
Poradnik wakacyjny. Jak i gdzie szukać noclegów?
Kolejny wyjazd zbliża się wielkimi krokami. Kierunek już pewnie wybrany, bilety kupione, został jeszcze jeden istotny element układanki: noclegi. Czasy kiedy do wyboru były hotele, schroniska PTSM i pola namiotowe minęły bezpowrotnie. W dzisiejszych czasach szukając miejscówki na urlop możemy narzekać co najwyżej na klęskę urodzaju. Gdzie my zwykle szukamy noclegu? Przed Wami krótki przegląd naszych standardowych ścieżek przedwyjazdowych poszukiwań.
Każdy ma inne potrzeby. Jednego kręci jak ma na wakacjach sprzątany codziennie pokój, 3 posiłki z setką mu podobnych osób i drinki z parasolką w barze nad basenem. Komuś innemu zdecydowanie wystarczy ekspres do kawy, kuchnia do dyspozycji i taras, na którym będzie mógł się napić wina, podziwiając widoki. Jeszcze inny machnie ręką na wygody i wybierze materac u kogoś w salonie, za to w komplecie z towarzystwem gospodarza, który być może pokaże zwiedzane miejsce z zupełnie innej strony.
My próbowaliśmy wszystkich tych opcji i zdecydowanie jesteśmy zwolennikami mieszkania we „własnym” mieszkaniu na wyjeździe – z własną kuchnią i łazienką, bez współlokatorów, z wolnością wchodzenia i wychodzenia o dowolnych porach i picia porannej kawy w piżamie, gdzie możemy poczuć się jak u siebie (a jak jeszcze te własne mieszkanie ma kółka i można je zaparkować gdzieś na bezdrożach Utah, to już w ogóle jesteśmy wniebowzięci!) Co nie oznacza, że nie zdarza nam się sypiać w hotelach i pensjonatach, agroturystykach i guesthouse’ach, i wielu innych, czasem dziwnych miejscach.
Jak zatem znaleźć idealny nocleg na wakacje? Poniżej znajdziecie krótki przegląd naszych przetrenowanych opcji noclegowych. Weźcie pod uwagę, że ta lista ledwie „nadgryza” temat i to przede wszystkim w zakresie wyjazdów za granicę. Wyjeżdżając bowiem częściej poza Polskę nie dorobiliśmy się „ulubionych” wyszukiwarek noclegowych na własnym podwórku. Cały czas planujemy bardziej skupić się na naszym pięknym kraju, a potem impulsywnie kupujemy bilety w promocji i lądujemy gdzieś na miesiąc czy dwa, i na Polskę już nam nie starcza ani czasu ani pieniędzy.
Niemniej jednak mamy swoje sposoby na szukanie noclegów i poniżej o nich przeczytacie. A będzie nam też niezmiernie miło, jeśli zechcecie się podzielić Waszymi metodami wyszukiwania – czy to kempingów czy eko-gospodarstw, czy jeszcze czegoś innego, zarówno w Polsce jak i na świecie. Piszcie w komentarzach, a my zaktualizujemy wpis!
O TYM PRZECZYTASZ W TYM WPISIE
Airbnb
Odkryliśmy je stosunkowo późno, ale zakochaliśmy się bez pamięci. Przetestowaliśmy m.in w Kalabrii, Wilnie, i w drodze do i z Grecji, i byliśmy zachwyceni. Na czym to polega? Tak jak inne usługi wpisujące się w ideę sharing economy, na płatnym dzieleniu się własnymi zasobami, w tym przypadku mieszkaniem lub domem. W wyszukiwarce poza oczywistymi kwestiami jak miejsce docelowe czy ilość osób zaznaczamy czy jesteśmy zainteresowani całym mieszkaniem/domem, prywatnym pokojem czy może jesteśmy gotowi współdzielić pokój z innymi podróżnikami.
Można też zawęzić kryteria wyszukiwania pod kątem naszych indywidualnych potrzeb – czy będzie to parking, czy podróż z dziećmi bądź zwierzętami, a nawet czy potrzebujemy suszarki do włosów i żelazka. Wyniki wyszukiwania pokazywane są nie tylko jako lista ofert, ale także w postaci punkcików na bardzo wygodnej w obsłudze mapie. Wynajmujemy lokal bezpośrednio od właściciela, to z nim będziemy korespondować, od niego odbierzemy klucze, on też będzie pod telefonem gdybyśmy mieli jakiś problem.
To oczywiście teoria. W praktyce Airbnb zalała fala hosteli, hoteli i apartamentów zarządzanych przez mniejsze i większe firmy. Szczególnie w popularnych turystycznie miastach trzeba się sporo „naklikać”, by przebić się przez nie-prywatne oferty. Nadal jednak wystarczy wybrać opcję dom/mieszkanie, by trafić na trochę bardziej osobistą relację.
Jak działa Airbnb? Najpierw trzeba się zarejestrować na stronie – najlepiej (dla nas i dla Was:), jeśli zrobicie to używając naszego linku do zniżki 100 zł na pierwszą rezerwację w Airbnb. Potem wystarczy zaznaczyć interesującą nas lokalizację, liczbę osób, typ noclegu, widełki cenowe, kliknąć „szukaj” i zagubić się w ofertach na długie godziny.
O czym należy pamiętać: do ceny „za noc”, która wyświetli się na mapie i na liście ofert, zostanie doliczona opłata za sprzątanie i opłata serwisowa. Przy krótkich, 2-3-dniowych pobytach często to nie cena za noc ma decydujące znaczenie, ale opłaty dodatkowe. Warto więc przeklikać się przez opcje z wyższych zakresów naszego planowanego budżetu, bo może się okazać, że będą kosztowały nas mniej, niż te tańsze.
Zalew portalu przez firmy to niestety niejedyna kontrowersja, która dotyka w ostatnich latach portal. Airbnb jest też oskarżane o „zabijanie” historycznych centrów miast. Okresowy wynajem w dobrych lokalizacjach doprowadził bowiem do sytuacji, gdzie wielu mieszkańców wyprowadziło się, by zarabiać na turystach. Pozostali po pierwsze dostali nie zawsze łatwe sąsiedztwo, po drugie stanęli również przed narastającą presją zysku – sprzedaży mieszkania, którego wartość poszła w górę (z racji potencjalnych zarobków na wynajmie) lub jego wynajmu.
Barcelona, Paryż, Helskinki, Berlin – coraz więcej miast idzie więc na wojnę z okazjonalnym, krótkoterminowym wynajmem. Czasem motywacje wydają się czysto ekonomiczne, ale niejednokrotnie działania włodarzy to odpowiedź na apele mieszkańców. Czy należy więc całkowicie porzucić Airbnb? Naszym zdaniem nie, ale warto z portalu korzystać świadomie, by nie potęgować niektórych negatywnych zjawisk, które wywołuje.
Casamundo
CASAMUNDO to takie Airbnb, tylko bardziej zformalizowane. Co to znaczy? O ile Airbnb w założeniu było demokratyczną platformą na każdą kieszeń, gdzie ogłaszać się mogli właściciele mieszkań czy wolnych pokoi o dowolnym standardzie, o tyle CASAMUNDO nastawiło się na sprawdzone apartamenty i domy wakacyjne na wynajem. Niby różnica niewielka, a jednak znacząca – wynajmujecie apartament przez CASAMUNDO na podstawie ich standardowego kontraktu, a nie bezpośrednio od Pana Mietka.
To CASAMUNDO ręczy za to, że wszystko będzie jak należy, a ich pracownicy są do waszej dyspozycji w razie jakichkolwiek pytań czy wątpliwości. Jednocześnie nie oznacza to, że nie spotkacie się z właścicielem mieszkania czy domu. My korzystając z ich usług w Chorwacji nie tylko spotkaliśmy się i zostaliśmy ciepło powitani, oprowadzeni, usłyszeliśmy sporo rad na temat bliższej i dalszej okolicy, ale na dodatek wyjeźdżając dostaliśmy w prezencie torbę smakołyków…
Podobieństw między CASAMUNDO a Airbnb jest w sumie więcej niż różnic. Też możecie sprawdzać opinie i kierować się w swoim wyborze liczbą gwiazdek. Też możecie posortować sobie domy według licznych kryteriów. Jest i mapa. No i niestety tu także spodziewajcie się dodatkowych opłat, jak na przykład opłaty za sprzątanie. Czytajcie więc opis do końca i zwracajcie uwagę na „koszty dodatkowe” oraz na to, czego oferta „nie zawiera”.
A podstawowa różnica? Nie trzeba się rejestrować! Wystarczy znaleźć interesujący nas obiekt, wypełnić formularz rezerwacji i zapłacić. Wyjechać i zapomnieć… (do następnych wakacji oczywiście).
Housesitting
Jak do tej pory nie znaleźliśmy nic lepszego. Noclegi zupełnie za darmo we w pełni wyposażonym mieszkaniu/domu, do tego bardzo często ze zwierzakiem albo sporym ogrodem pod ręką.
Jak to działa? Idea jest prosta: gdzieś na świecie mieszka sobie ktoś, kto ma psa, kota, rybki albo świnkę morską, a czasem nawet kury, konie i krowy. Czasem nawet nie ma zwierząt, ale ma drzewka, roślinki, krzaczki i innych zielonych podopiecznych. Albo z jakiegoś innego powodu nie lubi myśli o tym, że przez dłuższy czas dom czy mieszkanie mają stać puste. I nagle ten ktoś chce na przykład wyjechać na wakacje, a niestety nie ma kogoś, kto mógłby się zaopiekować tą całą fauną czy florą.
Taka osoba rejestruje się więc na jednej z wielu stron house sittingowych, określa daty, opisuje swoje wymagania i… czeka na chętnych. I wtedy wchodzimy my, cali na biało. A dokładniej rejestrujemy się (koszt rejestracji, w zależności od strony, wynosi od 20 USD do nawet 120 USD rocznie – jest to jedyny koszt jaki ponosimy), wysyłamy nasze zgłoszenie i czekamy, aż zostaniemy wybrani. My w ten sposób spędziliśmy trzy tygodnie w przepięknym i bardzo wygodnym apartamencie w Stambule. Tu przeczytacie więcej o tym, co to jest house sitting i jak z niego korzystać.
Jednym z serwisów o największej bazie domów i mieszkań do opieki jest Trustedhousesitters, które zaczęło jako potral łączący właścicieli zwierząt z potencjalnymi opiekunami, choć posiadanie pupila nie jest oczywiście konieczne, by się zarejestrować i znaleźć kogoś, kto zajmie się naszym domowym ogniskiem. Roczne członkostwo kosztuje 119 USD zarówno dla właściciela, jak i poszukującego domu do opieki.
O czym pamiętać? Jest to raczej opcja dla osób elastycznych czasowo i nie upierająch się przy konkretnej lokalizacji. Ciężko znaleźć ofertę w dokładnie tym miejscu i w takim terminie, które nam odpowiadają. A terminowo jesteśmy zależni od naszych przyszłych gospodarzy. My wysłaliśmy 5 zgłoszeń do 5 różnych krajów w interesującym nas okresie plus/minus tydzień, i dopiero gdy byliśmy pewni, że mamy dom, zaczęliśmy szukać tanich lotów. Warto też pamiętać, że kiedy dodamy sobie niezbyt tanie loty do darmowego noclegu, to może się okazać, że łapiąc doskonałą okazję lotniczą i „normalny nocleg” ekonomicznie wyszlibyśmy na tym lepiej … ale czy przyjemniej?
Kusi nas też, żeby spróbować kiedyś house swappingu czylii wymiany domów – takich stron w sieci też znajdziecie całkiem sporo, ale przeglądając oferty mamy wątpliwości czy nasze skromne mieszkanko mogłoby być dla kogoś atrakcyjnym miejscem wakacyjnym. W każdym razie, jeśli kiedyś spróbujemy, na pewno Wam o tym napiszemy.
A tymczasem dostrzegliśmy zapotrzebowanie na housesitting i houseswapping na naszym polskim podwórku, i zamiast czekać, postanowiliśmy wziąć sprawy we własne ręce i… założyliśmy własną grupę dla osób, które chciałyby housesittingu i houseswappingu spróbować. Zapraszamy!
Couchsurfing
Opcja zupełnie darmowa, choć wiele osób decyduje się na nią nie (tylko) ze względów finansowych co, nazwijmy to, towarzyskich. Na czym to polega? Ktoś w domu ma kanapę/materac/dodatkowe łóżko i lubi towarzystwo. Ogłasza się na portalu Couchsurfing i przyjmuje, nieodpłatnie, podróżników z całego świata. Nam się zdarzyło zatrzymać na jedną noc na kanapie (i podłodze) gdzieś w Ohio jak i spędzić kilka nocy na bardzo wygodnym łóżku w Bangkoku, zamieszkać na długi weekend w centrum Aten, a także ugościć kilka osób na naszym skromnym narożniku. Świetne rozwiązanie dla pojedynczych backpackersów, ale wbrew pozorom czteroosobowa rodzina też da radę.
Opcją pokrewną, acz raczej niszową – dla podróżujących kamperem lub samochodem z przyczepą niemal wyłącznie po Stanach i Kanadzie – jest Boondockers Welcome. Zasady analogiczne jak w couchsurfingu, z tą różnicą, że aby skorzystać z boondockingu należy uiścić opłatę w wysokości 30 USD rocznie.
W skrócie wygląda to tak, że ktoś ma duże podwórko, wygodny podjazd albo nawet szeroką ulicę przed domem i czując się członkiem wielkiej kamperowej rodziny, chce coś do tej rodziny dołożyć. Udostępnia więc miejsce, czasem bez żadnych szczególnych udogodnień, a czasem poza podłączeniem do prądu, wody i kanalizacji można jeszcze liczyć na domowy obiad, zimne piwo i pogaduchy wieczorem, opiekę nad dziećmi, czy możliwość skorzystania z basenu.
Dla nas noclegi z Boondockers Welcome stały się okazją do zjechania z utartych turystycznych szlaków, poznania „powiatowej” Ameryki, porozmawiania z dziesiątkami ciekawych ludzi i zoszczędzenia grubych pieniędzy na noclegach. Dzięki Boondockers Welcome nawiązaliśmy tez kilka przyjaźni, które trwają, niestety tylko korespondecyjnie, już ponad 5 lat.
Tu możecie poczytać więcej o naszych darmowych noclegach w USA dzięki Boondockers Welcome.
Wyszukiwarki
Korzystamy głównie z dwóch wyszukiwarek:
1. Booking.com
Zdarza się nam już też coraz częściej sprawdzać, co też proponuje wujek google na frazę „nocleg w…”. Lubimy też potwierdzić, czy przez stronę hotelu, który znaleźliśmy w wyszukiwarce nie jest na przykład taniej. Chyba jeszcze nam się to nie zdarzyło – zapewne łamałoby to kontrakt i mogłoby się skończyć wykluczeniem z oferty – ale niewykluczone, że jakieś lokalne, krajowe wyszukiwarki są w stanie z nimi wygrać – tak mieliśmy ostatnio w drodze powrotnej z Chorwacji gdy zarezerwowaliśmy nocleg nad Balatonem przez wyszukiwarkę szallas.hu.
Hotele
Czasem, zwłaszcza gdy jedziemy na krócej, zatrzymujemy się w zwyczajnych sieciowych hotelach. Tak było choćby w Opolu czy Poznaniu. Takie miejsca, choć nie oferują tej wartości dodanej, którą jest wyjątkowość i niezależność, dają poczucie stałości i przewidywalności w pakiecie ze śniadaniem i sprzątaniem pod naszą nieobecność. Gdy chcemy poczuć ducha przygody szukamy hoteli w miejscach nietypowych, jak choćby w zamkach i pałacach. Są też hoteliki butikowe, choćby takie jak te, w których nocowaliśmy w poznańskiej Śródce czy we Lwowie. I też takie, w których spaliśmy ostatnio w Wietnamie, nie wyróżniające się niczym szczególnym, ale będące akurat w miejscu, w którym ich potrzebowaliśmy, i w cenie odpowiadającej naszemu budżetowi.
Pensjonaty, agroturystyki…
Postrzegamy je jako hotele z ludzką twarzą. To zwykle miejsca, w które właściciele wkładają sporo serca i to widać. O ile hotele trochę zlewają nam się w pamięci w jednolitą masę, o tyle Domek pod Lasem w Zatomiu, Willa Słoneczna w Dębowcu czy Kamratówka w Wiśle odcisnęły sie w naszej pamięci bardzo wyraźnie, i są to miejsca, do których chętnie kiedyś wrócimy, i które z czystym sumieniem polecamy znajomym.
Gdzie szukać takich miejsc? Można je znaleźć na booking.com i hotelscombined.com, ale radzimy też zaufać krewnym, znajomym i… blogerom:) Jeśli jedziecie z dziećmi, warto też zapytać na forach i grupach na fejsbuku, na przykład na grupie Pokaż dzieciom Polskę i świat – takie miejsca to prawdziwa skarbnica wiedzy. Szukajcie, czytajcie, pytajcie, to najlepszy sposób, żeby znaleźć perełki.
Hostele
Trochę tańsza wersja hoteli, dawniej korzystaliśmy z nich dość często, ostatnio zdecydowanie rzadziej (choć nadal nam się zdarza, choćby ostatnio hostel w Lublinie), niemniej jednak nie skreślamy ich z założenia, zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach hostele wcale nie kojarzą się z najtańszymi schroniskami PTSM z lat dziewięćdziesiątych i, wbrew pozorom, dzieciaci też są w nich mile widziani. Dawniej regularnie używaliśmy do ich szukania wyszukiwarki Hostelworld, dziś częściej po prostu wpadają nam w oko na bookingu i hotelscombined, niemniej jednak warto i ten adres zapisać sobie w ulubionych.
Dziś hostele są tanie, czyste i wygodne, a wyróżnia je może (poza ceną) jedynie większa liczba dużych pokoi i wspólnych przestrzeni (łazienek, kuchni). Może nie mają hotelowego powiewu luksusu, ale dla osób, którym wystarczy łóżko, dach nad głową i woda w kranie, zdecydowanie wystarczą. Niektóre, jak choćby wrocławski Świebodzki Hostel Delux są nastawione na podróżujących z dziećmi – część pokojów wyposażona jest w kuchnię i łazienkę a na dodatek dzieciaki będą zachwycone dużą salą zabaw. Za innymi stoi za nimi całkiem ciekawa historia – idealnym przykładem jest Hostel Koss. Ciekawi, to poczytajcie!
Kempingi
Ola kocha spanie pod namiotem. Paweł zdecydowanie mniej, także od 10 lat temat kempingów mamy mocno zaniedbany. Raz na jakiś czas śpimy na jakimś przypadkowym polu namiotowym albo na dziko na Mazurach czy Kaszubach, zdarzyło nam się też odwiedzić kilka kempingów na Pomorzu Zachodnim, czy na Mazowszu (Motoprzystań nad Bzurą), jednak na tym nasze (współczesne) doświadczenie się kończy.
Z kempingami jest jednak tak, że niełatwo trafić na taki, który zapewni ciszę i spokój, a tego głównie szukamy jadąc pod namiot. Hotele czy hostele tez mogą być różne, jednak mając własny pokój łatwo zapewnić sobie minimum prywatności. Nocując na polu namiotowym, wystarczy mieć na całym kempingu jedną zbyt rozbrykaną ekipę, mało asertywny zarząd przybytku i cały urok obcowania z naturą pryska.
Dlatego do kempingów podchodzimy ostrożnie. Ale zmierzymy się z tematem. Jeszcze kilka lat temu poważnie myśleliśmy o kamperze, teraz nasze marzenia trochę przygasły, ale obiecujemy sobie, że kupimy większy namiot i ruszymy z nim w Europę. Wielu znajomych poleca sieć Eurocamp, oferującą kempingi dostosowane do podróżujących z dziećmi. Nie jest to najbardziej budżetowa ze znanych nam opcji noclegowych, ale pewnie kiedyś spróbujemy.
Nie korzystaliśmy za to nigdy ze stron z darmowymi kempingami w Polsce i w Europie, choć właśnie takie miejca, samotne, na dziko, lubimy najbardziej. Jeśli macie jakieś do polecenia, to podzielcie się w komentarzach pod tekstem, który potem uzupełnimy o wasze wskazówki.
Za to dobrze znaną nam kategorią są darmowe kempingi w USA. Z tych korzystaliśmy całkiem intensywnie, bo i wybór był spory – od strony strony z darmowymi kempingami – Freecampsites.net, poprzez parkingi niektórych sieci hipermarketów i restauracji, tereny BLM (zarządzają 1/8 Stanów Zjednoczonych!) czy Welcome Centers na granicach stanów. Więcej na ten temat dowiecie się z naszego poradnika o darmowych i tanich noclegach w Stanach Zjednoczonych.
Click & Boat
Wyszukiwarka, z której jeszcze nie korzystaliśmy, ale która bardzo nas kusi – takie Airbnb dla łodzi. Przez stronę Click & Boat można wynająć wszystko co pływa, przede wszystkim, ale nie tylko na Morzu Śródziemnym, w Chorwacji, Grecji, we Włoszech czy na Malcie. Na dodatek wcale nie trzeba mieć żadnych patentów – można wynająć łódkę ze sternikiem! To raczej opcja dla tych z większym budżetem albo jadących większą ekipą i dla nas w tym momencie pozostaje w sferze planów i marzeń. Ale jeśli ktoś z Was korzystał (albo skorzysta dzięki nam:), to koniecznie dajcie znać w komentarzach jak wrażenia!
Krewni i znajomi królika
Opcja mocno niedoceniana, a niesłusznie. Przed wyjazdem warto podpytać bliższych i dalszych znajomych, rzucić niezobowiązujące pytanie na fejsie i przejrzeć stare notesiki z adresami. Czy ktoś z naszych znajomych przypadkiem nie wyemigrował? Czy czyjaś rodzina nie mieszka w miejscu, do którego się wybieramy? czy nie poznaliśmy kiedyś kogoś w podróży i nie obiecaliśmy sobie, że jeszcze na pewno się zobaczymy? My, mimo naszej nieśmiałości, od czasu naszego pobytu w Stanach nauczyliśmy się korzystać z gościnności ludzi, których dopiero co poznaliśmy, których znaliśmy tylko przez internet, których nie widzieliśmy od lat, czy wreszcie takich, do których kontakt dostaliśmy od dawno niewidzianej znajomej.
I o ile zawsze gdzieś tam w głębi serca mamy wewnętrzny opór przed zwalaniem się ludziom na głowę, o tyle nauczyliśmy się, że jeśli ktoś nie ma ochoty to nas po prostu nie zaprosi, a jak już nas zaprosił to staramy się nie zawadzać. Nierzadko udawało nam się rozruszać dawno zardzewiałe znajomości, zyskaliśmy też wielu nowych przyjaciół.
Poza Stanami i Kanadą korzystaliśmy już z gościnności znajomych, znajomych znajomych i nieznajomych w Szwajcarii, we Włoszech, w Amsterdamie, w Laosie, w Dubaju i w Wietnamie, w Gdyni i w Katowicach i pewnie jeszcze w kilku miejscach, których już nie pamiętamy, i jednocześnie zawsze, gdy ktoś szuka noclegu w Warszawie, zapraszamy go na naszą kanapę. W końcu karma wraca:) (warto jednak pamiętać, że w naszym wypadku wraca poczwórnie:)
Kiedy zacząć szukać noclegu?
To zależy gdzie i na ile się wybieramy. Gdy jedziemy do krajów z naszej perspektywy tanich, jak choćby Tajlandia, Laos czy Wietnam, i w kolejnych miejscach planujemy spędzić maksymalnie 2-3 noce, przeważnie nie rezerwujemy nic z góry. No, może czasem pierwszy nocleg, jeśli wiemy, że po przylocie nie będziemy mieli siły na poszukiwania i targowanie się.
Zwykle jednak jadąc do następnej miejscowości sprawdzamy na mapie/w przewodniku/w internecie gdzie jest największe nagromadzenie tanich hoteli i potem już na miejscu chodzimy od jednego do drugiego porównując, sprawdzając ceny i negocjując. Zazwyczaj jest bowiem tak, że są droższe i tańsze dzielnice/ulice. Kiedy mamy już wybór ograniczony do rejonu zazwyczaj dajemy sobie trzy szanse i spośród trzech obejrzanych i obgadanych miejsc wybieramy to które albo jest najtańsze, albo ma najlepszy stosunek ceny do jakości.
Wietnam jest dla nas miejscem szczególnym, ponieważ był pierwszym krajem, który zwiedzaliśmy wyłącznie na skuterach i każdą mijaną wioskę, wioseczkę mieliśmy na wyciągnięcie ręki. Był to też chyba pierwszy zwiedzony przez nas kraj, który oferował noclegi właściwie co krok. Jeśli na mapie widzieliśmy jakąś miejscowość, to byliśmy pewnie, że jeśli nie tam, to już na pewno w kolejnej znajdziemy motel. A że nigdy nie byliśmy w stanie zaplanować, gdzie tego dnia dojedziemy, to wcześniejsze rezerwacje czegokolwiek nie wchodziły w grę.
Poza tym w Wietnamie pilnowaliśmy się, żeby pokój, gdzie wejdzie 2 dorosłych z 2 dzieci kosztował niewiele więcej niż 10 USD i tę zasadę złamaliśmy ledwie kilka razy. Czasem nachodziła nas ochota na odrobinę luksusu i zagłębialiśmy się w Hotelscombined.com, by znaleźć jakiś nocleg z basenem, ale zazwyczaj wychodziło nieprzyzwoicie drogo. Sortowaliśmy więc szybko wyniki według ceny, sprawdzaliśmy, jaki to rejon miasta i tam kierowaliśmy nasze skuterowe rumaki. Zazwyczaj kończyliśmy nienajgorzej.
Wietnam jest jednak wyjątkowy i nawet w Tajlandii jest od tym względem trudniej. Tam turysta ma dla siebie turystyczne miejscowości, a poza nimi bywa z noclegami różnie. Podobnie jest w Laosie, gdzie rzucanie się w kraj „na żywioł” może skończyć sie jeżdżeniem po prowincji przez pół nocy – nam się kilka razy zdarzyło, ale zupełnie nie zmieniło to naszego ad-hocowego podejścia do kwestii wyszukiwania noclegów w tej części świata.
A Wy, gdzie szukacie noclegów? Czy zawsze rezerwujecie z góry czy szukacie na miejscu? Jaki rodzaj noclegów lubicie najbardziej? Czekamy na Wasze opinie w komentarzach!
Notka informacyjna na koniec. W tym wpisie opisaliśmy nasze doświadczenia w poszukiwaniu noclegów. Większość z tych rozwiązań przetestowaliśmy w praktyce i opisaliśmy, czy i jak się sprawdziły. Zamieściliśmy też linki, żeby łatwo było trafić na strony, które Was zainteresowały. Część z nich to linki afiliacyjne. Jeśli w nie klikniecie, a potem skorzystacie z danego serwisu czy zarezerwujecie nocleg, my dostaniemy za to niewielką prowizję. I tak zarobimy kilka groszy na utrzymanie bloga.
Sorry, the comment form is closed at this time.
Joanna
Dzięki za ten artykuł 🙂 Ja często mam problem ze znalezieniem noclegu, bo jest tyle fajnych miejsc. Teraz szukam noclegu w Krakowie już na wakacje, oby można było pojechać.
osiemstop
Mam nadzieję, już nam tęskno do podróży…
malomiasteczkowy
Ja polecam nocleg w Nowym Sączu, w Miasteczku Galicyjskim można zwiedzic przy okazji skansen i zasmakować pysznej staropolskiej kuchni https://miasteczkogalicyjskie.pl/
osiemstop
Wygląda zachęcająco:)