uwaga, uwaga, fanfary, oklaski) przyjechała prawie punktualnie! 10 minut później byliśmy pod samym domem. I w ten sposób, w nasz „lajtowy” dzień udało nam się przejść prawie 20 kilometrów (ponad 12 km szlakami i 8 km przez miasto), a naszym dzieciom przybyło w książeczkach GOT zaskakująco sporo punktów.

Trasa z: Gubałówka, górna stacja kolejki | mapa-turystyczna.pl
Za gościnę w Zakopanem dziękujemy Golden Vacation Club należącym do Holiday Travel Center – firmy z ponad 20-letnim doświadczeniem w oferowaniu produktów wakacyjnych najwyższej jakości.

Skończyliśmy już blogować, więc wyłączyliśmy komentarze. Nasze posty mogą się teraz starzeć w ciszy i godności:)

  • 18/09/2019

    Każdy ja zna, a każdy się dalej zachwyca:)

Sorry, the comment form is closed at this time.